Drżący oddech

150 16 7
                                    

Mężczyźni jechali już jakiś czas w absolutnej ciszy. Każdy ruch, oddech, mrugnięcie przyprawiało ich o ciarki. Byli zestresowani, wręcz przerażeni. Jechali na uroczystość. I co dalej? Znów się rozstaną? Na zawsze? Nie chcieli tego, jednak żaden z nich nie był w stanie zrobić pierwszego kroku. A wystarczyłoby tak nie wiele... Jedno słowo, dotyk, nawet nieśmiały... Jedno spojrzenie. I wtedy Light już by wiedział, że Ryuzaki też go chce. Czuł napięcie w całym ciele... Drażniła go wizja tego, że jedno z "L" na jego obrączce nie będzie oznaczało Lawlieta tylko Lise. Drażniła go jego naiwność i to, że teraz siedzi zamiast działać. No i ta obojętność... L był czasem okrutny.

- Właściwie. - Mężczyzna w czarnych włosach przerwał w końcu cisze. - Dlaczego mnie zaprosiłeś?

Light zerknął na niego niepewnie. Czuł się jak małe dziecko.

- Bo... Uznałem, że chyba chciałbyś... tam być.

Oczywiście chwilę później zdał sobie sprawę jak głupio i nieprawdziwie to brzmiało. L nie wiedzieć czemu, parsknął.

- "Chciałbym tam być"...tch. tak, oczywiście.

Jego czarne oczy zaświeciły na moment jakimś nieznanym dotąd Yagamiemu rodzajem złości, jednak blask ten szybko zniknął. Starszy zacisnął lekko dłonie na kierownicy, jakby próbował się uspokoić. Nie zajęło to długo.

- Zwykle nie jeżdżę na śluby, Light.

Z gorącego, rozpalającego wręcz napięcia pojawił się jego inny rodzaj. Nieprzyjemny, duszący, przykry. Student natychmiast jto wychwycił. Nadzieja zmieniła rytm jego serca, gdy w głowie pojawiła się myśl, że L może być o niego zazdrosny. Chociaż wiedział, iż to praktycznie niemożliwe, postanowił w to brnąć.

- Więc... Dlaczego dla mnie zrobiłeś wyjątek?

Kolejny sarkastyczny uśmiech pojawił się na ustach detektywa, a Light mogł sobie dać rękę uciąć, że widzi u niego taką postawę pierwszy raz.Jego L, sprzed dawnego czasu nie był pewny siebie. Nie uśmiechał się. Nie tak. Teraz, w tej chwili, jedyne co mógł zobaczyć to ból, który zmieniał jego zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni. Chciał myśleć, że to z miłości. Ale wiedział, iż nie może się łudzić...

- Myślę, że sam wiesz czemu zrobiłem. - Odparł cicho.

Nawet przez moment nie spojrzał na młodszego. A Light potrzebował coś zrobić, bo czuł, że zaraz dosłownie wybuchnie.

- Nie wiem.

- Wiesz. Zaprosiłeś mnie tu z tego samego powodu, przez który tu przyjechałem. - Jego głos stał się nagle bardziej rozdrażniony, chwiejny.

Emocje prędko zaczęły go zdradzać. Light obserwował jego zmieniające się rysy twarzy i miał przez krótki moment wrażenie jakby wyszedł z własnego ciała. Wszystko było takie nierealne. Jakby śnił. Jakby on nie był sobą, a jedynie kimś kto ogląda to wszystko z boku. Spuścił wzrok, a ciemne kosmyki włosów opadły mu na twarz. Miał przeprosić? Wytłumaczyć się? Czy oni w ogóle myślą o tym samym?

- Zaprosiłem cię, bo-

- Dobrze wiem czemu, Light. - Przerwał mu L, dość agresywnie.

- Wiem. Ale i tak chce to powiedzieć.

- A ja nie chcę tego słyszeć.

Serce chłopaka wydało się nagle nieco zadarte, uszkodzone. Znów bolało. Jednak jego determinacja i poczucie niesprawiedliwości wzrosło. Zacisnął pięści.

- Dlaczego? - Jego głos stał się nieco bardziej pretensjonalny. - Naprawdę po tym wszystkim co razem przeszliśmy nie mogę nawet powiedzieć że cię.. że cię...

- Zamknij się! - Krzyknął L.

Auto gwałtownie stanęło na poboczu. Starszy dyszał, jakby przebiegł maraton, duże dłonie wciąż zaciskał na skórzanej kierownicy, a głowę opuścił, by włosy opadały mu na oczy. Pierwszy raz podnosił głos. A przynamniej Light słyszał jak to robi... Nie wiedział, że był w ogóle zdolny do takich silnych emocji. To niesamowite, jak bardzo do tej pory był ślepy. Nie traktował Ryuzakiego jak człowieka z prawdziwymi uczuciami, tylko trochę jak... Lalkę. Widział go złego czy smutnego kilka razy, jednak zawsze był zdziwiony gdy to się już działo. A przecież u wszystkich innych to takie naturalne... Chłopak odpiął pasy i ostrożnie zwrócił się ku niemu. Też był zły. Smutny... Zirytowany. Ale widok L'a w takiej rozsypce to wszystko pogarszał. Myślał, że jeśli zobaczy od niego coś więcej niż obojętność, będzie mu lepiej. A teraz... Jest tylko gorzej. Na ciemne spodnie garnituru nagle spadło coś mokrego. Light poczuł ciarki.

- Dlaczego... dlaczego musisz mi przypominać. - Wyszeptał Lawliet, zagrywając wargę, by powstrzymać się od głośnego płaczu.

Brunet poczuł jak drży. Jego dłonie, usta, głowa... Wszystko odmawiało posłuszeństwa. Młodszy popchnął Ryuzakiego tak, że uderzył o szybę i przytulił go delikatnie, dopasowując każde małe zgięcie jego ciała, do tego Lawlieta.

- Odsuń się. - Syknął. - Light, słyszysz mnie..? ...Light!

Chłopak nie słuchał go, tylko trzymał starszego mocno, aż nie usłyszał prawdziwego płaczu, który tłumił. Mężczyzna próbował się wyrwać z objęć młodszego,  starając się zatuszować ronione łzy, jednak to nie działało. A końcu poddał się i pozostał w uścisku, zaciskając palce na marynarce Lighta. Jego oddech nieco się uspokajał, mimo, iż wciąż był drżący.

- Kocham cię, Lawliet.

Źrenice ich obu zwęziły się lekko, serca mocniej zabiły. Light cały zesztywniał gdy poczuł, że detekyw się odsuwa. Jego blade, szczupłe policzki podczerwieniały, ale chłopak nie wiedział czy to od płaczu czy emocji. Oczy także były zaczerwienione. Gdy ich wzrok się spotkał oboje poczuli jakiś nagły wybuch uczuć... Jak burza, której nie mogli powstrzymać.

- Nie mogę już! - Warknął L i pociągnął Lighta do siebie, łącząc ich usta.

Przez krótki moment młodszy nie potrafił wziąć oddechu z zaskoczenia, jednak oddał prędko pocałunek. Miał wrażenie jakby nagle wróciło do niego najlepsze uczucie jakiego doświadczył. Jakby był w końcu w domu. Naparł lekko na L'a a on jęknął cicho, przytulając go do siebie jeszcze mocniej. Ślina zmieszała się z łzami, jęki z prędkim oddechem, a ciepło jednego, z ciepłem drugiego. Jedyne o czym mogli teraz myśleć, to jak blisko siebie chcieli teraz być. Ryuzaki ugryzł dolną wargę studenta, na co ten syknął. Natychmiast zacisnął dłonie na włosach L'a.

- Nie puszczaj mnie. - Szepnął przez gorące pocałunki brunet. - Nie puszczaj już nigdy. Proszę...

- Ale ja cię nigdy nie puściłem. - Zadeklarował drugi, zdyszany, rozpinając koszule i staczając się na tylnie siedzenie. - Zawsze cię trzymałem. Bo jesteś mój, Light. Zawsze byłeś.

Pewność w głosie L'a wryła się mocno w wspomnienia Yagamiego i już nigdy ich nie opuściła. L miał rację. Był jego. Nigdy nie było inaczej. A teraz w końcu sie mają.

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz