Tiana obudziła się w samym środku nocy, czując czyjąś obecność w swojej sypialni. Sam fakt, że miała problem ze snem odkąd widziała śmierć w Departamencie Tajemnic tylko zaczął się pogłębiać w momencie przyjęcia przez nią znaku.
- Jesteś jak każdy inny Black, który stąpał po tym świecie, co?
Brunetka zerwała się na równe nogi, słysząc głos. Podparła się na przedramionach, szukając po omacku skąd ten dźwięk dobiegał.
- Wszyscy żyjecie bez niewinności. Z purystyczną ideą płynącą w waszych żyłach. Tobie udało się oszukać wielu ludzi. Łącznie ze mną.
Tiana odkryła kołdrę, stawiając boże nogi na zimnej posadzce. Bez magii niczego nie zdziała, zdawała sobie z tego sprawę. Jednak ten głos męczył ją od miesięcy. Zawsze w nocy, gdy nikt inny nie mógł go usłyszeć.
- Wcale mi ciebie nie szkoda. Twoja śmierć była potrzebna całej czarodziejskiej społeczności.
- Kim jesteś?-spytała przerażona brunetka.-Czego chcesz?Nie dostała odpowiedzi. Ruszyła przed siebie, nie dostrzegając kompletnie nic.
Ciemność.
Brunetka odetchnęła głęboko, przejeżdżając dłonią po twarzy. To był tylko jakiś dziwny sen... Musiał być.
Usiadła na łóżku, by ponownie położyć się i zasnąć. Jednak nie było jej to dane.
Czarodziej pochylił się nad nią, przyglądając uważnie. Był na tyle cicho, że Tiana go nawet nie usłyszała. Dopiero, gdy zacisnął dłonie na jej szyi, zdała sobie sprawę, że nadal jest obecny w jej sypialni.- Chcę pewności, że żaden Black nie zniszczy życia nikomu innemu-syknął wściekle.
Przyszpilił Tianę do poduszki, coraz mocniej zaciskając dłonie na jej szyi. Czarownica próbowała złapać oddech, próbowała się wyswobodzić... Nic nie mogła zrobić.
- Błagam...-wychrypiała.
Po omacku szukała jakiegokolwiek przedmiotu, który mógłby być w stanie jej pomóc. Jej dłoń kierowała się w różne strony w niesamowitym chaosie. Jedyne na co natrafiła to poduszka.
Tiana ścisnęła ją w ręce, unosząc w górę i uderzając oprawcę. Kiedy ją puścił, złapała się za szyję, biorąc szybkie i dość nierównomierne oddechy.- Nie jesteś tą Tianą, którą pokochałem-warknął.
- Nie-zachrypiała brunetka.-Tiana przepadła, Weasley.Brunetka chwiejnym krokiem wstała z łóżka, podchodząc do rudowłosego czarodzieja. Na jego twarzy malowała się nienawiść, a w oczach... Tych pięknych oczach, które zawsze przynosiły Tianie spokój ducha - była chęć mordu.
- Pogrzebali ją. Trzy metry pod ziemią-oznajmiła z zatrważającym, mrożącym krew w żyłach tonem.-Wszystko co zostało to Adara.
- Po czyjej ty jesteś stronie!?-krzyknął wściekle rudowłosy.Spokój Tiana zabijał go od środka. Powoli rozpływał się na jej oczach. Stawał się cieniem, cieniem jej przeszłości. A to, co cień robi najlepiej, to podążanie za człowiekiem.
I Fred Weasley właśnie to robił.- Draco-oznajmiła.
Podeszła bliżej. Tak blisko, że rudzielcowi zrobiło się aż niewygodnie. Nie było ważne, że straciła magię. Jej energia nadal istniała i emanowała tak wielką potęgą jak nigdy dotąd.
- Po co byłam ci potrzebna, co?-spytała, stawiając kolejne kroki w przód. Plecy Weasley's uderzyły o ścianę za nim.-Pieniądze? Dzięki mojej małej pomocy udało ci się odciąć od matki. O to chodziło? Po to to wszystko?
- O czym ty... O czym ty mówisz?-spytał czarodziej.Jego pewność siebie zniknęła. Stał teraz osaczony. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
A pewność siebie Tiany stale rosła.- Nie. Nie!-zaprzeczył, widząc niewierny wzrok czarownicy.
- Kocham cię, Weasley-oznajmiła.
- Tu nigdy nie chodziło o miłość-powiedział. Znów tak pewny siebie, jak wcześniej.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...