145. Nic nie wiesz o mojej rodzinie

464 50 13
                                    

Fred patrzył na swojego starszego brata, który został pokiereszowany w walce. Kiedy do zamku wtargnęli śmierciożercy, Bill natrafił na Greyback'a. Teraz twarz rudzielca zdobiło pełno blizn.
Blizn, które przypominały jednemu z bliźniaków o pannie Black...

- A może Tiana...?-zaczęła Molly, patrząc z nadzieją na Fred'a.

Wszyscy szukali sposobu, by Bill powrócił do poprzedniego wyglądu. By znów był tamtym Bill'em.

- Nie pomoże-odparł Weasley, przeczesując swoje rude włosy dłonią.
- Co?-zdziwiła się Ginny.
- Dlaczego?-dopytywała Fleur.

Francuzka cały czas siedziała przy boku Bill'a. Wyraźnie nie podobało się to pani Weasley. Kobieta uważała, że Delacour patrzyła wyłącznie na wygląd jej pokiereszowanego syna. Tak samo myślały Hermiona czy Ginny. Tylko kiedy Tiana przebywała w Norze, blondwłosa ćwierć-wila nie czuła się tak bardzo oceniana. Jednak Toany nie było. Przepadła, a Fred najwyraźniej wiedział gdzie.

- Pokłóciliśmy się-oznajmił, unikając prawdy.-Nie rozmawiamy od jakichś dwóch tygodni... Tiana raczej... Nie pomoże.
- Najpierw jeden syn, a teraz drugi?-zaszlochała pani Weasley.-Fred! Co żeś zrobił tej ukochanej dziewczynie!? Myślałam, że chociaż wam się uda, skoro Bill'owi nie będzie to dane! Tak piękny, utalentowany chłopak... Mój synek...-szlochała dalej.-Tak przystojny... Bill, oh Billy... A miał się żenić...!
- Co ma pani na myśli?-zdziwiła się Fleur.-Co ma pani na myśli, mówiąc, że miał się żenić!?-dodała zbulwersowana.
- Sądziłam, że...
- Sądziła pani, że nie będę chciała za niego wyjść!?-wrzasnęła blondynka.

Już dawno udało jej się pozbyć francuskiego akcentu, gdy mówiła po angielsku. Jednak teraz, kiedy wybuchła, wszyscy ponownie zdali sobie z tego sprawę.

- Jestem hybrydą! Tak samo jak Tiana! Tak samo jak wielu moich znajomych! Sądziła pani, że rany zadane przez wilkołaka sprawia, że przestanę go kochać!? Że zacznę go widzieć jako zagrożenie!?-mówiła wściekle.-Myślała pani, że nie będę chciała za niego wyjść!? A może miała pani taką nadzieję!? Ocenia pani każdego! Nawet własne dzieci mają pani dość! Więc może zamiast krytykować innych za coś, czego nawet się nie dopuścili, powinna pani skrytykować sama sobię!-warknęła.

Fred patrzył jak Francuzka udowadnia jego matce jak małostkową i opiniotwórczą osobą była Molly Weasley. Pamiętał jak Tiana już kiedyś powiedziała coś podobnego.
Tiana...
Jasna cholera!
Mógł nie wychodzić. Mógł posłuchać. Dać jej wytłumaczyć. Ale nie... Najwyraźniej był o wiele bardziej podobny do matki, niż przypuszczał.
Jemu też bardzo łatwo przyszło osądzenie kogoś bez poznania powodu takiego wyboru...

*'*

Spacerowanie po Londynie nie było bezpieczną opcją na spędzenie sobotniego popołudnia. Jednak Tiana musiała pomyśleć.
Venus właśnie testowała zaklęcie, które miała opracować dla śmierciożerców. Lucas spał po kolejnej, wyczerpującej wizji. Michael siedział w pokoju brunetki, studiując różne czarnomagiczne księgi. Draco przebywał w Malfoy Manor. A Tiana potrzebowała pomyśleć.
Snuła się uliczkami miasta. Jakby duch pomiędzy hordami ludzi. Nawet mugole przeczuwali, że coś nie jest w porządku. Widać było ich poddenerwowanie, czuć było niepewność...

- Oh, przepraszam-mruknęła, kiedy traciła ramieniem jakiegoś chłopaka.

Ten tylko skinął głową i ruszył dalej. Wyczuła jego magię, był czarodziejem... Miał może 15 lat. Ciemne, nieco kręcone włosy. Nieco skośne oczy... Na barkach skórzana kurtka. Jednak nim Tiana zdążyła się mu lepiej przyjrzeć, on zniknął.
Tak samo jak wszystko co dobre zniknęło z jej życia...

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz