Od razu gdy dostałam gruntu pod nogami poczułam okropny ból głowy. Nadal tuliłam Arona i trzymałam kota za futro. Zhongli stał nad mną.
- Nie korzystałaś dawno z tego - Popatrzyłam na niego sfrustrowana mając chęć przywaleniu mu. Rozejrzałam się po w okuł.
- Gdzie my jesteśmy? - jak mi ten idiota odpowie że w lesie to przywalę mu bez dwóch zdań.
- Okolice Monstandt - Pomógł mi wstać.
- Nie teleportujesz się nigdzie, wszystko padło - Dodał po chwili ciszy.
Otrzepałam swoją suknię i ubranie chłopca. Ruszyliśmy jakąś ścieżką, Aron lekko popłakiwał. Wzięłam go na ręce i podbiegłam bliżej mężczyzny.- Będziemy mogli kupić coś w mieście? - Nie miałam innego ubrania ani butów.
Cholera w tym lesie nikt nie sprzątał gałązek, zaraz mi drzazga w nogę wejdzie. Zhongli po patrzył po mnie i kiwnął potwierdzająco głową. Widoki był o wiele ładniejsze niż się spodziewałam. Czułam się jak małe dziecko, jakbym nigdy nie opuściła domu. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy.Doszliśmy do miasta, strażnicy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Obdarzyłam ich podobnym spojrzeniem. Miasto wyglądało obłędnie, ludzie biegali uśmiechnięci. Tylko strażnicy chodzili przygnębieni. Mężczyzna prowadził mnie główną ulicą. Krzewy rosnące przy niej idealnie pasowały do wyglądu miasta. Aron szedł obok mnie trzymając Okrucha w rękach. Mój wzrok przyciągnęła jedna kamienna rzecz. Podbiegłam do niej i obejrzałam uważnie z wszystkich stron. Zhongli i Aron wyglądali na lekko zdegustowanych moją postawą. Jescze raz obeszłam to dziwne kamienne coś.
- Co to? - Wrzasnęłam do nich.
Wszyscy w promieniu 10 metrów od nas spojrzeli się na mnie.- Fontanna - Burknął lekko poirytowany mężczyzna.
Aron patrzył na mnie jak wszyscy wokół, czyli jak na niestabilną psychicznie. Podbiegłam z powrotem do nich i ruszyliśmy w dalszą drogę. Szliśmy w milczeniu, a wzrok ludzi oceniał mnie od stóp do głów.W końcu zatrzymaliśmy się przed jakimś barem. Zhongli popatrzył na Arona i na mnie.
- Nie wiem czy was wpuszczą, oboje jesteście niepełnoletni - Zaśmiał się i otworzył drzwi. Gestem zaprosił nas do środka. W barze nie było za wiele osób, z 7. Dziwne było że wszyscy siedzieli przy jednym stole.
- Poczekajcie tu - Polecił nam Zhongli i poszedł w ich kierunku.
Złapałam chłopca za rękę by mi nie uciekł. Byłam pewnie bardziej przerażona niż on, ale cóż. Zhongli przywitał się z nimi i powiedział coś. Wszyscy automatycznie po patrzyli się na nas. Ścisnęłam dzieciaka mocniej za rękę. Jeden z nich wstał i podszedł, miał opaskę na oku i piękne niebieskie włosy.- Jestem Keaya - Mężczyzna wystawił dłoń w naszym kierunku.
Popatrzyłam na niego lekko niepewnie
- Nie bój się nie gryzę - Zaśmiał się radośnie.
Nie miałam pojęcia jak się przedstawić czy imieniem czy nazwiskiem. Wodziłam wzrokiem po mężczyźnie. Uścisnęłam mu rękę i otworzyłam usta by odpowiedzieć.- Lupical, a ten chłopczyk obok to Aron jej podopieczny - Wpadł mi w słowo Zhongli. Uśmiechnęłam się sztucznie w stronę obu mężczyzn. Keaya'i chyba to wystarczyło bo wrócił do stolika. Ja i Aron usiedliśmy na wolnych miejscach i patrzyliśmy się po kolei na każdego z nich. Była tam mała dziewczynka, uśmiechała się do Arona. Ten starał się odwzajemnić uśmiech. Czerwono włosy patrzył w moim kierunku z wielką odrazą. Popatrzyłam się na niego zdegustowana jego zachowaniem. Wiedziałam że jestem w brudnej białej sukni ale bez przesady. Wiercił mi dziurę w oczach swoim odrażającym spojrzeniem. W końcu się wkurzyła, zerwałam się z krzesła i walnęłam rękami w stuł
- Możesz przestać oceniać mnie po ubiorze?! - Troje z nich podskoczyło na krzesłach.
Zhongli zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem.
- Przepraszam... - Usiadłam na krześle i zamilkłam.
Dziewczynka zaczęła stroić głupie miny czym rozbawiła Arona.
CZYTASZ
Wymazana {Oc x Zhongli}
FanfictionNa świecie jest 9 Archon'ów, 7 podstawowych, 1 nieznany i ostatni zapomniany. Legendy powiadały że ostatni z nich był oszustem. Pozostałe 7 Archon'ów usunęło go z ksiąg i z pamięci. Parę tysięcy lat później małe dziecko zaginęło w jednym lesie. Nigd...