Rozmowa i wyścig

190 26 14
                                    

Jestem Light Yagami i nie jestem potworem.
Jakkolwiek to nie zabrzmi, nic co się wydarzyło nie było moją winą, a czymś, na co nie miałem wpływu.
Jestem Light Yagami i będę walczył, żeby udowodnić, że jestem dobry. I to początek mojej walki.

Nastolatek biegł przez zatłoczone miasto, starając się unikać deszczu, jednak szło to dość opornie. Na jego bladą, młodą twarz i tak padały lodowate krople. Pierwszy raz od dawna, czuł się tak silny i pewny siebie. Biegł nie strudzenie, chcąc w końcu normalnego życia. Nawet jeśli z tym demonem w środku było to średnio możliwe...
Po czasie wbiegł do małego sklepu, by złapać nieco oddechu i wyjaśnić to, co było nie wyjaśnione. Może nie miał na to czasu, tym bardziej, iż dobrze wiedział,że policja go znajdzie. Wcale nie chciał uciekać. Pragnął tylko pożegnać się przed tym z ukochanym, załatwić sprawę z Lisą i odsiedzieć to, co zawinił. Nie to, że nie był przerażony...
Złapał telefon i znalazł numer. Czy był zły? Tak, oczywiście. Był wściekły i na nią, że zadradzila jego zaufanie i na siebie, że w ogóle jej to powiedział. Ale w pewnym sensie, był też wdzięczny. Może tak miało po prostu być. Nie mógł znieść jedynie myśli rozłąki z Ryuzakim...

Nie chce cię zostawiać. Chociaż może źle ułożyłem zdanie. Nie chce, żebyś to ty zostawił mnie. Wyjedziesz i nie wrócisz. Wiem o tym.

Kilka pojedynczych łez napłynęło mu do oczu na tę myśl. Nagle strach unieruchomił jego kości, gdy zdał sobie sprawę, iż zaraz po trafieniu do więzienia, zostanie sam. Ojciec idealista? Wyrzeknie się go. Matka? Zejdzie na zawał zapewne zaraz potem. Sayu? Pewnie nie będzie chciała się przyznać, że ma brata mordercę... A w końcu on. L. Zostawi i zapomni. Po prostu.

Oh racja Light. Tak napewno będzie. Ty słaby idioto. - Wyszeptał z tyłu głowy czyiś głos. I choć chłopak nie słyszał go nigdy wcześniej, był prawie pewien, iż należy on właśnie do Kiry.

To on podsyła mi te myśli. Tak, napewno... A co jeśli... Nie! Stop...

- Light? - Odezwał się zaspany głos Lisy, która brzmiała, jakby przed chwilą się obudziła.

Brunet tak się zamyślił, że nawet nie zauważył, kiedy zadzwonił.

- Tch, dla ciebie bardziej Kira, prawda? - Syknął. Mimo wszystko był zły. Mimo wszystko.

- Co? O czym ty gadasz? - Jęknęła ciemnowłosa, ziewając.

- Wiesz, o czym. - Warknął, czując jak w krew w nim buzuje. - W sumie wiesz co? Dobrze, że to zrobiłaś. Odsiedze swoje, a potem będę miał spokój. Ale ty, jesteś najbardziej-

- Poczekaj chwilę! Ja nawet nie wiem o czym ty mówisz!

- ..huh?

- Od spotkania z tobą wróciłam do domu i się od razu położyłam. Obudziłeś mnie... Serio, nie mam pojęcia o co ci chodzi.

Jej ton był tak opanowany i pewny swego, a przy tym wskazujący, iż rzeczywiście Yagami przerywał jej spokojny sen, że nastolatek prawie by się na to nabrał. Ale nie było nikogo innego, kto znałby jego sekret, to ona musiała zawiadomić policję.

- Nie udawaj! - Prawie krzyknął, zaciskając pięści.

- Light, przestań no i powiedz o co chodzi! Jejku... Co ty taki nerwowy, pali się? - Dziewczyna znów ziewnęła, co doprowadziło młodego mężczyznę do granicy szału. Była dobrą aktorką.

- Ktoś zawiadomił policję... - Wymamrotał, ledwo powtrzymując się przed ponownym podniesieniem głosu. - Szukają mnie, nie mam za wiele czasu...

- CO?! - Wrzasnęła jego rozmówczyni.

- Nie drzyj się... Wiem, że to ty! I tak odsiedze swoje, nie mam pojęcia co ci to dało, ale-

- Ale... Ja nikomu nie powiedziałam... - Lisa szepnęła smutno, zawiedziona brakiem zaufania chłopaka.

- Tch. To niby kto? Nikt inny nie wiedzia-

- A...myślałeś o Ryuzakim..?

Ciemno-oki na chwilę przestał oddychać. Jego źrenice zwęziły się a w głowie wręcz zakręciło. L miał motyw. Mógłby to zrobić gdyby chciał i także dobrze udawał. Zresztą... Już raz go oszukał.. co jeśli teraz...

- Nie. - Warknął stanowczo młody Yagami - Nie zrobiłby tego. Po prostu się przyznaj.

- Oh, ależ zapytaj się go. Myślę, że sam ci powie prawdę. - W głosie kobiety słychalna była taka pewność, że przez krótką chwilę uczeń przestał wierzyć w swoje własne przekonania.

Zacisnął balde usta w cienką linie, pozwalając w tym samym czasie opadnąć mokrym kosmyką włosów na twarz. Poczuł, jak jego serce bije szybciej, zaciska się że stresu. Tak bardzo nie chciał, żeby to była prawda... Jego serce pękłoby wtedy, a on sam nie miałby żadnych skrupułów, by zapisać swoje imię w notatniku.

- Lisa. - Zaczął, czując jak jego ręce drżą.

Zbyt wiele rzeczy było zgodnych, potwierdzających zdanie dziewczyny. Pragnął powiedzieć z przekonaniem "nie kłam", ale nie potrafił. A mimo to, w jego sercu wciąż paliła się nadzieja. Że jedyna osoba, która naprawdę go rozumie, daje mu to, czego pragnie i potrzebuje... Z taką łatwością mogłaby po prostu go oddać.

- Nie mam zamiaru cię słuchać, idiotko! - Krzyknął, czując jak rośnie mu "gula" w gardle.  - Ide z nim pogadać! Teraz! A ty się pieprz... Tch.

I przez bardzo krótki moment, chłopak naprawdę miał wrażenie, że dziewczyna tłumi śmiech.

- Light.

- Nie mam czasu!

- Light.

- Czego!

- Dostaniesz dożywocie, wiesz o tym, prawda?

Chłopak już nie słyszał. Rozłączył się i wybiegł z sklepu, omijając pytające spojrzenia. Był idiotą, jak mógł się dalej łudzić? Ah, tak. On przecież był zakochanym idiotą.

- Jejku, jejku... - Wyszeptała Lisa, zamykając swój telefon.

Pojedyncze krople deszczu spływały po jej żółtej kurtce, a nad głową widniał neonowy napis z nazwą hotelu detektywa.

- Biedactwo... Nawet nie wie, że ściga się teraz ze mną. - Zachichotała ciemno-włosa, wchodząc do środka, nie podchodząc nawet do recepcji. Bardzo dobrze wiedziała, do jakiego pokoju ma się udać...

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz