Ukochany Potwór

225 15 0
                                    

Stałam wpatrując się w Potwora. Miał skrzydła ale to nie był smok. Nasze spojrzenie próbowały odnaleźć wspólny język. Venti podszedł do mnie i szepnął.

- Co teraz chcesz z nim zrobić? - Popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Nie mam pojęcia - Zwróciłam wzrok w stroną chłopaka.

- Może odbierzemy mu wizję - Zhongli rzucił lodowatym głosem.

- O co ci chodzi typie?! - Teraz przesadził, nie rozumiałam co do mnie ma.
 Potwór pisnął, odwróciłam wzrok na niego. Zamiast kreatury na skale siedział kotek. Wytrzeszczyłam oczy, chyba nie tylko mnie to zaskoczyło bo zapanowała głucha cisza. Aron podleciał do kota i wziął go na ręce.

- Mogę go adoptować? - Odwrócił się w naszą stroną. 

- NIE!!! - Razem z mężczyzną wrzasnęliśmy na raz.

- Ale dlaczego? - Zapytał się Venti.
- To dziecko zasłużyło na swojego potworka - Złapał chłopaka za ramiona.

- No właśnie, dlaczego?-Aron powtórzył pytanie.
 Zabrałam kota dziecku i odstawiłam na skałę.

- Jest zbyt niebezpieczny - Raiden ubiegła mnie o sekundę.
-Dobra wracam do biblioteki, Zhongli idziesz ze mną - Złapała mężczyznę za nadgarstek i pokierowała nim na wyjścia z lasu.
Stałam z Venti'm jak dwa słupy soli. Od razu gdy zniknęli nam z oczu wybuchliśmy śmiechem. Śmiałam się jak opętana. 

Venti wpadł na ''genialny'' pomysł.

- Choć polatamy - Zerwał się z ziemi i przestraszył kota.

- Ja nie umiem - Prawda był lekko smutna. 

- Każdy umie choć - Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Biegliśmy w stronę klifu. Zbyt długo tu mieszkam by nie wiedzieć skąd zrzucałam kamienie. Pędził jak szalony nie dawałam rady się wyrwać. Mijaliśmy drzewa a kot pędził tuż za nami. Bałam się że może mu się coś stać. Kot dawał jakoś radę, szybko biegał

- Przygotuj się! - Wrzasnął i podskoczył wyciągnął skrzydła.
 Popatrzałam w dół, musiałam wysunąć skrzydła i zacząć nimi machać. Venti złapał mnie mocniej i patrzył na mnie z góry.
- Dasz radę, zacznij machać skrzydłami - i uśmiech nie zniknął mu z twarzy, ale widziałam że długo mnie nie utrzyma.

- Ale, ja nie umiem latać - Patrzyłam się w jego błękitne, świetliste, pełne nadziei i wiary we mnie oczy.
Zaczęłam gorączkowo machać skrzydłami. Venti zwolnił uścisk, zaczęłam gwałtownie spadać w dół. On tylko patrzył na mnie przerażony bez żadnej reakcji. Poczułam lekki ból, nie leżałam na ziemi. Czułam coś dziwnego, rozejrzałam się i zobaczyłam jakąś dłoń trzymającą mnie. Usiadłam i odwróciłam się w stronę potwora. Patrzył na mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Jego ślepia mówiły "Uważaj bo sobie krzywdę zrobisz". Odstawił mnie na klif a ja objęłam jego pysk. Ten objął mnie skrzydłami i popatrzył groźnym wzrokiem w stronę Venti'ego.

Razor słuchał pieśni chłopaka, a ja czytałam książkę którą mi dał. Była ciekawa, opowiadała o życiu, którego sama tak naprawdę nie miałam. Kot spał obok mnie i cichutko pomrukiwał. Zastanawiało mnie jak można spać w najlepsze kiedy Venti drze japę na całego. 

- Jak chcesz go nazwać? - Aron patrzył na mnie swoimi maślanymi oczami.
- Bo chyba go nie nazwałaś - Fakt chyba go nie nazwałam.

- Chyba nazwę go.... - Nie byłam dobra w nazywaniu, Aron zrobiłby to lepiej.
- Ty go nazwij, zrobisz to lepiej - Aron popatrzył na mnie zadowolony.

- Nazwę go Okruszek - To był dziwny pomysł na imię ale zawsze coś.
 Kot skakał po chłopaku i lekko pomiaukiwał. Wyglądali razem tak piękne jakby byli rodziną. Czy ja miałam rodzinę? Jeśli tak to już nie żyją, ale najprawdopodobniej po prostu jej nie mam. Zostało mi cieszyć się moim synem który i tak umrze jak normalny człowiek. Ta ponura myśl snuła się po mojej głowie jak ślimak po kapuście. (wiem mam zajebiste porównania) Chcąc nie chcąc byłam zmęczony całym dniem i zasnęłam mniej lub bardziej słodkim snem.

###
Hej,

Jak to piszę jest 6 grudnia i trzeba życzyć wam wesołych Mikołajek, ja akurat dziś mam prubnę z polskiego i nie jestem tym zachwycona. Życzcie mi powodzenie i nie bijcie za tak krótki rozdział. ❤️❤️❤️(no powiem oczy bolą od spacji, kropek i wgl.~Korekta)

Wymazana {Oc x Zhongli}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz