Rozdział 4

464 38 30
                                    

Minął już tydzień, odkąd tu mieszkam. Pewnego dnia przechadzając się po ulicach Yokohamy natknęłam się na plakat. Było to zaproszenie na seans kinowy, grali akurat "Powrót do przyszłości". Słyszałam o tym filmie wiele, ale nigdy nie miałam okazji aby go obejrzeć. I właśnie dzisiaj, grają ten seans. Bilet kupiłam dwa dni temu, jak to kasjerka powiedziała "Masz szczęście, udało Ci się zająć ostatnie, dobre miejsce". Mam nadzieje, że naprawdę będzie ono dobre, nie po to dałam 25 złotych. Właśnie szykuje się do wyjścia, jest 18:38, a film zaczyna się o 19:15. Yokohama jest dosyć sporych rozmiarów, a te kino znajduje się na poboczach miasta. Czyli dosłownie po drugiej stronie, niż na której obecnie jestem. Do plecaka spakowałam telefon oraz dwie, wczoraj kupione, paczki chipsów. Tych, z pierwszych zakupów, już od dawna nie ma. Hehe, mój brzuszek zje wszystko. Biegiem wybiegłam z domu, skacząc po dwa schodki. Jestem tak podekscytowana, jedyne kino w rodzinnej miejscowości, to był rzutnik w domu bogatszej koleżanki, co prawda dosyć często nas zapraszali, ale jednak to nie jest to samo co tutaj. Czekaj, czekaj, nie zamknęłam drzwi... Macie Panie, serio, ale jestem zapominalska. Muszę wrócić się do domu, tylko dlatego, że nie zamknęłam drzwi. Dobra, nie marudź, tylko idź je szybko zamknij. Tym razem biegiem poleciałam do budynku, w którym mieszkam. Zamknęłam drzwi, tym razem upewniając się, czy na pewno zostały zamknięte. Jeżeli chcę zdążyć, muszę się pośpieszyć. Biegłam ile sił w nogach, oczywiście stawałam na czerwonych światłach, jestem człowiekiem, a nie jakąś małpą, która dopiero co ciekła z zoo. Do kina dotarłam perfekto, idealnie 19:15, więc zdążyłam wejść do sali. Nie spodziewałam się, że na seans za który zapłaciłam, będę musiała czekać 15 minut, aż reklamy znikną, ale chamstwo.


Film trwał dwie godziny. Na dworze zdążyło się już sporo ściemnić, na szczęście pamiętam drogę powrotną. Ba, taki Sherlock jak ja, nie pamiętałby drogi powrotnej do domu? Dobra, lepiej o tym nie myśleć, zważając na to, że wyszłam z domu zostawiając otwarte drzwi. Tym razem wybrałam drogę przez park, trochę spaceru mi nie zaszkodzi. Film był naprawdę fantastyczny, był nawet lepszy niż myślałam. Koniecznie obejrzę kolejne części. Huk.. zaraz, zaraz co? Czy ja usłyszałam huk? Kolejny... coś się na pewno dzieje, muszę się pośpieszyć, i jak najszybciej dojść do domu.

Czemu moje nogi się nie słuchają, czemu idą w kierunku tego dźwięku. Stop, macie się zatrzymać, kogo ja oszukuje, po prostu jestem zbyt ciekawa co spowodowało te hałasy. Dobra, nogi wygrałyście, pójdę tam. Usłyszałam kolejny hałas, ale tym razem jakiś krzyk, najprawdopodobniej spowodowany bólem. Schowałam się za zakrętem, wystawiłam lekko głowę, ujrzałam tam jakieś rude włosy, przykryte starym kapeluszem. Była jeszcze druga osoba, przygnieciona do ściany. Znajdowała się ona w cieniu, więc nie byłam w stanie wywnioskować kto to jest, ale po sylwetce rozpoznałam, że to chłopak, wyglądający na studenta. Rozmawiali ze sobą, ale byłam za daleko, aby cokolwiek usłyszeć. Jak najciszej tylko umiałam, podeszłam trochę bliżej, tak, żeby dalej nie mogli mnie zobaczyć. Schowałam się za śmietnikiem, przynajmniej śmierdział, jak kosz na śmieci.

-- Jeszcze raz się spytam, GDZIE TO JEST-- krzyknął rudowłosy, uderzając nogą o ziemie

-- Nawet gdybyśmy wiedzieli, nie powiedzieli byśmy wam -- odpowiedział mu chłopak stojący pod ścianą. Ciekawe o co może im chodzić. Przechyliłam się jeszcze bardziej

-- Kogo my tu mamy-- usłyszałam głos dobiegający, zza moich pleców. Wszyscy spojrzeli w moją stronę. No to się wrobiłam.

Obróciłam się w stronę mężczyzny. Miał na sobie czarny płaszcz, nawet w ciemności widać było jego czarne włosy.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz