To nie miało tak wyglądać. Mieli wejść do kuchni, zabrać jedzenie i wyjść. Mieli wrócić do pokoju Tiany, albo (ewentualnie) pójść do łazienki dziewcząt na pierwszym piętrze, gdzie nikt by nie wszedł.
Zdecydowanie nie mieli siedzieć cały dzień wśród skrzatów i zajadać się pysznościami, które dla nich przygotowywały.
Postanowili jednak zwalić to na ponad dwa tygodnie bez wychodzenia w czwórkę do krainy smaków i zapachów. Tiana cały czas obserwowała swoich przyjaciół, jednak nie zauważyła żadnych zmian w stosunku do ich nastawienia. Im dłużej siedzieli w kuchni, tym bardziej przekonywała się, że faktycznie nie ma się czego obawiać.
- Dobra-powiedział Lucas.
Chwilę wcześniej jeden ze skrzatów przykrył krukonkę kocem. Zasnęła ze zmęczenia i nie dopiła nawet swojej herbaty. Nie chcieli jej budzić. W końcu ten dzień wywołał wiele różnych emocji u każdego z nich.
- Mamy trzeciego marca. Za niecałe dwa tygodnie są urodziny Smerfetki-wskazał na blondynkę i wrzucając sobie piankę do ust.-Przydałoby się coś przygotować.
- Cregence jest z marca?-spytał Adrian, a puchon pokiwał głową.-A ty kiedy masz urodziny?
- W listopadzie. Piętnastego-oznajmił.-Gwiazdeczko dałabyś radę upiec jakiś tort? Czy raczej...
- Nie mów mi, że mam się oszczędzać-fuknęła, tupiąc nogą.-Zrobiłam ciasto na twoje urodziny, więc na urodziny Vee też zrobię. Adrian, poprosisz ciotkę albo Arianę o ten przepis na makaroniki?-spytała, patrząc na ślizgona.-Tobie też przydałoby się coś od życia, skoro nie miałeś organizowanych urodzin.
- Ja? Ale... Ja wcale nie chcę-stwierdził.-W październiku byłem debilem i wcale mi się nic nie należy. Zwłaszcza jeśli chodzi o tamten okres.
- Skoro tak uważasz...-powiedział Lucas, wymieniając spojrzenia z Black.-Ale poproś o ten przepis, co? Chciałbym tego spróbować.
- No... No dobrze-odparł ślizgon, doskonale zdając sobie sprawę dlaczego puchon to powiedział.Resztę wieczoru spędzili na planowaniu urodzin Venus, kiedy ona spała z głową na stole. Pomysłów było co nie miara, a im więcej ich było, tym głupiej brzmiały. Około drugiej w nocy cała trójka nie potrafiła skleić jednego, poprawnego zdania. Śmiech wypełniał ich bębenki uszne, choć oni sami nie wiedzieli z czego tak naprawdę się śmiali. Aż w końcu odezwał się Adrian.
- Ti, wiem co możesz zrobić, żeby dostać szlaban-oznajmił, patrząc kątem oka jak Lucas pokłada się na stole naprzeciwko Venus.
Po krótkim omówieniu jego pomysłu, również ślizgoni zasnęli w kuchni wyjątkowo zmęczeni. A spali tak do rana, przykryci kocami przez szkolne skrzaty.
*'*
- Teraz albo nigdy-powiedziała wyraźnie rozbawiona Cregence.
Uważnie obserwowała paskudną kocicę znad ramienia przyjaciółki. Za ich plecami stali również Adrian i Lucas, którzy nie mogli sobie odpuścić widoku takiej akcji. Na nieszczęście Tiany, Pani Norris łaziła w tę i nazat po korytarzu, na którym wisiał portret Marlene. Oczywiście gryfonka bacznie wszystko obserwowała.
Jeżeli Tiana uwielbiała zwierzęta, tak tego paskudztwa nienawidziła.
- Musiałaś to nadrabiać, ale zaliczyłaś na powyżej oczekiwań-powiedział Adrian.-No dalej, przegrałaś zakład. Bądź honorowa.
- Chyba, że się boisz przyznać, że faktycznie lubisz Weasley'ów-zaświergotał Lucas.
- No wiesz co!?-oburzyła się brunetka, a ten zaczął się cicho śmiać.Tiana przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Różdżkę ściskała w dłoni na tyle mocno, że palce jej pobielały. Utkwiła wzrok w Pani Norris, a po chwili skierowała w stronę kocicy kawałek drewna połączony ze srebrem.
- Petrificus totalus!-wypowiedziała ku uciesze Marlene, która zaczęła bić ciche brawa.-Wingardium leviosa-dodała.
Kot zawisł kilka metrów nad ziemią. Nie miałczał, bo nie miał jak. Zaklęcie pełnego porażenia ciała zdecydowanie zadziałało. Było ciemno, a światło dawały tylko świece. Zanim dziewczyna zdążyła zarejestrować kroki z drugiej strony korytarza (Filch często chodził po zamku w godzinach nocnych), została wypchnięta przez pozostałą trójkę zza zakrętu.
- Moja kotka!-krzyknął woźny, by po chwili spojrzeć wściekle na ślizgonkę.-Ty! Wiedziałem, że nie plątałaś się wtedy po zamku bez żadnego powodu...
- Ja?-spytała Black.-Ja przecież nie mam nawet różdżki w dłoni-dodała, chowając ją z tyłu za pasek jej spódnicy.
- Więc co robisz o tej godzinie na korytarzu?-zapytał podejrzliwie.-I dlaczego nie jesteś w piżamie?
- Yyyy...-zaczęła, zerkając w kierunku przyjaciół.-W nogi!-krzyknęła, wymijając woźnego i ciągnąć Venus za rękaw.Nie było innego wyjścia. Trzeba było wiać. Lucas i Adrian wystartowali jako ostatni, przez co woźny zdołał zauważyć żółty i zielony krawat znikający gdzieś przed nim.
- Finite!-krzyknęła Tiana przez ramię, ledwo celując w kotkę.
Pani Norris, jak to przystało na koty, spadła na cztery łapy. Prosto na w połowie łysą głowę woźnego. Mężczyzna zawył z bólu, czując ostre pazury kota, wbijające mu się w skórę.
- Ale ekstra!-krzyknął Luke, potykając się o własne nogi.-Może dzięki temu nie będzie pan już takim gburem!-zawołał, odwracając głowę do tyłu.
- Albo przestanie pan być sadystą!-dodała Venus.
- Merlinie, chroń nas...-szepnął zziajany Adrian, kiedy wbiegali po schodach.Te, jak na złość, musiały się poruszyć i zmienić bieg. Te zamiast w kierunku wieży krukonów, obróciły się w stronę wieży gryfonów.
- Wy paskudne dzieciaki!-usłyszeli za sobą, a Cregence pisnęła.
- Jakim cudem on tak szybko biega?-spytała ślizgonka, zamykając za nimi drzwi do jednego z korytarzy.
- Może dlatego, że pan Filch miał odpowiednią motywację, panno Black-usłyszała tuż za nią.Odwróciła się najwolniej jak potrafiła i przełknęła ślinę. Dwa kroki przed nią stała trójka wystraszonych nastolatków, a tuż przed nimi można było zauważyć kobietę w krwistoczerwonym szlafroku. Świece odbijały się od jej okularów, a półmrok sprawiał, że jej surowa mina zdawała się być jeszcze bardziej przerażająca.
- Profesor McGonagall!-powiedziała, przywdziewając uśmiech na twarzy.-Czyżby szła pani po szklankę mleka z miodem na lepszy sen?-dodała, chowając różdżkę za plecami.
- Za mną-rzuciła kobieta, a dziewczyna westchnęła.
- A było tak blisko-mruknął Lucas.
- Słyszałam to, McKinnon.
- Najwyraźniej Merlin nas nienawidzi-Adrian bąknął cicho.
- Zdecydowanie-krukonka stwierdziła szeptem.-Tylko Tiana miała dostać szlaban-dodała, patrząc na dziewczynę.
- To nie moja wina!-oburzyła się.Nauczycielka transmutacji dreptała przed nimi w swoich puchatych papuciach i pomimo nieprzyjemnej sytuacji, uśmiechała się pod nosem, wiedząc, że nastatkowie tego nie widzieli.
- Jak Huncwoci-pokręciła głową, słysząc za swoimi plecami jak w cichy próbują ułożyć wspólną wersję zdarzeń, by oberwało im się jak najmniej.
_______________________________________Wszystkiego najlepszego dla bliźniaków! I przy okazji spóźnione sto lat dla Venus, bo miała urodziny 16 marca.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...