86. Yule

906 83 7
                                    

- Witam wszystkich!

Głos Lucjusza był donośny na tyle, by każdy na sali mógł go usłyszeć. Ubrany był jak przystało, w białe szaty, a jego długie włosy zaczesane były do tyłu. Dokładnie w ten sam sposób, co u jego syna.

- Witam was nie tylko na balu, którego przygotowanie powierzyła mi moja bratanica w imieniu rodu Black...

Tu rozległy się oklaski skierowane zarówno w stronę mężczyzny jak i trzynastolatki, która pokłoniła się kilka razy, zanim brawa ucichły. Michael cały czas patrzył na nią wpatrzony jak w obrazek.

- Ale i na specjalnym wydarzeniu, które nie miało miejsca w żadnym czystokrwistym rodzie Wielkiej Brytanii od czasów wojny!-zakończył Malfoy, wbijając swój wzrok w ciemnowłosą ślizgonkę.-Adaro, zostawiam głos tobie.
- Adaro?-rozległo się za jej plecami kilka znajomych głosów.
- Później-szepnęła tylko, wchodząc na podest i stając koło wuja.

Venus, Lucas i Adrian stali teraz obok Michaela. Był to drugi rząd, tuż przed nimi znajdował się najmłodszy rocznik ślizgonów. Pansy stała w przepięknej sukni wyhaftowanej srebrną nicią we wzór bratków. Zdecydowanie przykuwała uwagę. Miała wielki potencjał i Tiana z daleka go dostrzegała.

- Dziękuję bardzo!-powiedziała Black.-Myślę, że wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że jestem ostatnią z rodu i nazwisko Black za kilkanaście lat może przestać istnieć!

Na sali rozległy się niezadowolone pomruki. Wszyscy znali sytuację. Była tragiczna. To samo spotkało Rosier'ów. Jedyny ród, który kiedykolwiek stał nad Black'ami.

- Jednakże dzisiejszego wieczoru-kontynuowała Tiana.-Chciałabym przysiąc, że niezależnie od tego za kogo wyjdę i niezależnie komu urodzę syna, dziecko będzie czystokrwiste! Nazwisko pierworodnego spadkobiercy będzie czarne niczym nocne niebo, a ród nie wyginie niczym wielu innych przed nami!

Czasami nawet arystokracja zachowywała się jak dzicz. I to był właśnie ten moment. Niektórych mogły dziwić takie słowa z ust nastolatki, jednak dla niej? Dla niej nie było to niczym nadzwyczajnym. Czekała tylko aż przestaną wiwatować, by mogła kontynuować.

- Dzisiejszej nocy, już za chwilę, będziecie świadkiem naznaczenia na głowy rodów dwóch nieletnich czarodziejów!-oznajmiła, a na sali rozległo się głośne, zdumione "ohhh".-Ceremonię przeprowadzi zaufany mi człowiek, którego darzę wielkim szacunkiem...-mówiła dalej, a wszyscy słuchali.-Jednak najpierw winna jestem przedstawić drugą z osób, która obejmie kiedyś stanowisko najważniejszego z rodu. Draco...

Blondyn spojrzał na nią ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Pansy i Blaise popychali go do przodu, a on szedł niczym baranek na rzeź.

- Toujours pur-szepnęła Black, gdy stanął obok niej.
- Nic nie rozumiem. To...
- Poczekaj chwilę-dodała, uśmiechajac się lekko.-Profesorze Severusie Snape...

Patrzyła prosto na ciemnowłosego. Był jedyną osobą, która nie ubrała się na biało. Nie musiał. Miał ten dar, że nigdy nie był zauważany w tłumie. Dzięki temu nie potrzebował stosować się do zasad dotyczących stroju.

- Oczekujemy na mistrza ceremonii-dodała Black.

Snape wyszedł na podest, stając pomiędzy nią i Malfoy'em. Draco wiedział co robić dzięki wieloma przygotowaniom, które odbyły się jeszcze przed przyjazdem do Hogwartu. Jednak nigdy nie sądził, że zostanie uznany za oficjalną głowę rodu (wprawdzie oczekującą na objęcie stanowiska) w pierwszej klasie. To było... niesamowite. Był chyba najmłodszym w historii!

Nauczyciel eliksirów odwrócił się do brunetki, która wyciągnęła dłonie do przodu. Również wiedziała co robić. Ćwiczyła to z profesorem jeszcze w Hogwarcie. "Najciemniej pod latarnią", a Dumbledore nie musiał wiedzieć o wszystkim.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz