Łamać Skrupuły

54 8 0
                                    

Ostatnio (Dziś w nocy), doszłam razem z kolegą do pewnej konkluzji. Zdradzi się ona po drodze xD Ale ja was wychujam, nie zdziwię się jak mnie pobijecie po tym XD

###

POV LUPICAL:

Obudziłam się we własnym łóżku. Przerzuciłam się na lewy bok i patrzyłam na swój pokój. Leżałam zastanawiając się po co tu jestem. Ciepły wiatr dostawał się do pomieszczenia sprawiając że czułam się trochę lepiej. Podniosłam się i od razu zabolał mnie brzuch. Po chwili do bólu dołączyła chęć wymiotów. Zerwałam się z łóżka i ledwo utrzymałam się na nogach. Ból nie dawał mi spokoju, tylko nasilał się z każdą sekundą. Złapałam za klamkę i pchnęłam drzwi. Chciałam jak najszybciej znaleźć toaletę. Na złość nie potrafiłam znaleźć drzwi toalet. Mieszkam tu od dawna i nie umiem znaleźć głupiego kibla! W końcu odruch wymiotny przezwyciężył. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Jeszcze bardziej zachciało mi się wypluć zawartość żołądka. Stałam chwile próbując zlokalizować jakiekolwiek drzwi z łazienką. 

Znalazłam w końcu drzwi łazienki i spokojnie uspokoiłam swój żołądek. Oparłam się o ścianę, nie rozumiałam o co chodzi mojemu ciału. Przecież nie miało podstaw do takiego zachowania. Chyba że liczymy wielki wysiłek jaki sobie sprawiłam kilka godzin temu. To w sumie jest świetne wytłumaczenie. Wstałam i wróciłam do pokoju. Stanęłam przy szafie i zaczęłam wybierać sukienkę. Westchnęłam i wybrałam pierwszą lepszą. Ubrałam się w nią i zeszłam na dół. Nikogo nie było na korytarzu. Weszłam do kuchni i zaskoczyłam się nie miło

-Dlaczego kazaliście mi go tam zostawić!?-Harry siedział na jednym końcu stołu

-On i tak jest nieśmiertelny, nie było sensu. My możemy umrzeć, on nie-Gem siedziała na drugim krańcu 

-Ale on jest waszym przyjacielem!-No lekko się zdziwiłam.

Harry i Trisan byli w kłótni po jednej stronie. Weszłam do środka i usiadłam przy stole. Siedziałam chicho i słuchałam jak wydzierają się na siebie. W końcu zaczęło się uspokajać, niestety przez to że Harry się popłakał, a Trisan był zajęty pocieszaniem go. Siedziałam tak i słuchała, nie zawracali na mnie najmniejszej uwagi. Z jednej strony było to dobre, z drugiej zaś doprowadzało mnie do złości. W końcu do pomieszczenia wszedł Aron

-Hej Lupical, jak tam życie? Sprzyja ci?-Słowa Dottore wzbudziły we mnie niewyobrażalną złość.

Wstałam z krzesła i przywaliłam mu w twarz. Wszyscy w kuchni zerwali się na równe nogi i zamarli. Złość jaka przez mnie przepływała była porównywalna do bólu jak mi zadawano

-Jesteś najgorszą osobą jaką znalazłam! Nigdy nic nie zrobiłeś by ktokolwiek wokół ciebie był szczęśliwy!-Mężczyzna stał jak słup soli

-Lupical, spokojnie-Kaeya podszedł bliżej mnie

-Przepraszam...-Cała energia uleciała ze mnie i usiadłam z powrotem na swoim miejscu.

Jeszcze przez dłuższą chwilę panowała cisza. Czułam na sobie wzrok ich wszystkich. Było to lekko przerażające, na swój sposób.

***

Wracałam powoli ze spaceru. Chodź znałam to miejsce doskonale, czułam się jak w obcym miejscu. Miasto wydawało się obce, a ludzie obcy. Szłam po schodach do swojego pokoju. Nic się nigdzie nie działo. Byłam tym niepocieszona. Wolałabym żeby coś wybuchło lub coś w tym stylu. Słońce powoli chowało się za horyzont. Zanim dojdę do pokoju to już zajdzie. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Długo tu nie wytrzymam w takim stanie. Albo się przyzwyczaję do myśli że jestem wykorzystywana, albo pozbędę się ich na wieki

Wymazana {Oc x Zhongli}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz