Początek gry

415 39 10
                                    

Light próbował spuścić wzrok ale dłoń na jego podbródku zdecydowanie to utrudniała. Nauczyciel trzymał go blisko siebie i obserwował dokładnie.
Wszystko idzie zgodnie z planem... - Pomyślał Ryuzaki.
Teraz miał go uwieść, sprawić by przestał korzystać z Death note, poprzez zwykłe "zaśmiecanie" jego czasu sobą, a na końcu mu go odebrać, skazując go potem na śmierć za wszytskie "przewinienia". Plan perfekcyjny. Nie przewidział jednak, iż pewien Bóg śmierci niedługo zapragnie to wszytsko pokrzyżować. Ale o tym w dalszej części historii... Wracając do teraźniejszości, L złączył ich usta w pocałunku. Nie lubił obwijania w bawełnę i przedłużania rzeczy na siłę. Brunet jęknął cicho, bardzo się w to angażując. Wydawało się, jakby cała jego młodzieńcza siła, entuzjazm, miały odzwierciedlenie właśnie w tym geście. Prawie, że błagalnie obwinął ramiona wokół szyi detektywa, wbijając paznokcie w jego skórę. Czarnowłosy podczas całego procesu nawet nie zamknął oczu. Miał nawet czelność nimi wywrócić. Jak bardzo pewny siebie musiał być, aby potraktować Lighta jako nie groźnego przeciwnika? Kogoś niżej od niego, głupszego... Nie miał jeszcze pojęcia jaka siła drzemała w nastolatku. Kiedy pocałunek wydawał się nużący, 25-latek odsunął się. Całowanie z kobietą, z mężczyzną... obojętnie, jeśli to dla dobra sprawy. Spojrzał na twarz chłopaka. Rumienił się. Mężczyzna musiał się powstrzymać, aby nie prychnąć.

- Light... - Wyszeptał, patrząc w jego brązowe, niewinne oczy.

I wtedy się przestraszył. Przez krótki moment, coś... mignęło. Jakaś mordercza siła, coś, co sprawiło, że detekyw na chwilę zapomniał jak się mówi. To był pierwszy moment, w którym po mału zaczął zdawać sobie sprawę, że jego przeciwnik jest silny. I bez względu na jego uczucia, jeśli spotka odpowiednie osoby, o konkretnych wpływach, będzie mógł wszystko...

- Profesorze? Wszytsko w porządku? - zapytał cicho.

- Ah, tak, tak. - Odparł jakby wyrwany z transu czarnowłosy, by chwilę potem następnie wbić się w jego usta.

Co to było?

********************************************

Miesiąc później.

Od tamtego momentu, relacja Lighta z Profesorem stała się niesamowicie zażyła. Od czasu do czasu spotykali się po lekcjach w miejscach cichych i pozbawionych ludzi. Przez to wszytsko Yagami prawie całkiem zapomniał o pisaniu w notatniku, oraz L'u, ale można powiedzieć, iż... detektyw nie miał mu tego za złe. Brunet swą nieobecność późnymi wieczorami w domu usprawiedliwiał dodatkowymi szkolnymi zajęciami dla "wyjątkowo uzdolnionych". Nikt nie wiedział o jego małej fascynacji mężczyznami, a już tym bardziej coraz silniejszym uczuciu do Pana Lawsforda. Przez ostatnie dwa tygodnie był szczęśliwy jak nigdy i nawet to dziwne poczucie winy co do jego orientacji nie mogło tego zepsuć. Tylko Yusumi wydawała się być nie zadowolona z faktu, iż nastolatek zaprzestał dla niej "pracować". Sama nie mogła tego robić, a Light wydawał się o tym jakby zapomnieć... Pewnego dnia, Bogowie śmierci debatowali o tym u siebie, na górze, obserwując nudną, ludzką rzeczywistość.

- Wiecie może co Ryuk zamierza zrobić? - Zapytał jeden z nich.

- Wiem, że chce odzyskać notatnik. - Odparł Jealous.

- Słyszałem, że po odzyskaniu go wcale nie wróci tutaj.

- Mi mówił, że chce jedynie wyeliminować Yusumi. Więcej nic nie wiem..

- A mi, że to on przejmie chłopaka! - Krzyknął kolejny, na co reszta zareagowała rechotem.

- Po co miałby to robić?

- Nie znasz go? Lubi zabawę.

Wszyscy zwrócili do "dziury". To stamtąd widzieli wszystko...i szczerze? Czasem wręcz pysznie się bawali, oglądając śmiertelników. Ich losy przypominały horrory, dramaty, komedie, a nie rzadko nowele miłosne...
Właśnie tam zobaczyli ostatni obiekt ich codziennych plotek, biegnący na kolejne "tajemne spotkanie". Lighta. Jego ciemne włosy rozwiewał wiatr, a radosny uśmiech spłynął na jego malinowe usta. On i nauczyciel spotykali się od tygodni za starym budynkiem, który był bliski zawaleniu. To dawało gwarancję, że nikt ich nie nakryuje. Ryuzaki zaczął przyzwyczaiać się do wygodnego stanu rzeczy i czerpać przyjemność z ich wspólnych chwil. Nie przyznawał się do tego oczywiście. Dalej sądził, że to on ma przewagę i jest blisko końca sprawy...jego plan szedł wręcz idealnie. Bez żadnych potknięć, nastolatek był prosty do zdominowania, naiwny, zauroczony. Ryuk dodatkowo dawał detektywowi informacje. Choć sam mógł się domyślić różnych rzeczy np. dlatego, że ginęło coraz mniej ludzi. Mężczyzna usłyszał wesoły głos Lighta. Jego serce zaszczebiotało lekko, leciutko...

- Profesorze! - Pomimo upływu czasu nie pozwolili sobie na skrócenie dystansu jakim było "mówienie po imieniu".

Ryuzaki opierał się o mur, ubrany w ciuchy, których normalnie nigdy by nie założył. Te pseudo randki na które się razem wybierali wymagały od niego dużo zaangażowania...

- Light. - uśmiechnął się, Bóg wie czy sztucznie czy szczerze.

Yagami podszedł nieśmiale i cmoknął nauczyciela w usta, jak to robił zawsze gdy się spotykali.

- Cieszę się, że mogliśmy się zobaczyć. - Rzekł z uroczymi wypiekami na policzkach.

L zachichotał, a raczej wydał z siebie rozbawiony pomruk. Przyciągnął bruneta tak, że teraz ich torsy się stykały. Przejechał językiem po jego górnej wardze, a dolną przygryzł własnymi zębami. Ramionami otoczył jego talię... Tak. Zdecydowanie przyzwyczaił się do nastolatka zbyt mocno.

********************************************

W domu państwa Yahamich rozległ się przeraźliwy jazgot. Jęki bólu i agonii pochłaniały cały dom i o dziwo... Nikt nie mógł go usłyszeć. Dysząca poczwara zwijała się na podłodze. Light długo już nie zabijał, a Yusumi potrzebowała dusz, pokarmu, żeby przeżyć. Sama nie mogła zabijać. Gdyby własnoręcznie choćby dotknęła dziennika, świętości do której nie miała żadnych praw, mogłoby stać się wiele... Wiele rzeczy. Przejmując notatnik pozmieniała w nim dużo. Jego moc była tylko częściowo silna, nie wpływał już na zmianę osobowości jej posiadacza, nie miał mocy nad jego umysłem... Zupełnie jakby stracił po części moc.

- Y-Yagami... - zdołała wydyszeć gdy jej długie pazury wbiły się w dywan.

Zza jej pleców rozniósł się rechot, który znała już zbyt dobrze. Ryuk we własnej osobie podrzucał jabłko w ręce, obserwując to przedstawienie.

- ZRÓB COŚ! - wrzasnęła.

- Hmmm?~ Takim złodzieją jak ty należy się los w męczarniach. - Skwitował, dreptając po pokoju ze spokojem.

- cholerne shini-... SHINIGAMI! - Znów ryknęła. - Weźmiesz zeszyt i co?! Myślisz że cokolwiek to zmieni? Wrócisz do tego swojego nudnego świata! - zadyszała.

Bóg zerknął na nią, a jego czerwone, przesiąknięte mrokiem oczy wydawały się płonąć z ekscytacji.

- Ależ nie. Ja dopiero zaczynam zabawę.

Wygięte dziwacznie ciało "podróbki" zaczęło dymić. Przerażająca twarz zamarła w wiecznym krzyku. Ochydna jegomość poczęła rozpadać się, jednak w trakcie tego procesu zdawała się jeszcze walczyć, więc resztki jej zwęglonego truchła jakby drżały, póki nie zniknęły całkiem, przemieniając się w proch.

"Potwór" z obojętnością chwycił za czarny notatnik, leżący na biurku. Ten zaświecił jakby, odzyskując wszytsko co utracił po spotkaniu z Yusumi. Moc. Wpływy. Mrok.

- *Gēmu o kaishi suru jikan








*Z japońskiego: grę czas zacząć

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz