Rozdział 38

191 18 4
                                    

Weekend minął mi bardzo szybko. Cała sobotę spędziłam z Oni, a w niedzielę oprócz zajadania się krakersami i oglądania jakiś losowych filmów lecących w telewizji, spakowałam się na szkolną wycieczkę integracyjną. Przy okazji mając już własny telefon, sprawdziłam w internecie gdzie będziemy nocować. Hotel nie wydawał się jakiś bogaty, ale również zły nie był. Za to szkoła, znajdująca się dosłownie obok, była już lepszej klasy. Boisko miała ogromne, pełen sprzęt do ćwiczeń i nawet basen! Może nie było to jakoś bardzo rozwinięte miasto, ba nawet bardziej by pasowało stwierdzenie "miasteczko", ale rekompensowały to dwie wycieczki do większych pobliskich miast, oraz rozmaite zajęcia detektywistyczne. Oczywiście pobliska policja miała wspomóc realizację tego wszystkiego.

Nazajutrz obudził mnie Ranpo w pełnej gotowości, mówiąc, że pora się szykować do wyjścia. Była już 5:00 rano, a wyjazd planowany był na 6:30. Na szybko zjedliśmy ostatnie kromki chleba, oraz zrobiłam do termosu - który oczywiście niedawno kupiłam z Oni - ciepłą herbatę. Ranpo jak to Ranpo, nie przejął się faktem, że trzeba zrobić coś do jedzenia na drogę, bo stwierdził, że jemu słodycze wystarczą. W zasadzie to cały bagaż, który zapakował, - nie licząc walizki - był przepełniony rozmaitymi słodkościami.

Zamówiona chwilę wcześniej taksówka stała już pod blokiem, dlatego nie czekając dłużej, zeszliśmy z całym gabarytem na dół, by podjechać pod szkolny parking.
Szczerze, ale jestem bardzo podekscytowana tą wycieczką. Nigdy nie zwiedzałam innych miast, a zwłaszcza ulokowanych tak daleko! Natomiast mężczyzna na moje podekscytowanie jedynie patrzył na mnie z zachwytem. Podejrzewam, że dawno temu zdążyło mu się już zwiedzić jakąś część Japonii, może nie koniecznie z zamiarem zwiedzania, a bardziej szukaniem nowych zagadek.

Gdy dojechaliśmy pod szkołe, było jeszcze dwadzieścia minut przed czasem. Nie sądziłam, że ktokolwiek się tak wcześnie pojawi, ale jednak. Na ławce, przed szkolnym wejściem czekali już Firni, Erni oraz Akirig w obecności rudego chłopaka imieniem Redok Soni - który również był kolegą z klasy. Chłopak ewidentnie próbował na swój sposób zaprzyjaźnić się z dziewczynami, ale te widząc mnie, od razu wstały i podbiegły. Pomarańczowo-włosy nie chcąc pozostać sam, również podszedł w moją stronę, ale nieco wolniej.

-- Jesteś już! -- krzyknęły uradowane.

-- Jejku, jak wspaniale, że już jesteś! Nie odpowiadałaś na wiadomości. Martwiliśmy się! -- powiedziała pełna zmartwienia Firni.

Aaa, zapomniałam. Przecież kupując telefon musiałam również kupić zastępczą kartę SIM, przy okazji zmieniając numer telefonu, bo z tamtego nie zostało prawie nic. Przecież na pewno musiały do mnie pisać, a że nie odpowiadałam, musieli się martwić.

-- Nic jej się nie stało, jedynie zniszczyła stary telefon. -- zakomunikował Ranpo, który zdążył już schować swoją walizkę do stojącego obok autokaru. -- Daj. -- powiedział do mnie, po czym nie czekając na moją odpowiedź zabrał spod moich stóp dużą walizkę. Zaskoczona chwilę nie reagowałam, ale gdy się otrząsnęłam było już za późno na reakcję. Walizka była schowana do bagażnika, a Ranpo udał się do środka budynku szkoły.

-- Łał. -- skomentował rudowłosy z charakterystycznym tonem brzmienia. -- To co dziewczyny, z którą mogę siedzieć w autobusie? -- zaśmiałam się cicho pod nosem. Więc to dlatego z nimi rozmawiał. Chociaż dla niego pewnie nie był to jedyny pretekst, by do kogoś podejść i zagadać.

-- Onewa nie ma jeszcze pary. -- odpowiedziała mu Akiriw. -- To ten blond-włosy chłopak o niebieskich oczach. -- dodała, widząc niezrozumienie na twarzy chłopaka. -- Wydaje się być miły i cichy. Może gdy się z nim zaprzyjaźnisz, pokaże nam swoją inną stronę. Z resztą jest przystojny, z nim u boku każda laska będzie się na was patrzyła. -- poklepała go delikatnie po ramieniu.

Młoda Detektyw i Ranpo [ZAKOŃCZONE, TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz