Rozdział 11

356 32 30
                                    

UWAGA ROZDZIAŁ ZAWIERA OPIS MORDERSTWA, CZYTASZ NA WŁASNĄ RĘKĘ!!!

Stałam tak chwile czekając na Ranpo. Telewizja w Agencji była dzisiaj włączona, na kanale z wiadomościami, jakby ktoś na coś czekał.

— Dobrze, że już jesteś — szturchnął mnie lekko w ramie detektyw — Mamy dzisiaj nową sprawę — powiedział lekko wzdychając — Ta policja naprawdę nie daje rady beze mnie

— Dazai kazał przekazać, że go dzisiaj nie będzie — rzekłam spokojnym głosem

— Tak jak myślałem — powiedział mamrocząc pod nosem

— A czego dotyczy sprawa — zapytałam kiedy zaczęliśmy schodzić po schodach

— Morderstwo, zginęła kobieta, więcej nie wiem — powiedział otwierając mi bramę do budynku

— Psychol jakiś, jak można było kobietę zabić — odpowiedziałam z obrzydzeniem. Zeszłam po schodach, po czym wyszłam na ulice. Ranpo zrobił dokładnie to samo

— Jakoś jednak można — ręką zasygnalizował kierowcy taxi, aby tu podjechał, po czym wsiedliśmy do tego pojazdu

— Na posterunek czy miejsce zbrodni — zadałam pytanie przegryzając lekko dolna wargę

— Proszę na Korifrift 46 — tym razem zwrócił się do kierowcy

— Napewno tam? Nie pomylił pan adresów — z przodu odezwał się męski głos — Ostatnio jest tam niebezpiecznie — odwrócił się w naszą stronę kierowca

Miał czarne włosy, na których znajdował się ciemnobrązowy beret. Co do ubrań, to miał na sobie niebieską koszule w kratkę i do tego eleganckie spodnie. Miał może z 40 lat, na dłoniach miał lekko widoczne blizny, które starał się zakryć rękawem koszuli. Nie wyglądał na miękkiego, był bardziej muskularny, niż przeciętny człowiek.

— Nie, nie pomyliłem adresów — odpowiedział mu Ranpo — A coś się stało — dopytywał się zielonooki

— Nie wyglądacie na głupich — pokazał na nas swoim palcem — Ostatnio, w tamte rejony jeżdżą tylko kobiety, którym więcej odkrywa niż zakrywa strój, który na sobie mają. No czasami jest z nimi jakiś bogato ubrany napaleniec

— Ciekawe, wie pan może, czy ostatnio ktoś zamawiał taksówkę w tamto miejsce— ponownie zadał pytanie detektyw

— Niech pomyśle, hmm, tak ostatnio jechała tam pękną kobieta, była sama. Chyba miała na sobie czerwoną sukienkę. Była to może 21 godzina.

— Niech pan jedzie, tyle nam wystarczy — przerwał mu Ranpo

Kierowca ruszył, mijaliśmy dużo pięknych bloków, których nigdy nie widziałam. Wszystkie były przeróżnych kolorów. Na jednym balkonie znajdowały się różowe róże, na drugim niebieskie tulipany. Wszystko ze sobą współgrało, jakby problemy miasta, tu nie sięgały.

— Piękna okolica — wymsknęło się z moich ust

— Oj tak, i to bardzo. Chodziłem z żoną do parku, który jest obok — odpowiedział kierowca

— To już pan nie chodzi? Co się stało z pańską żoną — jestem bardzo ciekawa opowieści, a do końca celu naszej podróży, zostało chyba trochę drogi

Milczał, nie chciał mówić. Spojrzałam na Ranpo, który również był ciekawy co się dzieje z jego żoną. Nie mogłam się na niego przestać patrzeć. Jego mina, i ogólnie postawa w jakiej aktualnie siedział była bardzo słodka. Kurde, nie mam telefonu, a zrobiła bym mu zdięcie. Patrzyłam się tak chwile w jego oczy. On chyba to wyczuł, bo spojrzał na mnie niezrozumiale. Ja również odwróciłam szybko wzrok, i tym razem oglądałam widoki za oknem - który również był piękny, ale nie mógł dorównać najlepszemu detektywowi na świecie. Mimowolnie uśmiech zawitał na mojej twarzy.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz