Podarunek

155 14 24
                                    

Aron wsuwał śniadanie, a ja czytałam książkę. Zhongli robił coś na górze i bardzo przy tym hałasował. Aron wsuwał płatki jak opętany i bardzo przy tym chlapał. Bawiło mnie to jak mina Keaya'i gdy Diluc podał mu sok zamiast wina. Aron oblizał się i podziękował. Poszedł na górę by ubrać się do wyjścia. Sama również udałam się na górę by spakować wszystko. Pchnęłam lekko drzwi i wsunęłam się do środka. Wzięłam jakąś torebkę i włożyłam do niej kilka sakiewek z morą. Kurz musiał mi wpaść do nosa bo kichnęłam z impetem. Odskoczyłam trochę do tyłu, a na łóżku leżały podobne wisiorki z wizją. To ciekawe pomyślałam i spakowałam je również. Zarzuciłam torbę na ramię i zeszłam na dół. Zhongli i Aron już czekali na mnie z niecierpliwością. Uśmiechnęłam się zadowolona.

- Jak wy to robicie, że tak szybko się pokujecie? - to pytanie nie potrzebowało odpowiedzi. Wyszliśmy z baru i pokierowaliśmy się do wyjścia.

Już chyba 6 godzinę szliśmy i Aron siedział mi na plecach bo był wykończony. Zhongli tylko czasem spoglądał na mnie bardzo rozbawiony. Ten 10 latek warzył swoje choć nie wyglądał. Choć miałam ochotę upaść to wiedziałam że będę musiała wstać i iść dalej bo ten dziad nie zatrzyma się. Zhongli nagle stanął i zdjął ze mnie Arona.

- Teraz ja go poniosę, dobrze? - zapytał zadowolony z siebie.
Ja kiwnęłam głową i odetchnęłam z ulgą. Resztę drogi rozmawialiśmy o różnych i nieistotnych sprawach. 

Siedzieliśmy w jakiejś małe wsi bo było już ciemno. Zhongli pił herbatę i wyglądał jakby mu się mózg wyłączył. Po chwili opluł mnie ziołowym gównem (tak, nie lubię herbaty).

- Zapomniałem o rudym! - wrzasnął przerażony.
Popatrzyłem na niego jak na wariata.

- Jak mogłeś zapomnieć o tym dziwaku?! - wrzasnęłam również przerażona. 

- No zapomniałem, ostatni raz pozwalam mu spać gdzieś indziej niż ja!! - wstał od stołu i miał już ruszyć biegiem.

- Zapomnieliście o mnie!! - zdyszany Childe dobiegł do karczmy.
Dyszał jeszcze przez chwilę i dosiadł się do nas. Jeszcze chyba z milion razy przepraszałam go za moją ignorancję. Mężczyźni byli przyjaciółmi bo sposób porozumiewania się między nimi był nad wyraz osobisty. Złapałam Arona i poszliśmy się przejść jakby samce alpha miały zacząć przeklinać. 

Minęliśmy jakiś budynek i Aron pociągnął mnie  za skrawek sukni. 

- Możemy pójść do fryzjera? - pokazał mi palcem budynek który minęliśmy. 

- Jak mi powiesz co to, to możliwe że się zgodzę - kucnęłam i uśmiechnęłam się. 

- No tam obcinają włosy i takie tam, robią różne fryzury - zaczął mi tłumaczyć jak małemu dziecku. 

- No to chodźmy - pociągnęłam go do wejścia.
Po wejściu do środka chłopiec podszedł  do lady i powiedział coś kobiecie po czym pokazał na mnie palcem.

- Pani się zgadza na to? - zapytała mnie kobieta, ponieważ była lekko zdziwiona.

- Tak - odparłam - Młody chciał tylko przyciąć włosy, nic wielkiego.
Kobieta usadziła Arona na krześle. 

- Może pani sobie pójść pospacerować, zajmie nam to chwilkę - jej głos zabrzmiał niemal błagająco.
Zostawiłam jeszcze sakiewkę mory i wyszłam.

Pokierowałam się do jakiegoś baru. Usiadłam przy stolę i gdy zamówiłam piwo dostałam nagłego ataku smutku. Gdy od razu dostałam picie, zamówiłam następne 5 i zaczęłam pić. Przypomniało mi się że zabiłam własną siostrę a po za nią miliony ludzi. Czułam się jak całkowita idiotka. Chciałam zapaść się pod ziemię. Piłam kufel za kuflem bo tylko to dawało mi uciec od myśli. Obraz zaczął mi się rozstępować, miałam wrażenie że Aron ma niebieskie włosy. Burknęłam coś do niego i dałam mu sakiewkę z morą by dał mi spokój. Piłam dalej i płakałam w najlepsze, gdy odezwał się dziwnie znajomy głos.

Wymazana {Oc x Zhongli}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz