Remus przez cały lipiec widział jak jego córka wychodzi z domu z samego rana, by wrócić dopiero wieczorem. Spędzała czas w mugolskim Londynie z Lucasem. Czasami wpadali też Venus i Adrian. Niby normalne wakacje, jednak wilkołak dostrzegał też smutek Tiany. Kiedy dziewczyna tylko wracała do domu, automatycznie miała dość wszystkiego. A Lupin doskonale zdawał sobie sprawę jaki był tego powód.
Nie dostała ani jednego listu od rudowłosego Weasley'a...
W urodziny dziewczyny na Grimmauld miał przyjechać Draco. Mieli spędzić miesiąc w Londynie, by później wyjechać na mistrzostwa świata w Quidditchu. Tiana po mistrzostwach miała zostać u Malfoy'ów. Jednak plany się wyraźnie pozmieniały zaledwie dzień przed mistrzostwami.
Tiana wstała z samego rana i pościeliła swoje łóżko. Lucas się przeziębił, więc teraz siedział sam w Wool's. Opiekunki nie chciały dziewczyny nawet wpuścić do środka, by mogła go zobaczyć. Wredne stare jędze... W każdym razie Tiana ubrała koszulkę z logiem Fleetwood Mac, swoją skurzaną kurtkę i buty od Dory, decydując się na spacer w pojedynkę po mugolskiej części miasta. Jednak nim zdążyła zejść na parter kamienicy, w jej pokoju pojawił się Stworek.
- Panience Tianie się to nie spodoba...-mruczał pod nosem.-Panienka Tiana nie będzie zadowolona... Panienka...
- Stworku, o co ci chodzi?-zdziwiła się, a skrzat wyciągnął zza pleców czyjąś różdżkę.
- Stworek poszedł na strych i odnalazł różdżkę pani Walburgi. Stworek pomyślał, że się panience przyda-oznajmił i zniknął.
Tiana stała przy drzwiach skonsternowana całą sytuacją. Nie miała pojęcia o co chodzi. Aż usłyszała z parteru przyciszone głosy. Spojrzała na różdżkę babki, uśmiechając się pod nosem. Robota Ollivandera, rzecz jasna. Drewno z orzecha włoskiego, jakieś 13¾ cala długości. Rdzeń nieznany, jednak nie miało to znaczenia. I tak była zaskakująco podobna do różdżki Tiany...
Dziewczyna zeszła na parter najciszej jak potrafiła. Rozumiała, że Remus z kimś rozmawiał, jednak nie potrafiła rozpoznać tego głosu. Na pewno był to mężczyzna, na pewno wcześniej go nie znała.
Ślizgonka weszła do salonu i od razu zrozumiała dlaczego Stworek przyniósł jej różdżkę Walburgi. Wycelowała nią w mężczyznę o nazwisku ciemnym jak noc, włosach po kołtunionych jak myśli, oczach srebrnych niczym księżyc i imieniu jasnym jak gwiazdy.
Naprzeciwko niej stał Syriusz Black, we własnej osobie.
- Protego!-wykrzyknęła.
Syriusz przeleciał kilka metrów nad ziemią, uderzając plecami o ścianę. Tiana spojrzała na różdżkę, zdając sobie sprawę, że była przesiąknięta magią jej babki. Walburga musiała być niesamowicie potężną czarownicą...
- Tiana...-Remus podszedł do córki, jednak ona wycelowała różdżkę również w niego.-Mi corazon, Syriusz jest niewinny.
- Niewinny!?-krzyknęła.-Niewinnych nie zamykają w Azkabanie! Nie dotykaj mnie!-dodała, kiedy Remus próbował położyć dłoń na jej ramieniu.-Wpuszczasz do domu cholernego śmierciożercę! Zabójcę!
- Tiano, popatrz na jego przedramiona-polecił Lupin.-Syriusz nie ma znaku. To nie on zdradził Jamesa i Lily, to Peter.
Mówił spokojnie. Miał nadzieję, że dzięki temu jego córka również się nieco uspokoi. Jednak na nic się to zdało.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...