Rozdział 12

324 36 10
                                    

Od razu mówię, w poprzednim rozdziale spytałam się was czy nazwałam tego „głównego" policjanta, i przeglądając (właśnie przed chwila) poprzednie rozdziały, te imię nigdzie się nie pojawiło. A wiec od teraz nazywa się on Adikis Seros

Adikis Seros odprowadził nas do wyjścia, a ponieważ była dosyć wczesna pora, Ranpo zaproponował wspólny spacer po parku, który tak bardzo polecał nam kierowca Taxi. Aktualnie szliśmy w tym kierunku.

— Od ilu lat jesteś już detektywem — pytanie jakby samo wypłynęło z mojego gardła

— W Agencji pracuje od sześciu lat. Początki były bardzo trudne, nikt nie chciał niedoświadczonego detektywa — powiedział zielonooki — Już od najmłodszych lat interesowałem się zagadkami, przez co ciagle zadziwiałem rówieśników jak i dorosłych moją wiedzą. Dlatego rodzice, w wieku 4 lat wysłali mnie do Fukuzawy (szef agencji) — spojrzał na mnie — A jak wyglądało twoje życie, przed przybyciem tutaj — zadał pytanie

— Cóż, jak pewnie wiesz, nigdy nie chodziłam do podstawówki, wszystko co wiem, zawdzięczam właśnie rodzicom. Od narodzin mieszkałam w wiosce Koyor, może kojarzysz, ale jest ona dosyć daleko od Yokohamy. Właśnie, nie wiem jeszcze kiedy, ale przyjedzie do mnie moja jedyna przyjaciółka — podniosłam prawą rękę na wysokość mojego nosa — Widzisz te bransoletkę. Dostałam ja od niej na pożegnanie, była wraz z liścikiem

— Tęsknisz na nią, prawda — w tonie jego wypowiedzi nie było słuchać żadnego kłamstwa, martwił się o mnie, a może o moją przyjaciółkę, nie wiem

— Aż tak widać — spytałam retorycznie — Będzie to jej pierwsza i ostatnia wizyta w Yokohama, wiec chciałabym aby przeżyła ty miłe chwile

— Rozumiem, to co ty na to, żebym pomógł ci zorganizować dla niej niespodziankę — zaproponował

— W sumie, czemu nie — wydaje się być dzisiaj milszy niż zazwyczaj, znaczy zawsze jest miły, ale dzisiaj wyjątkowo

Weszliśmy głównym wejściem do parku. Ścieżka była ładnie przyozdobiona różnokolorowymi kwiatkami. Co ileś metrów, na oko 4 było posadzone małe drzewko, obok którego znajdowała się brązowa ławka. Mniej więcej na środku parku znajdował się niewielkich rozmiarów placyk, z piękną fontanną, na którą świeciły ledwo widoczne, kolorowe światła.

— Może usiądziemy na ławce — zapytał Ranpo

— Ok, tylko poczekaj chwile, pójdę kupić coś do picia— wskazałam na znajdujący się nieopodal kiosk. On jedynie kiwnął głowa, po czym usiadł na ławce.

A ja, ruszyłam ku mojemu celowi - jakim był mały kiosk znajdujący się na lewo od ławki, na której siedział Ranpo. Nie było kolejki, wiec od razu zamówiłam co chciałam.

— Poproszę coś do picia, może być tymbark jabłko mięta — popatrzyłam na tablice z cenami, tan napój nie jest w całe taki tani, kosztuje aż 4,60 zł

— Jasne, już podaje młoda damo — z portfela wygrzebałam jedną 5 złotówkę i podałam sprzedawcy

— Proszę — wystawił swoją rękę - która prawdę mówiąc nie wyglądała na zadbaną - podając mi zamówiony napój, wraz z resztą

Zielonooki obserwował moje poczynania, nawet gdy wiedział, że już wracam. Usiadłam obok niego, i odkręciła butelkę wody po czym wzięłam łyka.

— Taeko — zwrócił się do mnie Ranpo — musimy poważnie porozmawiać

— Tak, a o czym — spytałam się zdziwiona

— Za tydzień zaczyna się szkoła, a o ile dobrze pamietam, będziesz chodzić do IV liceum detektywistycznego

— Hola, hola, zaczekaj, skąd wiesz, że akurat tam będę chodzić, przecież ci nie mówiłam — na twarzy detektywa malowało się zdezorientowanie

— Mówiłaś, tylko już nie pamiętasz — po jego czole spłynęła kropla potu, którą szybko starł pocierając ręką czoło.

Napewno nie mówiłam mu o tym, ale niech już będzie. Nie chce psuć tej chwili.

— W takim razie, o co chodzi — ponagliłam go

— Ekhem — odchrząknął — W związku z tym, będziesz pracowała tylko po szkole, soboty i niedziele masz wolne, ale nie możesz nigdzie wyjść, bez uprzedniego poinformowania mnie o tym — rzekł swoim stanowczym tonem

Nie podoba mi się ten plan, a zwłaszcza moment, w którym musze mu mówić o wszystkim co robię.

— No dobra — powiedziałam zrezygnowana — Ale pracuje najpóźniej do 19 — postawiłam mu warunek

— Nie, będziesz pracować do 20 — odrzekł Ranpo

— Nie mogę, muszę mieć czas również na naukę, i prace domową — zrobiłam oczy proszącego szczeniaczka

— Będziesz robiła w Agencji, musze mieć na ciebie oko — odpowiedział zielonooki

Po między nami, zapanowała chwila ciszy.

— Właśnie, Dazai przyniósł mi mój plecak — pokazałam na torbę, która leżała obok mnie — Zgadnij, co w nim było

— Klucze, portfel i telefon z tych ważniejszych rzeczy — odpowiedział znudzonym głosem

— Tak, ale nie tylko, dostałam jeszcze karteczkę — jego spojrzenie mówiło samo za siebie „Jestem bardzo ciekawy" — Daj chwile, tylko ja znajdę — zaczęłam grzebać w plecaku, po chwili wyciągnęłam zgubę i przekazałam ją detektywowi

— Chyba nie chcesz tam pójść — spytał retorycznie

— Oczywiście, że chce tam iść

— Nie idziesz, i kropka, nie ma dyskusji na ten temat. Daj mi tego Tymbarka — wysunął swoją rękę, a ja mu go podałam

Odkręcił zakrętkę i przeczytał napis, który zawsze znajduje się na odwrocie zakrętki.

— „Ostrzegałem" — zarecytował na głos — Teraz, to napewno tam nie pójdziesz, i trzeba będzie zawęzić ochronę przed twoim domem

— Jaką ochronę — spytałam

— No tak, ty o tym nie wiesz, ale każdy pracownik Agencji ma taka jakby własną ochronę, o której nic nie wie, czasami może być to nawet pracownik pizzeri, który dostarcza do twojego domu pizzę, aby sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku — zadeklarował zielonooki

— Czyli taki jakby stalker — powiedziałam, z nutką napytania

— Można tak powiedzieć

— A moim kto jest — spytałam

— Wybacz, ale tego nie mogę ci powiedzieć, i tak za dużo już wiesz, nie chce narażać cię na jeszcze większe kłopoty — spuścił głowę w dół

Usłyszeliśmy dźwięk dzwonka, który wydobywał się z telefonu detektywa.
Odebrał go, i wstał odchodząc lekko na bok.

— Rozumiem — odpowiada do słuchawki telefonu potakując głową

Po paru chwilach odłożył telefon do kieszeni.

— Dobra, mam nagłe wezwanie do Agencji, resztę dnia masz wolne — zwrócił się w moja stronę — Zamówię taxi, i cię szybko podrzucę pod dom

— Dam radę sama, telefon mam, klucze t — przerwał mi w połowie zdania

— Nie, musze mieć pewność, że tam dotarłaś — odparł szybko

Niechętnie, ale się zgodziłam. Podczas jazdy autem, nikt się do nikogo nie odezwał. Ranpo był bardzo poważny, i mogłoby się wydawać, że utknął w swoich myślach.

— Pamiętaj, dzisiaj nigdzie nie wychodzisz — odezwał się gdy wysiadałam z taksówki

— Okey, a i dzięki za dzisiejszy dzień — sama nie wiem czemu mu podziękowałam, ale za każdym razem gdy go widzę, mam wrażenie jakbym była szczęśliwsza.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz