- Tiana!-brunetka usłyszała cichy szept za swoimi plecami.
Ślizgonka uniosła wzrok na McGonagall, która siedziała przy swoim biurku i sprawdzała jakieś wypracowania, kiedy oni mieli czytać temat. Nie patrzyła na klasę, całe szczęście.
- Tak?-spytała, odwracając się do Venus i Lucasa.
- Jesteś jakaś blada-stwierdził McKinnon, przekrzywiając swoją głowę i przyglądając się dziewczynie.
- Mało spałam-skłamała.-Jest okej.
- Jakoś nie wygląda-stwierdziła Cregence.Tiana widziała kątem oka, jak Adrian patrzy w ich stronę. Zaciskał pięść na piórze i starał się udawać, że nic go to nie obchodzi. Co było najciekawsze w tej całej sytuacji, Black czuła jego emocje. Nie wiedziała jak to jest możliwe. Przecież emocje nie pachną! A od niego czuć było złość i zazdrość.
- Jest dobrze-zapewniła Black, czując ich zmartwienie.-Serio. To tylko niewyspanie.
- Co to za rozmowy?-spytała nauczycielka, a cała trójka wymieniła porozumiewawcze spojrzenia.-Mieliście czytać temat, który zaraz będziemy omawiać. Panno Black, proszę się odwrócić.Tiana wykonała polecenie z westchnieniem, cisnącym się jej na usta. No pięknie... Do tego jeszcze poczuła to zadowolenie bijące od Pucey'a. Zaczynała mieć go dość. Najpierw naprawdę chciała się z nim pogodzić, ale po wczorajszej rozmowie? Szczerze w to wątpiła.
- Oh...-wyrwało się nauczycielce i szybko zerknęła na kalendarz w taki sposób, że tylko ślizgonka mogła to zauważyć.-Panno Black, nie jest pani czasem chora?-spytała.
- Mówiłem-szepnął Lucas, a dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie, pani profesor-odparła.-To tylko z niewyspania-dodała, czując zaciekawienie Adriana.Że też musiała wyczuwać właśnie jego! Ugh! Nie rozumiała czemu to robi, ani jak to robi, ale strasznie ją to mierzwiło.
- Może jednak będzie lepiej, jak uda się pani do Skrzydła Szpitalnego-stwierdziła McGonagall. Tiana westchnęła, wiedząc, że nie wygra.
- Zróbcie mi notatki, dobrze?-spytała, odwracając się do tyłu i pakując swoje rzeczy.
- Pani profesor?-Lucas podniósł nagle rękę w górę.
- Tak, panie McKinnon?„Teraz to do niego mówi po nazwisku, co?" przeszło ślizgonce przez myśli. Venus cały czas przyglądała się dziewczynie ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Naprawdę ją polubiła. Black była jedną z dwóch osób spoza domu orła, które faktycznie wpuściła do swojego dormitorium. No i Cregence miała również wrażenie, że zbytnio się od siebie nie różnią. Może nawet, za jakiś czas, zdołają się zaprzyjaźnić? Krukonka miała wielką nadzieję, że tak będzie.
- Tiana wygląda na bardzo bladą-powiedział.
- Cieszę się, że pan to zauważył-odparła McGonagall. Tiana spojrzała na Venus z rozbawieniem wymalowanym w jej oczach.
- Może będzie lepiej, jeśli ktoś ją odprowadzi?-ciągnął dalej puchon.-Może zemdleć i co wtedy? A jak spadnie ze schodów i coś sobie zrobi?
- Dużym zmartwieniem to nie będzie...-mruknął jakiś krukon z tyłu klasy. Tiana puściła to mimo uszu.
- I jak sądzę, pan zgłasza się na ochotnika, tak?-zapytała nauczycielka, patrząc na Lucasa.
- Oczywiście-chłopak wyszczerzył się radośnie.Kobieta pokręciła głową, a Lucas miał wrażenie, że widziała w nim kogoś z jego wujostwa. Prawdopodobnie Marlene, choć pewności nie miał.
- Niech będzie-odparła, a puchon uśmiechnął się radośnie i wstał z krzesła jak poparzony.-Ale ma pan tu wrócić, panie McKinnon.
- To chyba była zła decyzja-Venus zaśmiała się pod nosem.
- Oczywiście, pani profesor!-odparł, zamykając drzwi za sobą i Tianą.Black spojrzała na niego z pobłażaniem, widząc jak cieszy go możliwość chwilowej ucieczki z transmutacji.
- Dobrze się bawisz?-spytała.
- Wyśmienicie-uśmiechnął się radośnie.-A jak z tobą? To z powodu pełni?
- Ciszej!-syknęła, by po chwili rozejrzeć się dookoła i skinąć głową.-Tak. To z powodu pełni.
- Też się przemieniasz? Robisz coś niezwykłego? Czy tylko wyglądasz na chorą i...
- Chciałeś mnie odprowadzić, to prowadź-przerwała mu.-Żebym nie spadła ze schodów-dodała, uśmiechając się lekko.Lucas pokłonił się teatralnie, wskazując kierunek, w którym mieli iść, a Black zaśmiała się.
- Pajac-powiedziała cicho.
- Wilczek-odparł, obserwując złowieszcze spojrzenie rówieśniczki.-Oj, no dobra! Księżyc? Nie... Księżyc nie pasuje. Droga mleczna?
- Gwiazda?-podsunęła brunetka, śmiejąc się pod nosem. Miała nadzieję, że nie będzie tego używał.
- Gwiazda... Gwiazda...-puchon zaczął się zastanawiać.-Skąd to wzięłaś?
- Tiana Adara Black. Adara to jedna z gwiazd w konstelacji Wielkiego Psa.
- Ha! Gwiazdeczka!-uśmiechnął się.
- Nie...
- Tak! Idealnie!
- Lucas...
- Nasza Gwiazdeczka-zaśmiał się, nic nie robiąc sobie z faktu morderczego spojrzenia brunetki.-Hej! Oczy ci świecą!
- Mierda-mruknęła, odwracając głowę.
- Po jakiemu to?
- Hiszpański-odparła, patrząc na czubku swoich butów.
- A co znaczy?-zapytał, wieszając się jej na ramieniu.
- Koleha-mruknęła niewyraźnie.
- Co?-zdziwił się.
- Cholera-powtórzyła trochę głośniej.-Z resztą nie ważne. Jesteśmy już pod Skrzydłem, Pajacu-powiedziała, akcentując ostatnie słowo.
- Widzę, Gwiazdko-odparł, uśmiechając się szeroko.-Venus zrobi ci notatki.
- A ty?-spytała.
- A ja będę na niej żerował jak pasożyt-powiedział, uśmiechając się głupikowato.-Trzymaj się, Black!-dodał, kiedy dziewczyna otworzyła drzwi do królestwa pani Pomfrey.Brunetka pokręciła głową z rozbawieniem, wchodząc do środka i uśmiechając się szeroko.
- No w końcu!-rozległ się głos pani Pomfrey.-Myślałam, że już nie przyjdziesz.
- Taki miałam zamiar-stwierdziła ślizgonka, mrucząc pod nosem.
- Nonsens-odparła starsza czarownica.-Oczy ci świecą na tyle mocno, że byłoby je widać z odległości osiemnastu stóp. No? Siadaj sobie, a najlepiej to się połóż. I nie ma wymykania się w środku nocy jak ostatnio-kobieta pogroziła jej palcem.Black wytrzeszczyła oczy w zdziwieniu, a pielęgniarka uśmiechnęła się pod nosem.
- A-ale pani wie?-zdziwiła się.
- Zaklęcie monitorujące, Tiano-odparła.-Jeśli wszystko będzie dobrze, jutro wrócisz na lekcje-dodała, kierując się do swojego składzika.
- Pani Pomfrey?-spytała ślizgonka, a kobieta zatrzymała się w półkroku.-Czy to normalne, że czuję emocje innych?Pielęgniarka odwróciła się do niej, a pasmo siwych włosów opadło na jej twarz. Przez chwilę patrzyła na dwunastolatkę nieodgadnionym wzrokiem, by później skinąć głową.
- Tak, to normalne-oznajmiła, a Tiana odetchnęła z ulgą.-Ale dość szybko się u ciebie pojawiło.
- Ma pani jakieś książki o tym... O hybrydach?-zapytała niepewnie.
- Coś się znajdzie-odparła pielęgniarka, uśmiechając się lekko i mrugając do dziewczyny jednym okiem.Tiana oddała uśmiech i tym razem nie wymknęła się w nocy, żeby najeść się pianek z Lucasem.
_______________________________________Ukochane zdalne wszystkich uczniów, co?
Odpoczynek się przyda, ale jeśli potrwa to dłużej to ja podziękuję.
W każdym razie mam teraz okazję siedzieć na polskim i po kryjomu wyjadać ćwikłę z chrzanem, która nie powinna znaleźć się w moich rękach. „Zostaw, to na święta" i tak dalej...
Życzę wam wszystkiego dobrego z okazji świąt, Yule czy czegokolwiek, co obchodzicie. No i powodzenia na tym zdalnym, bo doskonale zdaję sobie sprawę jak to potrafi wyglądać. Dużych prezentów, żeby nie musieć dzielić się opłatkiem z tą jedną ciotką i radości z życia, to przede wszystkim.
Widzimy się przed Nowym Rokiem ;)
Wszystkiego dobrego, Bielik
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...