Trening

159 15 13
                                    

Siedziałam na ławce smutna. Nie wiem co się dzieje z Razorem. Może jest z Bennet'em albo mnie szuka. Siedziałam zamyślona przez cały poranek. Nagle na głównej ulicy zaczęło być bardzo dużo ludzi. Wstałam z ławki i poszłam za tłumem, ludzie szli w ciszy i spokoju. Rozglądałam się za kimś znajomym. Niestety nikogo nie zauważyłam. Doszłam do wielkiego budynku, przy wejściu do niego stała kobieta. Zaprosiła nas do środka, wszyscy zaczęli zajmować miejsca w ławkach. Usiadłam obok jakiejś kobiety. Na środek sali wyszedł facet w sukni, zaśmiałam się pod nosem gdy go zobaczyłam. Zaczął wydawać nam rozkazy i wszyscy wykonywali je posłusznie. Jakaś kobieta zauważyła że nadal stoję zamiast klękać i podeszła do mnie.

- Przepraszam wszystko z panią w porządku? Może mam zawołać pomoc? - Kobieta chwyciła mnie za ramię.
Popatrzyłam na nią przerażonym wzrokiem.

- Nie, ja..ja -
Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
- Muszę coś załatwić - Wybiegłam z tego budynku.
Ci ludzie mają coś nie po kolei w głowach. Poczułam że brakuje mi gruntu pod nogami. Schody, zapomniałam o schodach. Stoczyłam się po nich w bolesny sposób. Wszystko mnie bolało, ale udało mi się wstać .

- Widzę że nie przepadasz za kościołami - Zimny acz rozbawiony głos zadudnił mi w uchach, Diluc musiał zobaczyć jak spadam z schodów.

- Gdybym wiedziała że ludzie tam robią dziwne rzeczy to bym nie wchodziła - Podeszłam do niego bliżej i uśmiechnęłam się.

- Jean cię szuka, mówi że chce zobaczyć jak walczysz - Przeciągnął się leniwie.

- Gdzie będę mogła ją znaleźć - Zapytałam uprzejmie.
Diluc pokazał mi palcem na bramę wejściową.

-Tam czeka-Odszedł w innym kierunku, a ja ruszyłam w stronę bramy wejściowej.

Jean stała z Eulą, obie były pochłonięte rozmową. Podeszłam bliżej.

- Szukałaś mnie Jean? - Powitałam ją uśmiechem.

- Tak, chcemy z Eulą zabrać cię na trening - Eula pokiwała głową na znak potwierdzenia.

- No to chodźmy - Zawołałam ochoczo i ruszyłam za kobietami.

- Na treningu znajdziemy ci wyzje którą zgubiłaś - Niebiesko włosa oznajmiła mi zadowolona.

- W jaki sposób znajdziemy? - Spytałam zaciekawiona sposobem.

- Pokażę nam lokalizacje twojej wizji lub jakiejś wolnej - Jean wyprzedziła w odpowiedzi Eule.

Po długiej przerwie dotarliśmy do łąki. Rozejrzałam się bacznie i zobaczyłam dziwne kreatury.

- Co to? - Pokazałam palcem stworki.

- Coś co musisz zabić, nazywamy je Gobliny - Eula odpowiedziała mi rozbawionym głosem.

- Teraz idź i je zabij - Jean wydała mi rozkaz.

Stałam od nich jakieś 10 metrów. Kilka tańczyło a reszta spała. Nic trudnego. Mówiłam sobie w duchu. Dasz radę pokonasz to coś. Dawałam sobie otuchy jak tylko umiałam. Wyciągnęłam claymore i wymierzyłam w nich. Wzięłam głęboki oddech i przywaliłam w jednego z nich. Reszta spojrzała na mnie wściekła. Rzucili się na mnie z maczugami a jeden z nich miał wielki topór. Rzuciłam się do ucieczki, a oni za mną. Największy z nich przyspieszył i w ostatniej chwili uskoczyłam. Wdrapałam się przerażona na drzewo.

- Pomóżcie mi - Wrzasnęła w stronę kobiet.
One śmiały się w najlepsze wręcz płakały. Gobliny stanęły pod drzewem i patrzyły na mnie. Jeden z nich strzelił z kuszy w moim kierunku. Strzała chybiła o milimetr. Przypomniał mi się ból związany z strzałami i znów usłyszałam ten głos. Widzisz? Śmieją się z ciebie. Nie umiesz pokonać byle stworka. Zaśmiał się drwiąco. Rozejrzałam się i zobaczyłam mój claymore leżący na ziemi jakby nigdy nic. Przełknęłam ślinę i zeskoczyłam z drzewa. Uniknęłam wszystkich ciosów zadanych w moim kierunku i złapałam za miecz dwuręczny. Podbiegłam do pierwszego i od rąbałam mu łeb. Drugi i trzeci skończył podobnie. Największy wyprowadził cios. Cudem uniknęłam ciosu i przeszłam do ataku. Wyładowywałam na nim całą swoją złość i żal do świata. Chwilę później padł z zmęczenia. Jean podeszła do mnie.

Wymazana {Oc x Zhongli}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz