Sierociniec Wool's był ciekawym miejscem. Tiana nie mogła powiedzieć, że było odwrotnie. Był dość ponurym, prostokątnym gmachem, który został otoczony starymi sztachetami.
- Wewnątrz nie jest lepiej-oznajmił Lucas, ciągnąc ją za sobą po schodach.
Black idąc w kierunku starych, zmurszałych drzwi, czuła się obserwowana. Coś mówiło jej, że była w miejscu, które zdecydowanie nie było odpowiednim miejscem dla niej. Uniosła głowę, zauważając rudą czuprynę, wychylającą się przez jedno z okien. Wyrazu twarzy chłopaka nie można było odgadnąć. Równocześnie spokojny, ale i pełen napięcia. Tiana spróbowała wyczytać jego uczucia, jednak ku jej zdziwieniu, w tamtym momencie nie odczuwał nic. Spojrzała na Lucasa i zdała sobie sprawę, że jej przyjaciel był taki sam. Bez krztyny radości, czy smutku. Nie mogła wyczuć nic. Jakby byli zwykłymi marionetkami, które nie mają duszy i nie potrafią żyć bez rozkazów.
- Nie podoba mi się to miejsce-szepnęła.-Jest jakieś... Dziwne.
- Załatwimy zgodę i znikamy-odparł blondyn, otwierając stare drzwi.
- Lucasie McKinnon!-rozległo się od razu.-Chłopcze, gdzie ty się szlajasz i co to za pannica?Przed nimi stała ciemnowłosa kobieta. Pojedyncze pasma jej włosów były już siwe, a na twarzy zdecydowanie widać było pełno zmarszczek. Jej nos był długi jak konewka, a za gumką od długiej spódnicy miała powciskanych kilka szmat. Jedne były brudne, drugie w miarę czyste. Jej wzrok zdecydowanie mógłby przyprawić o dreszcze. Jeszcze ostrzejszy i jeszcze bardziej surowy od tego, którym posługiwała się McGonagall. Tiana poczuła wielką niechęć do tej kobiety.
- Dzień dobry, pani Bishop-mruknął.-To jest Tiana, moja koleżanka ze szkoły.
- Dzień dobry, proszę pani-powiedziała Black, wyciągając list z kieszeni bluzy.
- A to co?-spytała kobieta, wyciągając pomarszczoną, chudą dłoń.-Jakiś list od dyrekcji tej waszej szkoły dla dziwnych i dziwniejszych? Już Lewis robi nam wystarczająco dużo kłopotów, McKinnon. Jeżeli wywalili cię z placówki, za którą żadne z nas nie musiało płacić...
- Nie, nie!-przerwała Tiana, chcąc ratować przyjaciela.-To list do pani, od mojego ojca. Chcielibyśmy, żeby Lucas mógł spędzić z nami dwa tygodnie wakacji.
- Nawet was nie znam!-odparła mugolka, a blondyn wywrócił oczami.-Nie pozwolę, żeby jacyś dziwaczni ludzie, w których normalność szczerze wątpię, zabrali do siebie dziecko spod mojej opieki.
- Proszę po prostu tam zajrzeć, pani Bishop-westchnął Lucas.
- Nie tym tonem, młody człowieku!-oburzyła się, rozrywając kopertę.Tiana zauważyła, że za jej plecami, w cieniu, na schodach, stoi chłopak, którego widziała wcześniej. Piegowaty rudzielec ze starą, poprzecieraną czapką naciągniętą na uszy. Kieszenie wypychał czymś, czego nie mogła dostrzec, ale zdecydowanie było to coś małego. Najwyżej wielkości pięści. Był jakieś dwa lata starszy od niej. Miał mocno kręcone włosy i rozciętą wargę. Podłużna twarz, krzywy nos jakby ktoś go złamał i świdrujące, miodowe spojrzenie. Mrugnął do niej i przyłożył dwa palce do skroni, salutując. Black uniosła brew i zmierzyła go wzrokiem, a na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
Zdecydowanie pasowałby na Huncwota.
- Patrz-usłyszała szept Lucasa.
Chłopak przyglądał się opiekunce, trzymającej list. Z każdą linijką tekstu, jaką przeczytała, zdawała się być bardziej rozluźniona. Tiana uśmiechnęła się pod nosem. Mogła się spodziewać, że Remus zaczarował ten pergamin. W końcu nie bez powodu napisał, żeby go nie otwierali.
Pani Bishop złożyła list i włożyła go spowrotem do koperty. Jej wzrok był nieco zamglony, a na usta cisnął się swego rodzaju nostalgiczny, ale i paskudny uśmiech. Spojrzała na ich dwójkę, by następnie poprawić Lucasowi włosy. Ten spojrzał na przyjaciółkę z przerażeniem w oczach, a Tiana powstrzymywała śmiech.
- No dobrze, dzieci-oznajmiła delikatnym tonem.
Rudzielec na schodach wytrzeszczyła oczy w niedowierzaniu. Zaczął zastanawiać się kto jest ojcem tej dziewczyny, skoro Bishop tak nagle całkowicie zmieniła swoje zachowanie w stosunku do niej i Lucasa.
- Możecie iść. Lucas, baw się dobrze z przyjaciółmi ze szkoły-mówiła.-Jestem pewna, że będziesz bezpieczny w rękach panny Black i jej ojca-następnie zwróciła się do Tiany.-Odstaw go tutaj za dwa tygodnie, dobrze, kochana?
- Tak, proszę pani-brunetka uśmiechnęła się lekko, kiwając głową.
- No? Idźcie, idźcie. Bawcie się dobrze i korzystajcie z wakacji!-oznajmiła, ruszając na lewo i znikając w korytarzu.
- Oficjalnie wielbię pana Lupina-stwierdził Lucas.
- Ma kilka sztuczek w zanadrzu-odparła Black.
- Musi nas ich nauczyć, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?-spytał, a jego oczy błyszczały z ekscytacji.-Tia, bylibyśmy niepokonani, a McGonagall byłaby tak nam przychylna jak tobie przychylny jest Snape!Dziewczyna zaczęła się śmiać, a za nią poszedł Lucas. Oj tak, Snape zdecydowanie ją faworyzował. Ajeśli faworyzował ją, robił to również wobec jej przyjaciół.
- Nie wiem jak udało się wam przekonać tę starą jędzę-usłyszeli nagle głos.
- Hej, Jake-powiedział blondyn, patrząc na rudzielca.-To jest Tiana. Tiana, to Jake.
- Niech zgadnę-powiedziała czarownica.-Ten Lewis, który robi dużo kłopotu?
- A ty niby skąd wiedziałaś?-spytał, poprawiając swoją czapkę na głowie.
- Twarz cię zdradza-uśmiechnęła się, widząc uniesiony kącik jego ust.-Poza tym masz rozciętą wargę i wydaje mi się, albo ktoś ci kiedyś złamał nos.
- Spostrzegawcza-stwierdził z uznaniem, obejmując Lucasa ramieniem.-A nos złamał mi ten o to koleżka.
- Luke!
- To było dawno-stwierdził puchon, by zgromić rudzielca wzrokiem.-I nieprawda.
- Oczywiście-odparł Lewis, puszczając chłopakowi oczko.-To co, McKinnon? Widzimy się za dwa tygodnie? Piękną panią również chętnie spotkam-dodał, kłaniając się teatralnie i znikając na schodach.Tiana pokręciła głową z politowaniem. O tak. On zdecydowanie pasował na Huncwota.
- Rumienisz się, Luke-stwierdziła, patrząc na blondwłosego przyjaciela.
- Wcale nie-odparł, chcąc jak najszybciej schować twarz w przydługich włosach.
- Właśnie, że tak-odparła, otwierając drzwi sierocińca i zbiegając po schodach prosto na chodnik.
- Na Merlina, wcale nie!-oburzył się.
- Zdajesz sobie sprawę, że mam dwóch ojców, prawda?-spytała.-Dla mnie to nie jest nic dziwnego. Poza tym, podejrzewam, że Dora chodzi z Nicolą Summers, ale nie chce mi jeszcze mówić i...
- Tiana!-powiedział wściekle, a ta zaczęła się śmiać.-Też mi przyjaciółka. A ja tutaj unikam tematu Avady, żeby ci nie zrobić przykrości w związku z twoimi wspomnieniami, a ty...
- Luke-przerwała, chwytając go za ramiona.Chłopak patrzył prosto w jej oczy, odnajdując spokój. Nie rozumiał jak mogła być taka opanowana, kiedy on właśnie zaczął wyciągać na światło dzienne to, co mu przekazała z dala od uszu reszty ich przyjaciół.
- Mówiłam ci już-oznajmiła.-Możesz nam powiedzieć o wszystkim. Ja wam zaufałam w sprawie Remusa, więc liczę na to, że wy też będziecie mi ufać. Ślizgoni raczej nie gryzą, wiesz?
- Ale zatruwają jadem-odparł z szelmowskim uśmiechem.
- Ty!-brunetka zmrużyła wściekle oczy, obserwując jak blondyn biegnie jak najdalej od niej.-Wracaj tu!
- Taka prawda, Gwiazdeczko!-krzyknął, przedzierając się przez tłum.Black zaśmiała się pod nosem, kiedy potknął się o własne nogi i upadł na chodnik. Podeszła do niego, podając mu dłoń, a ten przywdział na twarz najbardziej niewinny uśmiech na jaki było go stać.
- Jak z Draco-stwierdziła.
- On też truje jadem?-spytał puchon, za co dostał otwartą dłonią po głowie.Po chwili obydwoje śmiali się, kierując swoje kroki w stronę Grimmauld Place numer 12.
_______________________________________Koniec roku, moi drodzy!
Jakieś plany? Ja mam zawalony cały lipiec i początek sierpnia przez wyjazdy i zwiedzanie, a jak u was? Ledwo staniecie w domu i znowu trzeba się pakować, czy wręcz przeciwnie?Czeka mnie jutro 5 godzin w podróży, dlatego postaram się napisać kilka rozdziałów, żeby mieć je "w zanadrzu". Zapewne znowu zabraknie mi internetu, więc zostanie mi wyłącznie pisanie. Dzięki temu już teraz wiem, że będę miała jakieś zajęcie i nie będę musiała bezmyślnie gapić się przed siebie w samochodzie.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...