ROZDZIAŁ POJAWIA SIĘ Z RACJI TEGO, ŻE DLA WIELU Z NAS TEN TYDZIEŃ MÓGŁ
(I NADAL MOŻE BYĆ)
TRUDNY ZE WZGLĘDU NA ZATRWAŻAJĄCĄ ILOŚĆ SPRAWDZIANÓW I KARTKÓWEK.MAM NADZIEJĘ, ŻE POPRAWI TROCHĘ HUMORY :)
_______________________________________
Święta zbliżały się w zatrważającym tempie. Lucas trochę zmarniał na samym początku grudnia, jednak kiedy cała czwórka otrzymała listy od Malfoy'ów humor mu powrócił.
Malfoy'owie organizowali bal bożonarodzeniowy. Tiana poleciła im przygotowanie, choć to ona powinna się tym zająć jako ostatnia z rodu Black. Yule zawsze było ważnym wydarzeniem i wszyscy czystokrwiści wychowani w arystokratycznych sferach zdawali sobie z tego sprawę. Oczywiście było to też tajemnicą przed Ministerstwem, które potępiało stare tradycje.
- I co?-spytał podekscytowany Lucas.-Trzeba się jakoś ładnie ubrać?
Wszyscy siedzieli przy stole Slytherinu na obiedzie. Tiana przygryzała wargę, obserwując jak na drugim końcu stołu również Michael czytał list w połyskującej, śnieżnobiałej kopercie. Chłopak uniósł wzrok i uśmiechnął się do niej promiennie.
Ich relacje były naprawdę cudowne. Za każdym razem, kiedy kwiaty więdły, Ambing zdawał się o tym wiedzieć, bo Tiana ponownie otrzymywała wielki bukiet. Spędzali razem czas w kuchni czy bibliotece, a nawet siedzieli do późna przy kominku w pokoju wspólnym. Raz Tiana przysnęła z wycieńczenia. Obudziła się przykryta kocem, a na stoliku niedaleko znajdowała się karteczka z informacją, że Michael musiał pilnie udać się do Snape'a oraz kubek herbaty, którą wystarczyło podgrzać za pomocą zaklęcia.
- Tia? Tia!
- Przepraszam, Luke-powiedziała, odwracając głowę w jego stronę.-Zamyśliłam się.
- Ambing też dostał zaproszenie...-Adrian uśmiechnął się szelmowsko.
- Oh, przestań!-oburzyła się.
- No przyznaj w końcu-McKinnon też wyraźnie chciał się z nią podroczyć.-Lubisz go!
- Ciszej!-syknęła, obserwując czy nikt nieodpowiedni tego nie usłyszał.
- Tiana lubi Ambinga, Tiana lubi Ambinga...-śpiewali w dwójkę, całkowicie ignorując jej niezadowolone spojrzenie.Michael zaśmiał się po drugiej stronie stołu. Brunetka nawet nie chciała patrzeć w jego kierunku. Wolała nie.
- Oh, dajcie jej już spokój!-prychnęła Venus, oplatając przyjaciółkę ramieniem.-Luke, miałeś chyba jakieś pytania.
- A! No tak, właśnie...-powiedział, dość chaotycznie machając rękami.-Strój. Jakiś specjalny czy...?
- Zawsze wysyłają listy z wyprzedzeniem, Luke-oznajmiła Black.-Snape pewnie przyjdzie dzisiaj wieczorem do pokoju wspólnego i zezwoli ślizgonom na wyjście do Hogsmeade. Oczywiście wszystko będzie już przygotowane i sklepy będą otwarte na noc.
- Żartujesz!-zdziwiła się krukonka.-Tak jest zawsze!?
- Zawsze kiedy to ktoś z Black'ów organizuje bal-usłyszeli głos Pansy.-Dlatego nie rozumiem co do tego mają Malfoy'owie.
- Tiana u nich mieszka!-wciął się Blaise.-Przecież matka Draco to jej ciotka.
- A no też prawda...-mruknęła ślizgonka.
- A wy niby skąd wiecie jak jest, skoro do tego roku nie było was jeszcze w Hogwarcie?-spytał Lucas.Pierwszoroczni wymienili spojrzenia, by po chwili popatrzeć na niego jak na debila. Następnie wrócili do rozmawiania przyciszonymi głosami na temat listów, które otrzymali.
- Nie rozumiem ich-stwierdził puchon, zakładając ręce na piersi.
- W takich rodach jak ich, wszystko jest wiadome-Adrian wzruszył ramionami.-U mnie też było wiele mówione, chociaż ojciec... No specyficzny człowiek, nie ma co.
- Ale też arystokracja, Ad-zaśmiała się Tiana.-Wiesz tyle co ja, no może troszeczkę mniej. Ale nie zmienia to faktu, że tylko uczniowie od trzeciego roku w zwyż mogą wyjść na te nocne zakupy-uśmiechnęła się wrednie, patrząc na kuzyna, który uniósł podbródek i założył ręce na piersi.
- Wracając do strojów...-zaczęła Venus.
- A tak, właśnie-brunetkę wyraźnie to ocuciło.-Zawsze trzeba patrzeć na kolor kopert. Trzeba ubrać się w taki kolor, jaki mają koperty. No i oczywiście w miarę elegancko.
- W miarę oznacza bardzo-dopowiedział Draco, siedzący naprzeciwko.-Tak niewygodnie, że aż tym szatom będzie niewygodnie.
- Draco!-oburzyła się Black.-To nie prawda-dodała, patrząc na przyjaciół.-Z resztą zobaczycie. W nocy idziemy na zakupy.*'*
- Jak co roku, tak i w tym, organizowany jest bal Yule-mówił Snape.
Ślizgoni (i nie tylko) stali przed nim ubrani do wyjścia. Czekali tylko na pozwolenie, by wyjść ze szkoły i ruszyć na zakupy. Specjalnie na tę okazję.
- W tym roku organizuje go ród Black, choć samą organizacją obarczono Malfoy'ów. Są to dwa wielce szanowane rody. Dlatego liczę, że będziecie się zachowywać przyzwoicie. A nie jak banda nieogarniętych bachorów-syknął, zatrzymując się na chwilę na grupie przyjaciół Tiany.-Ja również tam będę, co nie jest żadną nowością. Ale poza mną, będzie tam też kilka ważnych osobistości z całego świata, dlatego macie tego nie popsuć, zrozumiano?
Cisza była bardzo wymowna. Snape nie potrzebował odpowiedzi. Wiedział, że Black przypilnuje przyjaciół, jeśli będzie taka potrzeba. Bo to właśnie oni mogli nawalić.
- Idźcie...-westchnął cierpiętniczo.-Macie być na śniadaniu!-krzyknął jeszcze, gdy fala uczniów wylała się z pokoju wspólnego.
Tiana stanęła nagle w miejscu, przepuszczając wszystkich przed sobą. Patrzyła prosto w ciemne oczy nauczyciela, a on patrzył prosto na nią.
Atmosfera nie była taka jak kiedyś. Zdecydowanie nie była jedną z tych, którą możnaby pociąć nożem. Było... spokojnie. Mina Snape'a nie była pełna nienawiści. Jeżeli już, ukazywała tylko lekką niechęć. Skinął dziewczynie głową, a ta kiwnęła swoją. Tak jakby zawierali jakiś tajemniczy pakt. Coś o czym tylko oni wiedzieli.
- Tiana!-głos Venus rozległ się od strony kamiennej ściany.-Chodź już!
Brunetka jeszcze raz spojrzała na nauczyciela. Następnie odwróciła się na pięcie, wychodząc z pokoju wspólnego. Nie odwróciła się. Nauczyciel nawet się tego po niej nie spodziewał.
Była arystokratką.
Czy tego chciała, czy nie...
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...