Dzień wyjazdu
Obudziłam się wcześnie rano, wszyscy jeszcze smacznie spali. Gdy spojrzałam na zegarek, okazało się, że jest dopiero 7:30. Dzisiaj muszę się ze wszystkimi pożegnać. Oczywiście przyjadę na święta, ale mimo wszystko nie będzie mnie ponad pół roku. Tak w zasadzie to dopiero zaczęły się wakacje, a ja już jadę. Cóż, zanim pójdę do szkoły, chciałabym poznać trochę miasto, a może nawet i znaleźć jakąś pracę dorywczą? Kto wie co mnie tam czeka. Gdy wstawałam, mocno zaburczało mi w brzuchu, no tak, trzeba coś zjeść. Zeszłam do kuchni. Na śniadanie zrobiłam sobie chleb z masłem oraz szynką. Gdy już się najadłam, przypomniało mi się, że wczoraj nie wzięłam kąpieli.... muszę to nadrobić. Wstałam, zamierzając dojść do łazienki, zahaczyłam o mój pokój aby wyposażyć się w ciuchy na zmianę.
Po długiej i odświeżającej kąpieli, wyszłam z łazienki, rodzice już nie spali. Zeszłam do nich na dół. akurat oglądali telewizje.
Świeże wiadomości prosto z Yokohamy. Zbrojna Agencja Detektywistyczna po raz kolejny udaremniła przemyt nielegalnej broni. Przestępców udało się uchwycić w ręce policji. Nikt nie został ranny. Chwila... właśnie otrzymałam wiadomość, złapani przestępcy uciekli z więzienia. Poszkodowanych jest 20 funkcjonariuszy policji, w tym 4 nie żyje.
W tym momencie tata wyłączył telewizje, patrząc się na mnie smutnym wzrokiem.
--Uważaj tam na siebie córuś--powiedział, wlepiając we mnie swoje brązowe ślepia
--Tak, wiem, mam uważać i nie wychodzić po 21 z domu, bo jest bardzo niebezpiecznie-- powtórzyłam monolog, który słyszę już od ponad dobrych pięciu dni. Naprawdę powoli zaczynam mieć dość tego jak się o mnie martwią. Jestem już prawie dorosła, wiem jak sobie samej poradzić-- Zjadłam już śniadanie, pójdę się spakować --poinformowałam moich rodziców, na co oni skinęli lekko głowami
Z piwnicy wyciągnęłam dwie duże walizki, i wtachałam je po schodach na górę. Matko jakie one są ciężkie, a co dopiero będzie kiedy będą pełne... Załamię się. Dobra, nie ma co marudzić, trzeba się spakować. Ponieważ jadę na bardzo długi okres czasu, to spakowałam całą szafę, a tego trochę było. Oczywiście nie zmieściłam się do wyznaczonych walizek, musiałam spakować dodatkowe cztery plecaki jakie miałam, aby pomieścić tylko te ważniejsze rzeczy, które planowałam zabrać.
Były to takie pierdoły jak ulubiona poduszka, jedyny w swoim rodzaju budzik, ulubiony długopis itp. Samo pakowanie zajęło mi dobre 2 godziny, więc była już jakoś 12. Dobra, teraz trzeba wszystkich pożegnać, bo będą mi wypominali do końca życia, że tego nie zrobiłam.
--Mamo, tato, idę się ze wszystkimi pożegnać-- krzyknęłam, szybko zbiegając po schodach
--Poczekaj, weźmiesz babeczki-- odpowiedziała mi mama. Najprawdopodobniej była w kuchni--Są dla pani Bijori-- Na potwierdzenie moich wcześniejszych myśli, wyszła z pomieszczenia połączonego z kuchnią
--Jasne, ale daj je szybko, bo dużo osób muszę pożegnać-- planowany czas wyjazdu, to była godzina 18:30, więc miałam na tę czynność tylko 6 i pół godziny!
Założyłam buty, które zostawiłam wcześniej na podróż, wzięłam czapkę z daszkiem koloru miętowego, biorąc od mamy pudełko ze smakołykami, wyszłam z domu. Jako pierwszą postanowiłam odwiedzić panią Bijori, głupio by było chodzić po wszystkich z babeczkami, nie częstując ich nimi.
CZYTASZ
Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]
Fanfiction- Czy ty chociaż raz pomyślałaś o kimś innym - spytał ponownie, powoli się uspokajając - Przepraszam - dalej ze spuszczoną głową odpowiedziałam. Nie było mnie na nic innego stać Nawet nie musiałam dokańczać tego co mówiłam wcześniej. On od samego p...