- Mnie! On wybrał mnie!-krzyczał Draco.
- Wybrał cię, żebyś się wykończył!-odparła Tiana.-Żeby nas wykończyć...
- Black ma rację, Malfoy-nagle rozległ się głos Snape'a.-Nie po to zgadzałem się na wieczystą przysięgę, żebyś teraz robił coś takiego! Rozumiesz!?
- Tak...-syknął Malfoy.-Profesorze...Snape wrócił na przyjęcie do Slughorna. Harry musiał schować się we wnęce w ścianie, by go nie zauważył.
Tiana odetchnęła głęboko i przetarła twarz dłonią. Całe szczęście nie robiła wielkiego makijażu, tylko usta miała pociągnięte na czerwono. Dzięki temu nic się nie rozmazało.- Draco...
- Daj mi spokój-blondyn się jej wciął, chcąc ruszyć w swoją stronę.
- Draco!-wrzasnęła Black, a kroki ustały.Potter jeszcze nigdy nie widział jej w takim wydaniu. Była wyraźnie wściekła i przemęczona. Brunet zdał sobie sprawę jak dobrze ukrywała to na co dzień.
- Ja wiem jak się czujesz...-szepnęła.
- Nic nie wiesz.
- Nie? Wyobraź sobie, że jesteśmy w takiej samej sytuacji-prychnęła głosem pełnym ironii.
- Ty nie musiałaś zrobić tego co ja.
- Musiałam zrobić coś o wiele gorszego-odparła.Harry zaczął zastanawiać o czym mówiła ta dwójka. Malfoy najwyraźniej zrozumiał co Black miała na myśli. Najwyraźniej wiedział. Skrzywił się nieco, kiwając głową w taki sposób, że ledwo można było to zauważyć.
- Nie zachowuj się jakbyś był jedyną osobą, która cierpi w ten sposób, bo nie jesteś w tym sam. A jeśli ja ci nie wystarczam... Snape też tak cierpiał.
- I jak na tym wyszedł?-spytał sucho blondyn.
- Snape nie miał nikogo, Draco. Żadnych przyjaciół. Introwertyk nad introwertykami. My mamy siebie. Z nami będzie inaczej. Musi...
- Mam Blaise'a, Pansy, Biancę...
- Widzisz? Nie jesteśmy sami. Mam Venus, Lucasa, Adriana, Malinę...
- Nie wymieniłaś Fred'a-powiedział Malfoy.
- A ty Harry'ego...-odparła i zapanowała chwilowa cisza.Potter stał tam, zastanawiając się o co mogło chodzić. Wątpił, żeby Tiana przyjęła znak. W końcu Fred już dawno by o tym wiedział. Jednak Draco... Dlaczego postanowił zerwać? I dlaczego w tym wszystkim był Snape? Czy to możliwe, żeby Black wiedziała o przyjęciu przez blondyna znaku i nadal kochała go tak samo?
- Muszę wracać, Druzgotku-powiedziała, gładząc brata po policzku.-Przyjdę do ciebie później.
- Nie musisz.
- Ale chcę.Harry obserwował jak Malfoy wzdycha, a Black przytula go do siebie. Następnie odsunęli się, a blondyn ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Tiana stała w miejscu. W całkowitym milczeniu. Potter czuł jak magia zaczyna łaskotać jego skórę, jak magia ogarnia wszystko co znajdowało się w korytarzu. Wiedział, że to Tiana. Jednak zdziwiła go jedna rzecz.
Ostatnim razem, kiedy dziewczyna sięgała po magię likantropa, jej oczy jaśniały na niebiesko. Teraz blask niebezpiecznie przypominał szmaragdowy odcień uśmiercającego zaklęcia.
Harry pamiętał zasady tych zmian. Pamiętał jak Black o tym mówiła. Jednak w tym przypadku mógł się tylko zastanawiać kim była ta osoba, która stała się częścią jej "watahy". Zwłaszcza, jeśli jej magia przez tyle lat nie uznała za jej część Draco, Adriana, Venus, Lucasa, Maliny... A nawet zmarłych bliskich jak Dora czy Remus.
Tiana usiadła na podłodze, ukrywając twarz w dłoniach. Przez ciszę, która rozpościerała się po korytarzu, Harry mógł usłyszeć przekleństwo jakie opuściło jej usta.
Kilka minut później znów była na przyjęciu u Slughorna. Jakby nigdy stamtąd nie wyszła...*'*
- Wyrobiłaś się-zaśmiał się Fred.
Wracali właśnie z przyjęcia. Rudzielec niósł szpilki Tiany w ręce, a jej bose nogi dreptały po zimnej, marmurowej posadzce.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...