( UWAGA! W ROZDZIALE WYSTĘPUJĄ MAKABRYCZNE SCENY )
Light rzadko kiedy miał okazje spać długo. Może to ze względu na jego idealny instynkt, nie pozwalający spóźnić się do szkoły nawet o minutę, który działał także w weekendy, co było nieco absurdalne i uciążliwe, a może ze względu na to, iż w jego ogromnym, pełnym „miłości" domu zawsze było zbyt głośno, by móc spokojnie spać. Ale dziś? Dziś miało być inaczej. Pierwsze promienie słońca przedarły się przez ciężkie, ciemne zasłony i spłynęły na wydęte, jasnoczerwone wargi, oraz odkryty, lekko umięśniony tors młodego Boga. Później powędrowały na jego złączone ze sobą jeszcze szczelnie powieki, które pod ich wpływem uchyliły się nieznacznie. Wachlarz ciemnych, długich rzęs odsłonił delikatnie ciemne, głębokie tęczówki chłopaka. Było zimno. Zbyt zimno i... ciemno niż zwykle. Light poczuł jak przez jego ciało przechodzą ciarki, gdy tylko przeszedł do siadu, a chłodne powietrze z pokoju dotarło do jego nagiej, bladej skóry. Chłopak miał dziwny zwyczaj sypiać bez żadnych krępujących go ubrań. Czuł się wtedy najbardziej komfortowo. Jego stopy dotknęły po chwili lodowatej podłogi, a na rękach, oraz łydkach pojawiła się ledwo zauważalna gęsia skórka. Brunet wykonał kilka kroków przez miękki, puszysty dywan, przeczesując sobie prawą dłonią włosy, pozostałe w nieładzie po dość burzliwej nocy. W końcu uchylił lekko zasłony, jednakże nie całkowicie, by czasem któryś z sąsiadów znad przeciwka nie ujrzał jego golizny. A przynamniej nie tej części, którą Light chciał najbardziej zakryć. Tak jak sądził - świat dopiero się przebudzał, a ognista kula światła, za dnia panująca na niebie jeszcze nie zdążyła nawet do końca na nim „zawisnąć". Po dłuższym zastanowieniu, młody mężczyzna doszedł do wniosku, iż bez sensu wracać do łóżka, tym bardziej, że po całonocnym kręceniu się w nim i budzeniu, ( przez koszmary, o których Yagami nieco wstydził się mówić ) jego posłanie nie wyglądało zachęcająco. Podszedł więc do szafy, wyjął pare spodni dresowych oraz koszulkę, wraz z ciemną bluzą i w mgnieniu oka zarzucił na siebie „domową odzież" z myślą, iż i tak nikt nie zobaczy go w tak „byle jakich" ubraniach. Następnie udał się po schodach na dół, do kuchni gdzie czekał na niego kosz pełen śmieci, oraz zmywarka obficie zapchana brudnymi naczyniami. „Ojciec pewnie późno wrócił do domu.." - Pomyślał ciemnooki, wyjmując z śmietnika worek odpadów, papierków po cukierkach i różnych innych.. Zwykle gdy Pan Yagami wraca do domu ze służby, jest już po 22:00, ponieważ zawsze trzeba „załatwić kilka spraw na komendzie", „wypisać jakieś papiery" i mnóstwo innych wymówek, które zawsze stosował gdy musiał tłumaczyć się żonie oraz córce. Jego wymigiwanie się zawsze drażniło obie Panie... Po Lighcie za to cała sytuacja spływała. Przyzwyczaił się do braku ojca w domu. Tylko, że kiedy już starszy Yagami wreszcie zawitał, pozostawiał po sobie nie umyte naczynia. Później to brunet musiał po nim sprzątać, nie licząc oczywiście utrzymania własnego pokoju w idealnym stanie i wynoszeniu śmieci. Wszystko to czasem tak działało mu na nerwy, że aż... nic nigdy nie mówił. Nawet się nie zająknął. Wiedział, iż gdyby choćby spróbował, popsułaby mamie jeszcze więcej krwi, co idealnie robią już te wszystkie zajęcia w domu oraz tata. Nie, żeby nie byli szczęśliwym małżeństwem.. kochali się, ale czasem męczyli sprzeczkami. Według nastolatka, głównym źródłem całego nieszczęścia jego rodziny była praca ojca. Ale cóż mógł zrobić? Właściwie nic. Tym bardziej, że jak już mówiłam wszystko to go nie obchodziło. „Bóg" wciągnął stare trampki, z myślą, iż nie napotka nikogo, po drodze do kontenera, znajdującego się w ciemnej uliczce, praktycznie zaraz za ich domem. Wyszedł.
Tydzień wcześniej
- Rosaline znów nie ma... - Wymamrotała szczupła blondynka, jedząca swój posiłek zaraz obok Lighta. - To już chyba 3 dzień...
- Ode mnie nie odbiera telefonów! - Podniosła głos kolejna z znajomych bruneta. - Nie wstawiała też żadnych nowych zdjęć na mediach społecznościowych... trochę się o nią martwię. - Jęknęła cicho, przybliżając się przy tym do Yagamiego, który dopiero na ten gest zerknął na znajome.
- A co, jeśli ktoś ją porwał? - Wyszeptała znów jasnowłosa, zaciskając lekko palce, na materiale swojej czarnej spódniczki.
- Nie sądzę, by ktokolwiek miał ją uprowadzić. - Odparł obojętnym tonem chłopak, wgryzając się w kawałek kanapki z tuńczykiem.
- Niby czemu..? - Zapytały w tym samym czasie jego rówieśniczki.
- Gdyby rzeczywiście ktoś miałby ją porwać, po pierwsze policja byłaby już o tym zawiadomiona, a cała szkoła huczałaby wręcz od rozmów na temat Rose. - Wzruszył ramionami.
- A jeśli jej rodzina z jakiegoś powodu nie zawiadomiła policji?
- To raczej mało możliwe..
TeraźniejszośćI tak dziewczyna nie pojawiła się przez cały tydzień. Kolejny fakt, którym ciemnooki się nie przejmował. To mogła być zwykła grypa, czy mocniejsze przeziębienie. A to, że nie odbierała telefonów także dało się prosto wyjaśnić. Na tyle łatwo, iż według nastolatka nawet nie było sensu tego tłumaczyć. Jednak w końcu nawet nauczyciel zaczął się niepokoić i wykonał nawet telefon do rodziny nastolatki, ale został niestety prędko zbyty przez jej opiekunów, więc finalnie rozmowa nie wykazała nic nowego.
- Ale wieje... - Stwierdził, mówiąc bardziej do siebie brunet.
Już niebawem miał być u celu jego małego „spaceru" z workiem ze śmieciami, gdy poczuł coś dziwnego... zapach podobny do starego, gnijącego mięsa. Ohydna, odrażająca wręcz woń, z którą brunet niestety miał nie przyjemność się zapoznać podczas spaceru do lasu, gdy znalazł razem z ojcem rozszarpane ciało sarny, leżącej nieopodal jakiegoś drzewa, którego kora była obryzgana krwią. Młody mężczyzna zbliżył się ostrożnie do kontenera, zza którego wydobywał się zapach. Zza metalowego, ogromnego „pojemnika" na różnego rodzaju odpady coś wystawało... z początku Light'owi przypominało to jakieś dziwne, krótkie belki, ubrudzone czymś czerwonym, jednak gdy tylko był na tyle blisko by smród zgnilizny i krwi dotarł do jego nosa całkowicie, zdał sobie sprawę, iż to nie żadne „belki" jak myślał z początku, lecz zakrwawione, rozerwane niemal łydki, które po mału zżerało coś, przypominającego larwy. Podbiegł prędko do ciała, a później zobaczył resztę.. rozczłonkowany brzuch, ręce, ramiona z których przez pokaleczoną skórę wystawały białe kości... policzki, pocięte i brudne od ziemi, oraz szkarłatnej cieczy. Przez moment brunetowi zachciało się wymiotować. Nie wiedział kto, lub co skrzywdziło tak 16-latkę, ale przynamniej wiedział już, gdzie jest Rose i kim jest. Trupem, leżącym na chodniku przed jego oczami. Na nadgarstku wyryty miała znak. Jednakże ciemnooki nie zdołał go odczytać. Kilka minut później przyjechała policja i zabezpieczyła teren. Państwo Yagami powiadomieni o zdarzeniu, nie pozwolili zabrać syna ja żadną obserwacje, ani analizę psychologiczną, nim sprawa nie zostanie dokładniej wyjaśniona. Sayu - mała siostrzyczka Light'a nie została dopuszczona by zobaczyć zmasakrowane ciało dziewczyny. Po jakimś czasie znaleziono nowe, „fascynujące" ślady na zmarłej. Wraz z nimi, jeszcze tego samego dnia został wezwany on. Niesamowity detektyw, interesujący się sprawą i chcący pogadać z Lightem o tym co dokładnie ujrzał i spostrzegł, nim odpowiednie służby dojechały na miejsce. A co miał dostrzec? Cała sytuacja była dziwna...
I jak się podoba pierwszy rozdział? W następnym już pojawia się nasz Ryuzaki, także czekajcie!
CZYTASZ
Hate, death and love / Lawlight
FanfictionKiedy młodego Lighta Yagamiego dopadają demony, na świecie jest tylko jedna osoba która chce przy nim trwać i mu pomóc... Ciekawe tylko, czy mu się to uda. / UWAGA: Pomimo, że opowieść będzie głównie w tematyce miłosnej, nie będzie ona przesłodzona...