Rozdział 5

437 36 16
                                    

Jest kolejny dzień, obudziłam się w tym pokoju, czyli to nie był sen, meh. Na stole, tak jak myślałam, leżało przygotowane śniadanie. Podali mi ciepłe mleko, i dwa rodzaje chrupek do wyboru, czekoladowe i miodowe. Ponieważ nie za bardzo lubię czekoladowe, to wybrałam drugą opcje. Gdy zjadłam, przyszła pora na przebranie się, nie wiem skąd, ale wszystkie ciuchy, które znajdowały się w szafie, były w moim rozmiarze. Wszystkie były ciemnych odcieniów, ani jednego jasnego koloru. Osoba, która wybierała te ciuchy, na prawdę nie ma gustu. Ale nie miałam nic innego na zmianę, więc założyłam czarną koszulkę, tego samego koloru dżinsy do kolan, oraz czarne trampki. Przeglądając jeszcze raz szafę, przypomniało mi się, o płaszczu, który wczoraj dostałam. Może by tak go przymierzyć? Chyba nic mi się od tego nie stanie. Podeszłam do lustra, i założyłam go na siebie. Gdybym powiedziała, że wyglądam brzydko, skłamałabym, nawet mi pasował. Będę w nim od dzisiaj chodzić, bo tak w zasadzie, w tym budynku nie jest za ciepło.
Nie będę tu za długo, przydało by się po sobie posprzątać. Pościeliłam łóżko, poukładałam ciuchy, które zdążyłam porozwalać po całym pokoju. A teraz trzeba znaleźć jakąś kuchnie, jadanie czy coś, aby odnieść tace. Z wymienionym wyżej przedmiotem, wyszłam z pokoju. Totalnie nie wiem, gdzie mam iść, więc będę szła cały czas w prawo, może gdzieś dojdę. Idąc tak, może z 10 minut, wreszcie dotarłam do kuchni. Akurat przygotowywali deser, na jakieś super ważne spotkanie. A ja, jak to ja musiałam im co nieco zabrać, chyba się nie pogniewają. Trzymają mnie tu siłą, to mają za swoje. Mam pomysł, skoro nie mam zamiaru, długo tu siedzieć, to pozwiedzam. Zobaczę co i jak, może natknę się przypadkiem na jakieś wyjście. Ten budynek ma 10 pięter, i 2 piwnice, przynajmniej tak pisało na mapie budynku. Zaczniemy od tego najwyższego. Poszłam na klatkę schodową, co prawda mają tu windę, ale nie przepadam za nią. Jestem dosyć wysportowana, więc nie sprawi mi dużego problemu trochę wysiłku fizycznego.

Dotarłam na górę, i jednocześnie najmniejsze piętro, ze wszystkich. Było tu wyjście na taras z basenem, parę leżaków oraz szatnia damska i męska. Nic ciekawego. Zeszłam piętro niżej, tu za to było dużo pokoi mieszkalnych, z resztą tak samo jak na trzech kolejnych. Na piątym, był duży salon, z telewizorem. Obok tego pokoju znajdował się pokój strażnika, zgaduję, że mają tam podgląd na monitoring. Będę tu chyba najdłużej przebywać, jedynym minusem jest duża ilość osób.
Zaś na czwartym piętrzę znajduje się mój pokój, kuchnia, główna toaleta oraz biuro szefa. Wracając do ochrony, naprawdę dali mi wolną rękę, totalnie nikt mnie nie pilnuje. Kolejne piętro, tym razem trzecie. Tu mamy kilka mniejszych, i dwie duże sale obrad Mafii, aktualnie wszystkie były wolne.
Na drugim piętrze nie było totalnie nic, oprócz uzbrojonych, jak oni to mówili "Czarnych Jaszczurek". A pierwsze piętro wglądało, jak we wszystkich innych biurowcach, byłą sekretarka, kilka sprzątaczek oraz strefa nazwana "Wi-Fi". Teraz czeka mnie zwiedzanie, podobno najciekawszej części każdego budynku. A mianowicie piwnica, w każdej jest coś strasznego, ta na dodatek należy do Portowej Mafii, może będą trzymali tam jakieś kajaki? Bo co to za Portowa Mafia bez łódki, z nazwy.

Zeszłam po ostatnich schodkach, które mi zostały. Tak jak się mogłam spodziewać, było tu dosyć ciemno, a jedynym światłem byłą stara żarówka. Widać, że często ktoś tutaj chodził. Nie było ani jednego zabrudzenia. Poszłam korytarzem w prawo, było tu dużo rur. Pierwsze drzwi, które zobaczyłam prowadziły do jakiejś sali, gdzie chowało się stare, nie używane meble. Nic nadzwyczajnego. W kolejnym pomieszczeniu, był zestaw "Małego Alchemika" i dużo skórek po cytrynie. Nie jestem pewna, ale był tam koleś, co chyba robił bombę, dziwacznie się przy tym śmiejąc. Ja rozumiem, że to Mafia, ale czemu przyjmują do siebie takich chorych psychicznie ludzi? Postanowiłam olać tego człowieka, i pójść dalej. W kolejnych pomieszczeniach nie było nic ciekawego. Pora zwiedzić drugą piwnicę.

Z wyglądu, była bardzo podobna do tej pierwszej. Jedyną różnicą, rzucającą się na pierwszy rzut oka, była znajdująca się na posadzce krew, i to nawet świeża. Czyli to tu, znajduje się mroczniejsza część mafii. Kierując się, tym razem w lewo, napotkałam sporych rozmiarów lochy. Było tu trochę ludzi. Większość z nich, miała na ciele duże rozcięte rany, które już nawet nie próbowały się goić.
Wiem już, co mnie czeka jak się za bardzo na nich napatoczę. A co gdybym otworzyła wszystkie cele, próbowali by uciec, czy raczej nie mają już na to siły. Gdyby tak na to spojrzeć, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Pewnie myślą, że przyszłam kogoś torturować. Przeszłam przez wszystkie korytarze, na samym końcu znajdował się pokój, to właśnie do niego prowadziły wszystkie ślady krwi. Sala tortur, postanowiłam do niej wejść. Był w niej czarnowłosy porywacz, chyba kogoś przesłuchiwał. Podeszłam bliżej, bo co mi zrobi. Nie może mnie nawet tknąć.
-- Co ty tu robisz -- powiedział. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na samym środku znajdowało się krzesło, ze słynnymi mocnymi pasami, tak aby ofiara nie była w stanie sama się wydostać. Na stoliku obok, znajdowały się przyrządy chirurgiczne i te takie, co ma mechanik. W pomieszczeniu unosił się silny zapach benzyny.
-- Zwiedzam -- odpowiedziałam mu, z wymuszonym uśmiechem. Ten jedynie prychnął w odpowiedzi, i zajął się przesłuchaniem. Postanowiłam trochę pooglądać, na czym to polega.
Czarnowłosy wziął do ręki bodajże skalpel, zmieniam zdanie, wole wyjść. Co by tu porobić. Już wiem, zgaduje, że jest po 15, a na trzydziestym ósmym kanale leci fajny program.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz