92. Lá breithe shona duit!

842 84 10
                                    

- Lá breithe shona duit!

Trójka przyjaciół stanęła nad łóżkiem Ceny, krzycząc wyuczone słowa. W rękach trzymali waniliowy tort z liczbą trzynaście namalowaną za pomocą błękitnej polewy. Adrian podpierał tort od dołu za pomocą jednej ręki, w drugiej trzymał dwie butelki kremowego. Lucas tak samo.

- Lá breithe shona duit!

Powtórzyli, widząc, że krukonka nie kwapi się do wstania. Dopiero po chwili, gdy w końcu do niej dotarło w jakim języku mówią, wręcz zerwała się z posłania, patrząc na ich uśmiechnięte twarze.

- Wy? I irlandzki?-zdziwiła się.-Nawet nieźle, ale akcent macie tragiczny-dodała.

Tiana zaśmiała się perliście. No tak, całą Venus. Tylko ona mogła tak dobrze mówić po irlandzku, nikt więcej.

- Dmuchaj świeczki i do roboty-powiedział Adrian, stawiając butelki na szafce nocnej i przytulając przyjaciółkę.-Za dwadzieścia minut mamy pierwszą lekcję.
- A nie możemy nie iść?
- To jest bardzo dobry pomysł!-oznajmił radośnie Lucas, który również odłożył butelki z piwem i przytulił blondynkę.
- Musimy iść-westchnęła Tiana.

Brunetce bardzo nie pasował nauczyciel Obrony. Był dziwny. Wyczuwała w nim dwa różne zestawy emocji, które często były ze sobą sprzeczne. Cały czas wokół niego był strach, łączący się z niewyobrażalną wściekłością. Tak jakby miał dwie osobowości i jedna bała się drugiej.

- Przecież zagroził, że za jeszcze jedno zwianie z jego lekcji odejmie wszystkie punkty naszych domów-dodała.-Zbyt ciężko pracowaliśmy z Adrianem, żeby ślizgoni wyszli na prowadzenie.
- No tak... Głupi Quirell-bąknął McKinnon.
- Czy możemy to zostawić?-spytała Venus.-Wosk się roztapia.

Wszyscy uśmiechnęli się lekko. Tort wylądował na kolanach blondynki, która odgarnęła włosy do tyłu i jednym, mocnym dmuchnięciem zgasiła wszystkie świeczki. Rozległy się delikatne brawa, a potem ciasto spoczęło obok butelek z kremowym.

*'*

- Profesor McGonagall?-zdziwili się uczniowie, widząc kobietę w klasie Quirella.
- Tak!-wykrzyknął Lucas.-Koniec mordęgi!
- Panie McKinnon!-oburzyła się czarownica, a chłopak udał niewiniątko.
- Pani profesor?

Do klasy weszła następna grupa uczniów. Tiana odsunęła się od drzwi najdalej jak potrafiła. Wolała nie stać w bliskiej odległości z gryfonami. Zwłaszcza, że jeden z bliźniaków za bardzo jej się przyglądał.

- Witam spóźnialskich, panowie Weasley-oznajmiła surowo.-Dzisiaj zajęcia są odwołane-zwróciła się do całej grupy.-Profesor Quirell musiał pilnie wyjechać do Londynu i niestety nie ma go kto zastąpić.

Szmery rozeszły się po całej klasie. Część była zadowolona, część wręcz przeciwnie. Jeden z bliźniaków oparł się plecami o ścianę, kompletnie nie wzruszony całą sytuacją. Wwiercał swój wzrok w plecy Tiany, a ona czuła coraz większe zagrożenie.

Jakiś kawał?

Coś zaraz wybuchnie?

Może to sprawka rudzielców, że Quirell wyjechał?

- Możecie wszyscy odejść i przygotować się do swoich zajęć-zakończyła McGonagall.-Panno Black!-dodała nagle, wyraźnie sobie o czymś przypominając.-Na słówko.
- Tia?-spytał niepewnie Adrian.
- Idźcie. Dogonię was.
- Na pewno?-dopytywała Venus.
- Tak. Idźcie już, zaraz przyjdę.
- Wiesz gdzie nas znaleźć, Gwiazdeczko-Lucas mrugnął do niej w szelmowski sposób, a brunetka się uśmiechnęła.

Klasa opustoszała. Zapanowała niemalże grobowa cisza. Black nie miała pojęcia czego się spodziewać.

- Podoba ci się Hogsmeade?-spytała McGonagall, opierając się plecami o blat biurka.
- Ostatnie wyjście było cudowne jak każde inne-odparła Tiana z uśmiechem.

„Wygląda jak Syriusz, kiedy próbuje ukryć, że coś zmalowała..." pomyślała nauczycielka, uśmiechając się w duchu.

- Doprawdy? Przypomnisz mi, proszę, kiedy to było?
- Jakoś niedaleko walentynek.
- Czy nie leżałaś wtedy w skrzydle?

Odpowiedziała jej cisza. Niema, głucha cisza.

- Cholera...-mruknęła ślizgonka, by po chwili unieść głowę i uśmiechnąć się niewinnie.-Ale to było wyjście moich przyjaciół. Wiem, że było fajnie z ich opowieści.
- Doskonale wiesz, że pytałam o twoje ostatnie wyjście. Nie mam bladego pojęcia jak wasza czwórka to robi, ale któregoś razu przyuważył was pracodawca Rosmerty, a innego razy widziano ciebie samą, gdy w środku nocy wchodziłaś do Świńskiego Łba w akompaniamencie Aberforda.
- W nocy? Musiało się komuś pomylić, w końcu było ciemno.
- Panno Black...
- "Lupin-Black"-wcięła się Tiana.-Proszę o tym nie zapominać.
- Panno Lupin-Black...-kobieta westchnęła cierpiętniczo.-Fakt, że nie mam niepodważalnego dowodu wyraźnie was ratuje. Jednak jeszcze jedno takie zawiadomienie od jakiegokolwiek mieszkańca Hogsmeade, a zawieszę całą czwórkę, czego skutkiem będzie brak możliwości pracowania u boku pani Pomfrey.

Tiana zamarła. Nie, to nie mogło być możliwe. Przecież Snape by jej pomógł, prawda? Prawda?

- Możesz już iść-dodała nauczycielka, widząc minę ślizgonki.-Ale pamiętaj! Jeden donos, że uczniowie Hogwartu chodzą po nocach po wiosce!
- W takim razie nie damy się złapać, pani profesor-oznajmiła brunetka, a drzwi za nią się zamknęły.

Wystarczyły dwa kroki, by natrafić na Weasley'a. Ten dzień chyba nie mógł być gorszy...

- Uważajcie w Hogsmeade-powiedziała, wiedząc, że jeśli ich złapią, to i jej się oberwie.-Mieszkańcy skarżą się na nocne wycieczki uczniów. McGonagall chce zawiesić każdego, kogo złapie.
- Co? Dlaczego mi to mówisz, Black?-zdziwił się.
- Bo masz mapę, Weasley. Nie wierzę w cuda, że jeszcze się nie wykradliście.
- Ale dlaczego mnie postrzegasz?-spytał nadal zdumiony.
- Bo macie coś, za co wiele ludzi dałoby się pokroić, gdyby wiedzieli o jej istnieniu...-odparła, ruszając w stronę kuchni.

Musiała powiedzieć przyjaciołom o całej sytuacji. Musieli być bardziej uważni, kiedy wymykali się po kremowe jak poprzedniej nocy, gdy szykowali tort dla Venus.
_________________________________________________
_________________________________________________

Wiem, że trochę z was czekało na nowy rozdział, ale ja jak Venus... Byłam zajęta świętowaniem urodzin. A tym roku padła dość ważna liczba.
(szkoda tylko, że wyglądam na tyle staro, że nie chcą mnie pytać o dowód)

Wszystkiego najlepszego dla Venus no i najlepszego dla każdego kto to czyta. Nie ważne czy urodziny, czy nie. Świętować można zawsze, nawet jeśli nie ma okazji.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz