Rozdział 9

375 37 18
                                    


— Tylko pare formalności — spojrzał na mnie, a ja dumnie się wyprostowałam. Jeżeli Dazai mówi prawdę, to te siedzenie jest dla niego „święte", i powinien mnie z niego zgonić — A ty, co robisz na moim miejscu — skierował swoje pytanie do mnie

— Kazałeś mi ich obserwować — oparłam się plecami o oparcie siedzenia — A stąd wszystko widać — prychnął na moja odpowiedź — No co

— Nic, po prostu sprytna jesteś

— Wiem, nie musisz mi tego mówić. Właśnie, Ranpo. Od teraz jestem twoją asystentką — zmrużył oczy przekrzywiając w prawo swoją głowę — Co się tak patrzysz

— Nie potrzebuje asystentki — odrzekł w moim kierunku

— Za późno, już nią jestem — wyszczerzyłam bialutkie zęby — Nie możesz się teraz nie zgodzić. Tak w ogóle, to co tam masz za gazety — spytałam zaciekawiona. Ja już mniej więcej wiem co w nich jest, ale jestem ciekawa tego co powie. Nagle otworzył szerzej oczy, analizując to co powiedziałam, przynajmniej tak to wyglądało

— NIC, to zwykłe gazety — bez uprzedzenia podbiegł do parapetu, i zasłonił je swoim ciałem — Chcesz cukierka —  wyciągnął z kieszeni pare małych zawiniątek.

Jego oczy, ciagle miały rozszerzone źrenice, coś ukrywa. Ale co, tam nie ma nic ciekawego. Będę musiała się sama dowiedzieć

— Chętnie — odpowiedziałam mu, i przyjęłam cukierka — Chciała bym pójść, i zobaczyć moje nowe zakwaterowanie — zmiana tematu zdecydowanie go rozluźniła

— Spoko, możemy pójść — stwierdził szczęśliwy Ranpo. Zauważyłam, że dosyć często zmienia mu się humor, bardzo przydatna informacja

Całkowicie zapomniałam, całej tej sytuacji ciagle przyglądał się pan Dazai.

— Dazai, mogę prosić cię o przysługę — powiedziałam przesłodzonym głosem

— Oczywista oczywistość — odpowiedział lekceważąco — Co mam zrobić — zamrugał swoimi oczami

— Był byś w stanie, ogarnąć mi mój plecak, miałam tam dosłownie wszystko. Zostawiłam go w głównej bazie portowej mafii — spytałam

— Będzie ciężko — stwierdził — Ale zobaczę co da się zrobić — odrzekł młody mężczyzna

— Dziękujemy, ale śpieszy się nam — Ranpo spojrzał krzywo na pana Dazaia — Musze jeszcze coś załatwić

— Luzuj, Ranpo — zaśmiał się sztywno brązowooki — Nie będę nic kombinować, a tak inna drogą, powodzenia na wspólnym obie...

— Tak wiec choć, idziemy już — starał się przekrzyczeć Dazaia

Nie rozumiem tego człowieka, ale jedno jest pewne. Coraz bardziej ciekawi mnie, co siedzi tam, w jego głowie.

— Pa Dazai — krzyknęłam na pożegnanie — Tak w ogóle, masz klucze do mojego nowego mieszkania — spytałam kiedy trzasnął drzwiami Agencji Detektywistycznej

— Nie — zatrzymał się — Poczekaj tu, zaraz wrócę — zwrócił się w kierunku pomieszczenia i do niego wszedł. A ja, tak jak poprosił zostałam

Ranpo jest bardzo przystojny, inteligentny i wydaje się być miłym człowiekiem. Na dodatek, ten kapelusz, pasuje mu. Z resztą, Dazai też jest miły i pomocny.  Ewidentne widać, że ma słabą przeszłość.  Te rany jeszcze nie zdążyły się u niego zagoić. Biedny człowiek, współczuje mu.  A Ranpo... hmm ciekawe co robił kiedyś, zawsze był detektywem, czy może chodził normalnie do szkoły. A właśnie, za dwa tygodnie zaczyna się rok szkolny, będę musiała ogarnąć jeszcze zeszyty, bo tych z rodzinnego domu nie wzięłam. Ciekawe czy rodzice do mnie dzwonili, muszą się bardzo o mnie martwić, że nie odbieram telefonu dwa dni.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz