Rozdział 44

142 19 4
                                    

Uwaga, w rozdziale występuje wulgarny język jak i sceny z krwią. Ten rozdział nie jest dla ludzi o słabych nerwach.

Powoli wracałam do przytomności. Czułam ogromny ból głowy i jakby coś na siłę ściskało moje nadgarstki. Tępy ból był na tyle silny, że nie byłam w stanie otworzyć teraz oczu. W uszach miałam tylko głośny pisk, a na dodatek czułam, jakbym miała zaraz zwymiotować. Dopiero po chwili moje zmysły zaczęły wracać do normy, a z oczu powoli znikał ciężar powiek. Zaczęłam słyszeć odgłosy kapania wody. Pada? Nie, to raczej pojedyncze krople. Gdzie ja jestem? Jeszcze nieco zamglona pociągnęłam mocniej nosem. Poczułam zapach stęchlizny. Zaraz, chyba coś pamiętam. Jakby kolor czerwony... restauracja? A potem oślepiające światło.

Nagle wszystkie wspomnienia wróciły. Otworzyłam gwałtownie oczy, a ból głowy nasilił się jeszcze bardziej.  Znów zamknęłam oczy, chcąc trochę stępić potworny ból głowy, co po części pomogło na tyle, bym mogła ponownie otworzyć oczy. Chwilę zajęło mi oswojenie się z ciemnością panującą w pomieczszniu. Chciałam wstać, ale moje ręce były związane grubym sznurem, który był przyczepiony do kajdan na ścianie. Przeklęłam siarczyście pod nosem. Dopiero teraz, gdy uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie zostałam porwana, poczułam przygnębiające zimno. Psychiczne jak i fizyczne. Gdzie jest Akirig? Gdzie ja jestem? Czy to jest piwnica? Co z resztą dziewczyn, też weszły w tą pułapkę? A co z Ranpo, na pewno musi się martwić? A co jeżeli nie? Co jeżeli się nie martwi? Tyle pytań, a brak jakiejkolwiek odpowiedzi, przez które tylko bardziej bolała mnie głowa. A dokładniej potylica. Skoro dalej mnie boli, znaczy, że nie byłam aż tak długo nieprzytomna.

Nie wiem ile tak siedziałam przykuta do ściany, ale ból głowy powoli ustawał, a jedynym dźwiękiem, który słyszałam, były krople wody z przeciekającego sufitu. Czyli nade mną znajduje się kolejne pomieszczenie o nieciekawym dachu. Drzwi, będące na przeciw mnie, nie wyglądały na dźwięko szczelne, a co za tym idzie, nie słyszałam odgłosów ulicy, tylko szum drzew przy mocniejszym powiewie wiatru. Byłam w lesie. Tylko nie wiem którym. Całe okolice Kioto były pokryte gęstymi lasami!  A co dopiero cała Japonia..  Cóż, chyba pozostało mi tylko czekać, aż ktoś tu przyjdzie. Swoją drogą, ciągle byłam głodna, a gardło piekło niemiłosiernie od braku nawodnienia.

Czułam się coraz bardziej słabiej, a przed oczami znowu pojawiły się czarne plamki, zwane inaczej mroczkami. Z całej siły próbowałam jak najdłużej utrzymać się przy przytomności, nie wiedziałam, co mogło się wydarzyć wtedy, kiedy zemdleje. Musiałam to po prostu przeczekać.

— Szybciej. — usłyszałam głośne kroki, dobiegające zza drzwi, które trochę mnie pobudziły. Dosyć młody głos niósł się echem korytarza, ponaglając drugą osobę, która szła obok niego. — Otwieraj. — rozkazał agresywnie przystając przy drzwiach od pokoju, w którym byłam uwięziona.

Usłyszałam szczęk kluczy i odgłos otwierania metalowej płaszczyzny. Drzwi zaskrzypiały niemiłosiernie, na co odruchowo się skrzywiłam. Do pomieszczenia weszła zakapturzona postać, ale przez panujący półmrok oraz mroczki, nie byłam w stanie przyjrzeć się osobnikowi. Druga osoba, znacznie niższa stanęła w przejściu, przyglądając się całej tej scenie.

Podniosłam lekko głowę, chcąc nakierować spojrzenie bardziej, na osobę, która podeszła do jednego, całkowicie ciemnego rogu i wyciągnęła krzesło, kładąc je na przeciw mnie.

— Kim jesteście? — spytałam, ale na tyle cicho, że chyba mnie nie usłyszał. Były to pierwsze słowa, które tutaj wypowiedziałam, a gardło zamieniło się chyba w papier ścierny.

— Daj tej szmacie wody i jakiegoś suchara. — powiedział agresywnie, patrząc na mnie, ale kierując swoje słowa do drugiej osoby stojącej przy drzwiach.

Osoba przytakęła i przymknęła drzwi szybko odchodząc. Przymróżyłam delikatnie oczy, na ponowne skrzypienie markowych zawiasów.

— Nawet nie wiesz jebana dziwko, ile czekałem na tą chwilę. — powiedział siadając na krześle. — Całą dekadę  spędziłem na ćwiczeniach z myślą zemsty na tobie. Całe lata myślałam jak cię jebnąć, by bolało najmocniej.— zrobił chwilę przerwy, przerywaną co chwilę psychopatycznym śmiechem. — W końcu tobie to sprawiało wielką przyjemność. — zrobił chwilę przerwy, zaciągając się głębiej powietrzem. — Ale jesteś brzydka, więc jeden punkt programu będę zmuszony opuścić. Ta twoja przyjaciółka Oni? Czy jak jej tam, nadaje się do łóżka bardziej, niż ty. Ale szmata uciekła.

Jego słowa mnie ożywiły. Palsześć, że mówił o gwałcie. Palsześć, że nie wiem o co mu chodzi. Ale poruszył bardzo grząskie ziemię. Nie będę tego tolerować.

Natychmiastowo wstałam krzycąc, chcąc go agresywnie uderzyć, ale mój ruch zablokowała lina wiążąca moje nadgarstki. Nie poczułam nic. Bólu nadgarstków nie czułam już od dłuższej chwili, nawet nie byłam w stanie poruszyć palcami. Ale nos miałam bardzo dobry, dlatego poczułam natychmiastowo metliczny zapach krwi.

— Ty.. — chciałam powiedzieć, ale mój głos dalej był zbyt zdarty.

— Haha. Suko. Nawet nie jesteś wstanie nic odpowiedzieć. — miał rację, nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam skołowana i oszołomiona obrotem spraw.

Do sali ktoś wszedł. Podszedł bliżej mnie, kładąc na ziemi szklankę - jak mniemam - wody, oraz talerz z pięcioma sucharami. Gdy przyjrzałam mu się bliżej, dostrzegłam, że ma posturę kobiety, ale zasłoniła swoją głowę czarnym kapturem. Ale po chwili na znak ręki, chłopaka siedzącego na krześle, wyszła z pomieszczenia. Spojrzałam na leżące przedmioty niemal z pożądaniem.

— Żryj. — powiedział, ale jednak powstrzymałam się przed tą czynnością. — Jak nie chcesz, to nie. Twoja sprawa.

Chwilę się zawachałam, ale łapczywie chwyciłam szklankę wody i ja natychmiastowo wypiłam.

— K-kim jesteś? — spytałam, lekko się jąkając.

— Kimś, komu zniszczyłaś życie. Nie pamiętasz już jak świetnie się bawiłaś wypruwając im flaki, karząc mi na to wszystko patrzeć? NIE PAMIĘTASZ SUKO? —  krzyczał wstając z krzesła i podchodząc do mnie, po czym  kucnął.

Zaprzeczyłam lekkim ruchem głowy i lekko ją spuściłam w dół, spoglądając na szarą podłogę.

Wyciągnął swoją rękę przed siebie, podnosząc mój podbródek ku górze, bym spojrzała mu prosto w oczy.
Miał szare tęczówki, a na ustach malował się psychopatyczny uśmiech.

— Może gdybyś mnie wtedy też zabiła, nie znalazłabyś się w tej sytuacji świrusko. — wyszeptał, przyglądając się dokładnie mojej twarzy. Chciałam się wyrwać, ale mocniej ścisnął moja szczękę.

Po chwili ciszy, zamaszyście zamachnął się ręką, którą  do tej pory trzymał w kieszeni, mocno przecinając spod prawego oka aż do podbródka skórę.

— Khaaaaa. — krzyknęłam na zdartym gardle, chcąc chwycić się za twarz, ale dalej nie czułam dłoni. Skuliłam się w kulkę.

— Taa, teraz będziesz miała taką samą bliznę, jak tą, którą mi zrobiłaś. — mimo iż nie widziałam jego twarzy, mogłam przysiąść, że  uśmiechnął się jak mucha do sera. Ale było w tym też coś niepokojącego. Jakby nuta szaleństwa, którego nie da się już odwrócić.

Przecinając gruby sznur na moich nadgarstkach, wyszedł z pomieszczenia. Nie mam pojęcia czy je zamknął, czy nie. Moje ręce bezwładnie opadły na ziemię, zbierając prawdopodobnie szkarłatnym odcięciem czerwieni cały bród, Próbowałam z twarzy resztą koszulki przetrzeć krew, ale to nic nie dawało. Czułam, że robię to niedokładnie, a krew za każdym razem leciała że zdwojoną siłą.

Nie wiedziałam co mam zrobić, moje myśli zaczęły szaleć, dlatego moim odruchem naturalnym był płacz. Łzy lecące kaskadami z moich oczodołów mieszały się z krwią, na co syknęłam jeszcze mocniej, ponieważ słona ciecz drażniła mocniej ranę. Gdyby to było możliwe, to skuliłabym się jeszcze bardziej.

Coraz mocniej zaciskałam powieki oczu, by po chwili otoczyła mnie całkowita ciemność. Chyba.... Zemdlałam?

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz