Spotkanie

97 10 4
                                    

POV ARON:

Zamieniam się w Lupical... Jest grubo po 11 a ja nadal leże w łóżku. Jak do tego doszło? Podniosłem głowę i rozejrzałem się za jakimś ubraniem. Pajac coś wspominał o tym że kupił mi. Pomrugałem szybko i usiadłem na skraju łóżka. Gdzie on mógł to zostawić? Rozglądałem się za ubraniem. Na biurku leżała jakaś paczka. Zaciekawiony wstałem i podszedłem do paczki. Moją uwagę zwróciła kartka

Będzie ci pasować, słońce <3

Dlaczego on tak do mnie mówi? Jak go znajdę to urwę mu łeb. Otworzyłem paczkę i wyjąłem dziwnie znajome ubrania. Były bardzo podobne do tych które kupiła mi Lupical. W sumie tęsknie za nią... Moją uwagę zwrócił dziwnie durzy kapelusz. Bardzo zabawne... Zabrałem ubranie i ruszyłem się przebrać. 

Wyszedłem z pokoju i pokierowałem się pustym korytarzem. Intrygowało mnie że nigdy nikogo nie było na korytarzu. Przez całą drogę do biura Dottore minąłem może z dwie lub trzy osoby. Stanąłem przed drzwiami do pracowni i otworzyłem je

-Hej-Zamknąłem za sobą drzwi 

-Cześć-Zadowolony głos naukowca rozniósł się po pokoju

-Co tam grzebiesz?-Popatrzyłem się mu przez bark 

-Nic ciekawego, dziś tylko robota papierkowa- Odchylił głowę do tyłu i uśmiechnął się do mnie.

Do głowy wpadł mi pewien irracjonalny pomysł. Chciałem się spotkać z Lupical

-Dasz mi dziś wyjść do Liuye?-Uśmiechnąłem się 

-Po moim trupie-Znów pochylił się nad papierami 

-No weź, chce stąd wyjść-Zachowałem się dość podobnie do dziecka

-Coś za coś-Zaśmiał się i spojrzał na mnie swoimi szkarłatnymi oczami 

-Czego chcesz-Warknąłem oschle 

-No wiesz, ostatnio nie miałem okazji okazać ci jak cię lubię-No oczywiście, sex to jego jedyna karta przetargowa 

-Minęły 2 dni, nie przesadzaj-Przestałem patrzeć w jego stronę 

-Nie to nie-Z powrotem wrócił do papierów 

-No dobra-Przewróciłem oczami 

-To daj mi 30 min-Nadal się uśmiechał.

Ponownie przewróciłem oczami i wyszedłem na korytarz. Ruszyłem z powrotem do pokoju. Przez całą drogę miałem wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Miałem wrażenie że słyszę czyjeś kroki. Zatrzymałem się i ku mojej zgrozy usłyszałem kroki. Odwróciłem się gwałtownie, serce podskoczyło do gardła. Nienaturalnie wielka postać stała kilka metrów od mnie. Jak mogłem tego nie zauważyć? Postać ruszyła biegiem w moim kierunku. Zmaterializowałem harfę i gwałtownie szarpnąłem za struny. Utworzyłem osłonę i sprowadziłem grad ostrych nut. (Sama sobie to wyobraziłam XD) Chwyciłem łuk i strzałę. Strzeliłem do kreatury, obroniła się claymorem. Była dziwnie znajoma, ruchy które wykonywała były bardzo znajome

-Lucical?-Potwór na dźwięk tego imienia stanęła

-Skąd wiesz?-Głos był poważny i oschły-Aron...jak?-Głos zmienił się na załamany i smutny.

Kobieta schowała zbroję i patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Widocznie nie spodziewała się mnie. Rzuciła się na mnie zapłakana. Przytuliłem ją również. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę 

-Szukałam cię...Przepraszam że cię nie znalazłam wcześniej-Nadal szlochała jak dziecko 

-Wiesz, to raczej dobrze że mnie nie znalazłaś-Przytuliłem ją mocniej 

Wymazana {Oc x Zhongli}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz