Ostatnia noc

189 25 8
                                    

W internecie wręcz huczało od różnych opinii ludzi, na temat przesłuchania Kiry. Niektórzy byli zdania, że cała ta farsa jest nie prawdą. Inni, iż to w ogóle nie ta osoba. Niektórzy za to byli już na etapie wybaczenia nastolatkowi. Rezultat był jeden: potrzeba było więcej dowodów. Już na drugi dzień na Lighcie miał być przeprowadzony egzorcyzm. Choć i tak to głównie Ryuk miał zająć się "wyjęciem" z chłopaka demona mordercy, który tak go dręczył. Od jutra także, zgodnie z umową detektywa i Boga śmierci, Lawliet miał na zawsze trzymać dystans od Yagamiego.
Robiło się późno. Słońce po mału zachodziło, dzień dobiegał końca. To ostatnie chwile, gdy L mógł coś zrobić. Teraz jednak, przechadzał się po pokoju, zgarbiony i zdenerwowany. Czy powinien coś zrobić? Wystarczająco zranił Lighta, ale jeśli nie pożegna się z nim teraz w sposób, w jaki by chciał, już nigdy później nie będzie mógł tego zrobić... Zostały trzy godziny. Trzy pełne, dłużące się godziny, przed ostatecznym wypędzeniem Kiry z nastolatka i trzy godzin, w których Lawliet mógłby pokazać Lightowi co czuje. Za oknem się błysnęło, a chwile potem detektyw usłyszał grzmot. Burza. Lisa spała na kanapie niedaleko detektywa. Nie była skłonna opuścić budynku w którym przetrzymywali Lighta. L zresztą też nie miał takiego zamiaru. Patrząc na dziewczynę pojawiały się u niego odruchy wymiotne. Pierwszy raz to czuł, ale był prawie pewien, iż to coś, to była nienawiść. Musiało nią być, bo dziewczyna była jedyną osobą którą miał ochotę przeciągać przez pół Japonii, za jej ciemne, długie, proste włosy.

- Nie wytrzymam... - Wyszeptał detektyw, wzdychając.

W jego głowie pojawiła się myśl, czy ktokolwiek by zauważył, jeśli wyszedłby teraz do pokoju w którym był nastolatek. Ale nie, nie mógłby tego zrobić... Cholera...

*****************************************************

Light siedział na łóżku, które teraz wydawało mu się dziwnie zimne. Jego gardło paliło już mniej, z nosa nie leciała krew. Zupełnie jakby zdrowiał, choć wiedział, iż na tę chwilę to jeszcze nie możliwe. Chłopak czuł się z jednej strony żałośnie, iż detektyw tak go wydymał. Ale w takim razie czemu mu pomagał? Yagami miał mętlik w głowie, a w jego sercu pojawiały się skarjne uczucia. Od nienawiści do okropnej, rozgrywającej go tęsknoty. Sam nie wiedział, co w tej sytuacji przyniosłoby mu większą ulgę. Uderzenie, czy pocałowanie czarnowłosego mężczyzny. Podsumowując, nastolatek czuł się absolutnie żałośnie. Westchnął w swe dłonie, by chwilę potem usłyszeć jak drzwi do jego pokoju się uchylają.

Mama? Nie, nie odwiedziłaby go. Ojciec tym bardziej. Może Sayu przyszła się z nim zobaczyć? Wymknęła się z domu? Mało możliwe... więc kto mógłby..

- Light?

Serce chłopaka zamarło na chwilę, a cisza wkradła się do pokoju. Czy mu się wydawało, czy ten głos naprawdę należał do...

- Light, to ja. - Wyszeptał Ryuzaki niepewnie, wykonując kilka kroków w przód, przedzierając się przez ciemność pomieszczenia.

Teraz jedynie światło jasno świecącego księżyca oświetlało jego delikatne rysy twarzy i ramiona, wyciągnięte w geście, jakby chciał przytulić chłopaka. Czarne, pandzie oczy były pełne nadziei, a wargi drżały. Wyglądał, jakby nie przyszedł tu jedynie z nim pogadać. Brunet z początku był gotów podnieść się i wpaść w jego uścisk, jednak cały ten żal i smutek który czuł wcześniej jakoś teraz się wypalił. Młody mężczyzna poczuł złość. Ogromną furię. Milczał, spuszczając wzrok. Dobrze wiedział, po co przyszedł detektyw, a żal który tlił się w nim przez ten cały czas teraz się uwalniał.

- Czego chcesz? - Wymamrotał, nie racząc go choćby małym spojrzeniem.

Wiedział, że jeśli spojrzałby na niego, coś w nim by pękło i nie umiałby już być zły. A chciał. Chciał doznawać furii, bo ona była jedyną obroną przed nieszczęśliwą miłością, którą żywił do starszego.

- Light, ja-

- Jeśli nie masz nic ważnego, to wyjdź.

Lawliet przełknął ślinę. Jego usta były suche, a w klatce piersiowej czuł małe ukłócie za każdym razem gdy nastolatek mówił tak zimno.
Chciał mu powiedzieć prawdę. O tym, że go kocha, że kłamał, by w przyszłości brunet mógł być szczęśliwszy. Że za wypędzenie Kiry zapłacić Ryukowi miał bólem. Że to ostatni moment, by się zbliżyć tak, jakby chciał. Jednak wiedział, iż gdyby to zrobił namieszałby jeszcze bardziej. Pozostało tylko prosić, choć nie miał tego w zwyczaju.

- Light, ja...

- Ryuzaki, nie chce, żebyś tu był - Warknął. - Żałuję już teraz, że dałem ci się wykorzystać. To wszystko było błędem.

Pomimo, że cię kocham - dokończył w głowie. Nawet tak ogromna złość nie była w stanie zmienić jego uczuć.

- Ja cię kocham, Yagami. Naprawdę. - Wydusił z siebie L, najbardziej twardo jak potrafił.

- Nie wierzę ci już.

- Mogę... Mogę zrobić cokolwiek żebyś uwierzył?

- Zrobiłeś już wystarczająco żeby mi udowodnić, że jestem dla ciebie tylko zabójcą, którego chciałeś złapać.

Krótka cisza zapanowała w pokoju. Oboje nie umieli mówić o uczuciach, przychodziło im to ciężko. Oboje byli zakochani, chociaż zranieni i źli. I oboje pragnęli siebie tak bardzo, iż nawet powietrze wokół nich stawało się dziwnie ciężkie i duszne. Czarnowłosy zbliżył się do nastolatka. Kolana drżały mu z emocji i nie wypuszczonego pożądania. Serce waliło, kiedy spojrzał w brązowe, piękne oczy. Kiedy ich wzrok się spotkał, jakieś nieokreślone ciepło buchnęło w piersi jednego i drugiego. Detektyw klęczał teraz przed Lightem, a jego dłonie przesuwały się delikatnie wzdłuż szczęki chłopca.

- Nie dotykaj mnie. - Wysyczał cicho jego obiekt westchnień, zranionym głosem. - Prosze, nie dotykaj...

Głos Yagamiego drżał, choć w oczach nie mingnęła nawet pojedyncza łza. Za to Lawsford już dawno przywykł do mokrego ciepła na policzkach. Płacz ogarnął go całkiem, choć detektyw nigdy nie płakał. Poczuł się słaby.

- Proszę, pozwól mi tylko chwile... Prosze cię, Light, ja... Ja nie wytrzymam...

Widok rozbitego mężczyzny nieco zaburzył złość Lighta. Nastolatek poczuł jak jego serce wali i wali, coraz szybciej, zupełnie jakby biegł teraz jakiś maraton... Po dłużej chwili, jego oddech przyspieszył. Wpatrywał się w ukochanego i nic nie mówił, drżąc lekko, gdy nie równy oddech L'a muskał jego twarz.

- Light...

- Lawliet!

Brunet złączył agresywnie i szybko ich usta. Wydychając szybko powietrze przyciągnął chude ciało detektywa do siebie. Po chwili poczuł jego język w swoich ustach i jęknął cicho, czując jak z każdą chwilą te dziwne gorąco zalewa go od środka coraz bardziej. L naparł lekko na "Kire", a gdy usłyszał jęk Raito, jakby go odwzajemnił, wypuszczając chwilę potem podobny z swoich ust. Jakiś osobliwy rodzaj podniecenia rósł między nimi, gdy ich spragnione ciała zaczęły się o siebie ocierać. Oderwali się na chwilę, dysząc, a wargi obu były całe mokre od śliny drugiego.

- Nie myśl, że możesz tak po prostu tu przyjść i to cokowiek zmieni - Wysyczał brunet, z lekkim, nieco aroganckim uśmiechem, trzymając gęstą czuprynę L'a. - Musisz jeszcze dużo zrobić żeby zasłużyć na choćby chwilę mojej uwagi!

I może to głupie, ale gdy starszy tylko zobaczył ten pewny siebie błysk w oczach Lighta, kiedy usłyszał ten twardy ton głosu... Moment, w którym pojawił się ten szelmowski, nieco zadziorny półuśmieszek... Już wiedział, że nastolatek wraca do siebie. Ten zdrowy wyraz twarzy był najlepszą rzeczą jaką zobaczył od dawna. Nagle zapomniał o tym, że już na drugi dzień będzie musiał znów go porzucić...

- Zrobię. - Odparł jedynie, próbując złapać oddech.

Jego mokre wargi spoczęły na szyi chłopaka, zaczęły ją całować. Kolejny jęk wyrwał się z ust Lighta... Ciekawe, dokąd poprowadzi ta noc.

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz