Mały Chłopiec

598 31 4
                                    

Popatrzyłam na piękną sarnę w oddali. Miała piękne brązowe futro, skubała szmaragdową trawę. Zeskoczyłam z gałęzi drzewa i miękko wylądowałam na trawie. Moje bose stopy poczuły lekką wilgoć porannej rosy. Otrzepałam moją białą suknię i poprawiłam tak samo biały kaptur. Powoli ruszyłam w stronę zwierzątka. Moje stopy wyczuwały najmniejszą niezgodność w podłożu. Stanęłam metr od sarny. Ona tylko podniosła głowę i popatrzyła na mnie porozumiewawczo. Za jej pozwoleniem zaczęłam gładzić jej miękkie futro. Każda sekunda w towarzystwie zwierząt sprawiała mi niesamowitą satysfakcję i radość. Chwilę później sarna przytuliła mnie, rozwinęłam skrzydła i owinęłam wokół niej. I zaczęłam nasłuchiwać jej spokojnego serca.

Trzask gałęzi wybudził mnie z transu. Natychmiast od wróciłam się tyłem do sarny i osłoniłam ją skrzydłami. Nie wiedziałam co to było, ale było czuć od niego chęć mordu na tym pięknym stworzeniu. Za drzewa wyłonił się wilk, był najwyraźniej wygłodzony bo jego sierść była nieco mniej świetlista. Rozejrzałam się po okolicy za wilczymi jagodami. Dostrzegłam je 20 metrów od mnie. Musiałam odskoczyć od sarny by zdobyć wilcze jagody i ofiarować wilkowi. Niestety miałam małe szanse na powodzenie. Wilk zbliżał się powoli w moim kierunku. Sarna lekko puknęła mnie w plecy. Od wróciłam się w kierunku sarny i ujrzałam jej piękne oczy. Mówiły one żebym dała jej odejść w imię wilka. Opuściłam skrzydła i odsunęłam się powoli od sarny. Wilk najwyraźniej był zaskoczony bo dopiero po chwili rzucił się na sarnę. Obserwowałam jak drapieżnik zajadał się swoim obiadem. Podszedł do mnie z kawałkiem samego futra i położył mi je pod nogami. Poklepałam go po głowie i zabrałam futro.

Siedziałam na łóżku i patrzyłam się na stół z moją pracą. Pracowałam nad pochłanianiem wizji. Było już prawie gotowe, ale testując ją na ludziach pochłaniały więcej niż wizję. Chciałam odwdzięczyć się Archon'om za odebranie mi ukochanego. Chciałam pozbyć się choć jednego. Podeszłam do stolika i popatrzyłam tępo na szklaną kulkę. Westchnęłam i odeszłam w stronę drewnianych drzwi. Popchnęłam je i wyszłam na zewnątrz. Miałam ochotę pokręcić się po lesie bez celu.

Usłyszałam dziecięcy płacz. Podskoczyłam z zdziwienia. Od tysięcy lat nie słyszałam płaczu dziecka. Walczyła ze mną moja ciekawość i strach. Stałam jak wryta z nadzieją że zaraz dziecko ucichnie. Niestety, 20 minut później dziecko nadal płakało. W końcu przemogłam się i ruszyłam w stronę płaczu. Schowałam się za drzewem i ujrzałam małe dziecko z raną na poliku. Nienawidziłam ludzi ale to potrzebowało pomocy. Podeszłam w miarę blisko dziecka. Popatrzyło się na mnie swoimi maślanymi oczami. Przestało płakać i tylko patrzyło się beznamiętne na mnie. Stałam jak posąg, strach przeszył mnie na wskroś. Co jeśli dziecko chce mnie zabić? Co jeśli to pułapka? Może właśnie dałam się namierzyć Archon'om? Tyle pytań przeszywało moją głowę. Chciałam odlecieć lub uciec, ale po chwili przypomniało mi się, że nie umiem zbytnio latać a dzieciak w każdej chwili mógł mnie złapać za nogę. Wpatrywałam się w niego a on we mnie. Dziecko ziewnęło, jeszcze bardziej się wystraszyłam.
- RAR - odezwał się chłopiec, odskoczyłam. Dziecko też najwyraźniej spanikowało bo się rozpłakało. Usłyszałam jakieś kroki zmierzające w naszym kierunku. Przeraziłam się i zaczęłam gestykulować by się uciszył. Chłopiec po chwili zamilkł. Kroki robiły się głośniejsze z każdą chwilą. W panice złapałam chłopca i wskoczyłam na drzewo. Jacyś ludzie podeszli pod moją kryjówkę. Zasłoniłam chłopcu usta by nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Ludzie prowadzili jakąś rozmowę.
- Daje sobie głowę uciąć, że słyszałem go - powiedział jeden z mężczyzn.
- No nic pewnie go coś zjadło, tylko jak powiedzieć o tym Malory? - drugi zabrał głos.
- Coś się wymyśli - dodał trzeci.
- Dobra zbierajmy się, jak słońce zajdzie to żywi nie wrócimy - dodał po chwili.
 Odeszli w głąb lasu. Dopiero po chwili zrozumiałam, że właśnie porwałam ludzkie dziecko. Trzeba je oddać natychmiast. Popatrzyłam na nie i zamarłam. Chłopiec wisiał spokojnie na mojej sukni. Wzięłam go na ręce i przysunęłam do twarzy.
-Zaraz oddam cię w ręce ludzi - Uśmiech zagościł na mojej twarzy.
 Chłopiec skrzywił się i wydukał:
-M-m-m-mama?
Popatrzyłam na niego jak na wariata. Przytulił mnie i powtarzał cicho "rar". Pękło coś we mnie. Cała nienawiść uleciała i zamiast niej pojawiło się ciepłe uczucie miłości do chłopca. Objęłam go i poczułam że ściska mnie mocniej.
-Mama-powtórzył chłopiec.
-Nie, mów mi Lupical - Chłopak popatrzył na mnie pytająco.
-To moje imię, oznacza rodzina - Postanowiłam wychować go tak jak chciałabym, żeby ludzie byli wychowani. Chciałam by został moim synem...
-Ja jestem Lupical, a ty jesteś.... Razor.

####
Hejj,
Tu autorka. Chciałam się pochwalić że to moja pierwsza książka. Proszę o wyrozumiałość❤️❤️❤️❤️
(jestem korektą i nie umarłam <3)
@KyokoOvO

Wymazana {Oc x Zhongli}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz