Rozdział 16

270 29 4
                                    

— Drogie pierwszoroczniaki, z przykrością mi to mówić, ale zaszła pewna drobna pomyłka — oznajmił, a na naszych twarzach można było rozpoznać zaszokowanie

Uczniowie zaczęli wymieniać pomiędzy sobą ciche szepty.

— Niestety, ale moja sekretarka, zapomniała wczoraj wydrukować ważną kartkę, a dzisiaj nie mogła tego zrobić, bo jej po prostu nie ma — zatrzymał na chwile swój monolog — I dobrze, bo by nie dożyła ranka — powiedział przez zaciśnięte zęby, szepcząc pod nosem. Widocznie myślał, że nikt go nie usłyszy, lecz niestety się mylił

— A co było na tej kartce — ktoś z tłumu zabrał głos

— Nic ciekawego, tylko tyle, że osoby, które dostały list, a nie znalazły swojego nazwiska na tablicy, mają pójść pod szkolną bibliotekę — odpowiedział na pytanie

— Tylko tyle — tym razem moja nowo poznana koleżanka zabrała głos

— Tak, jestem tego w 100% pewien, Kajashiro zaprowadź ich tam

— Tak jest szefie — dziewczyna zasalutowała, była to ta sama kobieta, która udrażniała przejście przez korytarz

Bez chwili na więcej pytań, brunetka ruszyła szybkim marszem przez korytarz, co za tym idzie reszta pierwszoroczniaków bez listy również. A ja i Korina chcąc nie chcąc, również byłam w tej grupie.

Ściany korytarzy miały kolor brzoskwiniowo-białe, bardzo przyjemne dla oka. Każde okna obyło czyste, nie było widać na nich ani jeden rysy, a na podłodze była położona czerwona wygładzona. Na parapetach leżą kwiaty, z tego co się nie mylę, to chyba paprotki.
Doszliśmy do schodów, po których oczywiście weszliśmy, a potem skierowaliśmy się w prawo. Wystrój korytarzy był identyczny, z tym, ze co jakiś czas pojawiały się drzwi, z napisem do czego służyło to pomieszczenie.

— Jesteśmy — powiedziała, wchodząc do większego holu — biblioteka jest tam, macie czekać na swojego wychowawcę — wskazała w (moje) prawo. Faktycznie znajdowały się tam drzwi, z wielkim napisem „Biblioteka 2A"

Obok drzwi znajdowało się pare ławek, które w ułamku sekundy zostały zajęte przez resztę osób, które przyszły razem ze mną.

— No nieee, zajęli wszystkie ławki — zaczęła marudzić Korina

— Chodź, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, przynajmniej twoje nogi są w jakimś ruchu, a nie jak te lenie odpoczywają — stwierdziłam opierając się o ścianę, obok framugi drzwi

— Masz racje — odparła dziewczyna

— Ciekawe czemu nas tu przyprowadzili — zapytałam jakby pod nosem

— Pewnie nie było wolnej sali, czy coś — odpowiedziała na moje pytanie, którego w całe nie miała usłyszeć

— Nie, jak szliśmy było dużo sal, które pomieściły by nas wszystkich, a były całkowicie wolne — zamknęłam na chwile oczy, opierając głowę o ścianę

— Hmm, nawet uwagi nie zwróciłam — zachichotała pod nosem — Spostrzegawcza jesteś — powiedziała patrząc w moja stronę

— W końcu uczę się od najlepszych — westchnęłam

— Co powiedziałaś — spytała zaciekawiona dziewczyna

— Nic, nic

— No weź powiedz, nie torturuj mnie psychiczne, od kogo tak zwanego „najlepszego" się uczysz — zrobiła w powietrzu znak cudzysłowu

— No dobra, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz — spojrzałam prosto w jej oczy

— Jasne, będę milczeć jak grób — powiedziała ucieszona nastolatka — obiecuje na własne życie — złożyła mi przysięgę

— Dobrze, nachyl się — powiedziałam tajemniczym tonem, aby jeszcze bardziej ja zaciekawić. Ona oczywiście zrobiła, to o co ją poprosiłam — Uczę się od pana Edogawy Ranpo — wyszeptałam jej do ucha, na co ona zrobiła wielkie oczy

— Od tego, o kim mówią media — prawie krzyknęła

— Ciszej, bo cię ktoś usłyszy — zatkałem jej usta ręką

— Chodzi ci o Ranpo, z tej sławnej Zbrojnej Agencji Detektywistycznej — pokiwałam głową na tak

— Nie uważasz może, że powinien już do nas ktoś przyjść — zmieniłam temat — siedzimy tu już dobre dziesięć minut

— Tak, chyba masz racje — zamyśliła się dziewczyna — HEJ! Nie zmieniaj tematu — oburzyła się moja nowa koleżanka

Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Starałam się znaleźć jakieś drobne szczegóły, i bingo znalazłam. Na jedną z ławek, była przyczepiona mała poskładana karteczka.

— Nie ignoruj mnie — spojrzałam na Korine, po czym podeszłam do ławki odczepiają karteczkę

Wszyscy którzy akurat na tej kawce siedzieli, spojrzeli na mnie niezrozumiale. Rozłożyłam karteczkę i przeczytałam, jej zawartość.

— Zagadka 1, czasem w górę, potem w dół, cykl powtarza się co pare chwil — Hmm, to chyba dla nas. Musimy to rozwiązać

— Kim jesteś — zapytał się mnie jakiś wysoki brunet

— To teraz nie istotne, słyszeliście co przeczytałam. To jest zagadka do rozwiązania — powiedziałam do wszystkich zgromadzonych osób

— Słyszeliście ją — odezwał się wysoki czarnowłosy chłopak — Mi też wydaje się podejrzane, że ktoś, uwaga i tu cytuje „o nas zapomniał", a na dodatek nie przychodzi tu od dobrych 15 minut — ten chłopak, ma cechy dobrego przywódcy

Wszyscy rozeszli się w poszukiwaniu innych wskazówek, czy tez poszukując rozwiązania na tą co znalałam. Ja jedynie myślałam, coś co się powtarza. Spojrzałam na zegar. No przecież, jak ja mogłam na to od razu nie wpaść. Rozwiązanie to zegar! Wskazówki zegara poruszają się w górę, dół, i co każdą minutę, leci kolejna.

Ciekawi mnie, czy ktoś na to wpadnie, na razie nie będę im o tym mówić. Wszyscy chodzili w tą i z powrotem, oprócz jednej osoby. Był to ten sam czarnowłosy chłopak, który mnie poparł. On siedział na ławce i chyba zasypiał. Wyglądał jakby się naprawdę nudził.

— Hej, ty — powiedziałam w jego stronę. Otworzył oczy i na mnie spojrzał — Czemu nic nie robisz — spytałam

— A musze — rzekł, opierając głowę ponownie o ramie ławki

— Jak masz na imię — spróbuje go inaczej podejść

— Arelin — odpowiedział mi od niechcenia, zamykając swoje ciemnobrązowe oczy

— Wiesz, wszyscy pracują, starają się rozwiązać zagadkę, nie masz wyrzutów sumienia, że zrobią to bez ciebie — oparłam się ramionami o ławkę

— Tak czy siak, zrobią wszystko za mnie, jestem mądrzejszy od was wszystkich — parsknął śmiechem

— Tak myślisz — zapytałam retorycznie — Skoro tak, to jaka jest odpowiedz na pytanie

— Odpowiedź to piłka kauczukowa, odbija się góra, dół, a cykl się powtarza

— To czemu nie powiesz o tym reszcie — przechyliłam lekko głowę. Wstał ze swojego miejsca i spojrzał na mnie

— Niech się sami pomęczą, z resztą ty tez nie pracujesz — ponownie usiadł na ławce

— Pracuje, i to aż nadto, nie musze chodzić po sali, wystarczy pomyśleć i spojrzeć przed siebie — powiedziałam

— Taeko — usłyszałam głos Koriny — Nikt nie może znaleźć rozwiązania. A ty nic nie robisz — stanęła przede mną — Rusz te swoje leniwe dupsko i spróbuj to rozwiązać

— No dobra, nie chce mi się już dłużej czekać — przewróciłam oczami — Odpowiedz na pytanie to zegar — powiedziałam tak głośno, aby wszyscy mogli usłyszeć

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz