Rozdział 32

262 22 14
                                    

— Hej! — zawołał za mną, gdy tylko oddaliłam się o pare kroków dalej

— Wybacz, nie mam teraz czasu — powiedziałam nawet nie siląc się na zatrzymanie — Wole się nie spóźnić na pierwszą lekcje — dodałam ale tym razem pod nosem

Za plecami usłyszałam, że zaczął biec, wydając przy tym głośne tupanie. Czyli nie biega zbyt często.

Chłopak zrównał ze mną krok i zaczął się o coś do mnie pruć, ale ja zmarszczyłam tylko brew, i go totalnie zignorowałam. Chłopie, ja mam zupełnie inne rzeczy na głowie, niż zastanawiać się, o co ci chodzi. Na przykład, czemu Ranpo był dla mnie dzisiaj miły. Znaczy to nie tak,  że nie jest dla mnie miły, ale dzisiaj był jakiś taki... zafascynowany? Nie wiem czy mogę go tak nazwać, ale takiej miny nie robi nawet do swoich słodyczy.

Weszłam przez szkolną bramę i się zatrzymałam.... Niby wiem jaką lekcje mam pierwszą, ale za kija nie mam pojęcia w jakiej sali...

— Co, Pani wszystko-wiedząca nie wie gdzie ma pierwszą lekcje. Hahaha — wybuchł szyderczym śmiechem tuż przed moim uchem — Haha. Zróbmy tak, JA zaprowadzę cię do odpowiedniej sali, a TY... powiesz mi co do ciebie mówiłem gdy mnie ignorowałaś

— Czemu miała bym się ciebie posłuchać? — spytałam zirytowana

— Mi się nie spieszy na pierwszą lekcje, w ogóle mi się na nie nie spieszy — usiadł na parapecie, zakładając rękę na rękę — Czekam

— Uhh — to że go ignorowałam, wcale nie znaczy, że nie słuchałam.. — Skrócając twoją jakże piękną balladę o nienawiści do mnie, mówiłeś jak to bardzo jesteś zazdrosny o wczorajszą zagadkę, i że to ty miałeś racje, a ja tylko farta — spojrzałam na niego zażenowana, tym że przyparł mnie do „muru" i byłam zmuszona opuścić swoją dumę, aby zaspokoić jego egoistyczne myśli — Już, zadowolony? A teraz prowadź

Jego mina wyrażała wielkie zdziwienie. Źrenice się szybko zwięzły, a usta szeroko rozszerzyły. Chwile siedział w takim osłupieniu, jakby się zawiesił. Postanowiłam poczekać, aż się odwiesi.

Czekałam... czekałam.... i czekałam. Aż wreszcie zabrzmiał nieznośny dźwięk w moich uszach. Było to nieznośne brzęczenie, które obijało się o bębenki moich uszu. Na dodatek dołowała mnie myśl, że tak zwany dzwonek znajdował się dosłownie nad moją głową.

Chłopaka również wyrwał z zamyślenia ten okropny dźwięk i zatkał uszy rękoma.

Gdy dzwonek przestał dzwonić, czarnowłosy niechętnie wstał z miejsca, i zaczął iść chyba w stronę klasy.

— Chodź — machnął niedbale rękom, nakazując mi iść za sobą

I gdyby nie jego powolne tempo była bym w stanie zaakceptować fakt, że muszę aktualnie na nim polegać.

Weszliśmy po schodach. Ostatni uczniowie właśnie wchodzili do swoich klas. U większości na twarzach był wymalowany szczery uśmiech. Pewnie zdążyli się na pierwszej - prawdziwej - przerwie zintegrować.

Korytarzem udaliśmy się na sam koniec holu, pod ostatnie drzwi. A na nich widniała srebrna tabliczka ze złotym napisem „J.Angielski William's Jessica"

Drzwi nie różniły się niczym od innych znajdujących się na tym samym korytarzu.

Chłopak zgrywając dżentelmena, skinieniem ręki pokazał abym weszła do środka jaki pierwsza.

Skubany, więc to tak grasz.... On wykorzystuje fakt, że spieszy mi się na lekcje, wiec oferuje mi pierwszej wejście do sali. Jednocześnie  oddając mi największą cześć zirytowanych spojrzeń uczniów, oraz  najcenniejszą uwagę nauczyciela.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz