Rozdział 2

577 47 31
                                    

Nie mogłam zasnąć, wierciłam się z boku na bok. Przypomniałam sobie o prezencie od Oni. Chwile zajęło mi znalezienie małego pudełeczka, ale koniec końców zguba się odnalazła. Jeszcze raz przyjrzałam się opakowaniu. Nie było duże, widać, że bardzo starała się aby ładnie to zapakować, szkoda by było abym je od tak zepsuła. Powoli je rozpakowałam, w środku był list i bransoletka. Postanowiłam najpierw przeczytać to co znajdowało się na kartce.


Droga Taeko, teraz prawdopodobnie jedziesz do Yokohamy, do swojego wymarzonego liceum. To co zaraz przeczytasz, miałam powiedzieć ci o wiele wcześniej, ale nie chciałam niszczyć ci marzeń. Od pół roku jestem bardzo poważnie chora. Lekarze mówią, że nie przeżyje do świąt. Wiem, że gdybyś to usłyszała, zrezygnowała byś ze wszystkiego. Proszę, nie martw się tym. Moją ostatnią wolą, jest to abyś mogła się spokojnie uczyć, nie wracaj wcześniej ze względu na mnie. Zawsze byłaś dla mnie taka dobra, teraz pora abym to ja okazała trochę wdzięczności. To jest ostatecznie nasze pożegnanie, a bransoletkę daje ci abyś o mnie pamiętała, sama ją zrobiłam. Do zobaczenia po drugiej stronie! Twoja droga Oni-chan!

Czytając list po raz drugi, dalej nie dowierzałam, że to co jest napisane jest prawdą. Od razu założyłam podarunek. Samotne łzy popłynęły po moich policzkach. Dalej w to nie wierzę, na pewno jest jakiś lekarz co może jej pomóc. Czemu wcześniej mi nie powiedziała, na pewno bym jej pomogła. W tej chwili zaczęłam płakać. Taeko, pomyśl tak, ona na pewno nie chciałaby, abyś po niej płakała, musisz wziąć się w garść. Ahhh, szykuje się bardzo długa i bolesna podróż. Na szczęście byłam w wagonie sama, więc nikt się nie pytał co się stało.

Podróż trwała około 16 godzin, na miejscu byłam już o 10:30. Na miejscu okazało się, że moimi bagażami zajmą się specjalne transportery, coś typu poczta, ja za to dostałam plecak podręczny, wodę i karteczkę z napisem ulicy, na której znajduje się moje mieszkanie.

--No nie źle-- pomyślałam

Ciekawe jak trafić w te miejsce, przecież nie znam miasta. Odwróciłam kartkę na drugą stronę, z nadzieją, że będzie coś na niej dopisane. Nie myliłam się, była jeszcze informacja, abym szukała 4 piętrowego budynku z cegły. Okej, na prawdę wiele mi to dało. Trudno, najwyżej zwiedzę całe miasto, do wieczora mam jeszcze dużo czasu. Moje poszukiwania zaczęłam od centrum, gdzieś tam znajduję się moja nowa szkoła, więc mieszkanie nie powinno być aż tak daleko.

Szłam przed siebie, co jakiś czas skręcając w boczne uliczki. Minęłam już jakieś trzy galerie, nie powiem, zrobiły na mnie ogromne wrażenie, przecież pierwszy raz byłam w tak dużym mieście. Tyle kolorów w jednym miejscu, po prosto ŁAŁ. Aktualnie szłam przez park, z oddali słyszałam śmiechy dzieci, bawiących się na placu zabaw bądź boisku, co jakiś czas krzyk zmartwionej mamy, wołającej aby jej podopieczny nie wchodził tak wysoko. Chodziłam już dobre 30 minut i dalej nic. Postanowiłam odpocząć. Do tego celu wybrałam wolną ławkę w cieniu. Wyciągnęłam butelkę z wodą, i wypiłam trzy łyki. Chwile tak jeszcze siedziałam, spojrzałam na niebo. Chmury zrobiły się ciemniejsze, co znaczy, że będzie padać. Muszę się pospieszyć. Dobra, pójdę na łatwiznę, po prostu spytam kogoś o drogę. Wzrokiem znalazłam jakiegoś pierwszego lepszego przechodnia, podeszłam do niego i spytałam o to gdzie znajduję się ten budynek. Był to miły, starszy pan, który z uśmiechem na twarzy, pokierował mnie do miejsca docelowego. Idąc kolejne 10 minut drogą, którą mi wskazał wreszcie dotarłam. Gdy wchodziłam drzwiami, akurat zaczęło padać. Zanim jeszcze wyjechałam, rodzice powiedzieli mi, że będę spała w 143 pokoju, na czwartym piętrzę. Widząc, że jest winda, postanowiłam z niej skorzystać. Drzwi dźwigu się otworzyły, weszłam do niej. Wcisnęłam guzik z numerem 4. Pierwszy raz jestem w tym czymś, wcześniej tylko o tym słyszałam, kolejne nowe doświadczenia. Nagle ruszyło do góry, przestraszyłam się, myślałam, że zaraz spadnę, ale na szczęście tak się nie stało. Gdy wyszłam z windy, pokierowałam się do pokoju z numerem 143. Nie dostałam kluczy, więc zakładam, że właściciel czeka na mnie w środku. Lekko zapukałam, nie usłyszałam żadnego "proszę" więc po prostu weszłam.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz