Harry wiedział, że nie powinien. Jednak to było zbyt ciekawe. W środku nocy, zaledwie dwa dni przed rozpoczęciem nowego roku w Hogwarcie, został obudzony przez głośne rozmowy. Słyszał też czyjś płacz, jednak nie potrafił stwierdzić czy łkała Venus, czy Tiana. Trójka przyjaciół zamknęła się w pokoju McKinnona i nie wychodziła przez pół dnia, by następnie wrzeszczeć na siebie i płakać w samym środku nocy.
Harry wiedział, że coś było nie w porządku. Że coś się stało. Jednak nawet gdy stanął tuż pod drzwiami pokoju absolwenta Hufflepuffu, nawet jeśli przyłożył ucho do dziurki od klucza, nadal nie potrafił usłyszeć jednego, wyraźnego słowa.
Teraz, następnego dnia, kiedy trójka przyjaciół postanowiła wyjść na spacer pod odpowiednimi zaklęciami maskującymi ich prawdziwy wygląd, Harry postanowił ich śledzić. Poinformował Syriusza, że idzie na Pokątną i mało brakowało, by Black również się przypałętał. W końcu od lat nie miał jeszcze okazji znaleźć się w magicznej ulicy Londynu jako wolny człowiek. Dlatego Potter był wdzięczny Merlinowi, kiedy obiecał, że pójdzie z Syriuszem następnego dnia. Skłamał, że umówił się już ze swoimi przyjaciółmi, by śledzić trzech absolwentów Hogwartu.
Właśnie w ten sposób znalazł się na Nokturnie. Zaledwie kilka minut wcześniej faktycznie spotkał Rona i Hermionę, więc w tamtym momencie trójka gryfonów śledziła swoich dawnych prefektów.
McKinnon otworzył drzwi do sklepu Borgina i Burkes'a, przepuszczając w nich Cregence. Dziewczyna nie miała zadowolonej miny. Była wyraźnie podłamana. Zwłaszcza, kiedy patrzyła na przyjaciela. Weszła do środka, znikając trójce gryfonów z zasięgu wzroku. Lucas czekał na Tianę, jednak ta pokręciła głową. Puchon przytulił ją do siebie, wkładając jej coś w dłoń. Następnie sam zniknął wewnątrz sklepu.
Tiana stała pod sklepem, tupiąc nogą ubraną w czarny, skórzany sztyblet. Była zdenerwowana, o czym wyraźnie informowało stukanie jej obcasa o kostkę brukową. Dość szybko okazało się czym był przedmiot, który McKinnon wcisnął jej do ręki. Harry wiedział, że Lucas palił, jednak nie miał pojęcia, że Tiana również to robiła. Dziewczyna zaciągnęła się i odchyliła głowę do tyłu. Wiedziała, że nie powinna była tego robić, jednak uspokajało to jej myśli. Kiedy pierwszy raz zapaliła? Nie pamiętała, jednak była zdecydowanie za młoda na to ścierwo. Dlatego przestała. Później znów zapaliła, kiedy Fred na mistrzostwach wszedł do namiotu ze Spinnet. Jednorazowa akcja, ale jednak... A teraz? Paliła cały czas. Pierwszego papierosa, który rozpoczął jej nałóg był ten, którego odpaliła po śmierci Remusa.
Teraz paliła, by poradzić sobie ze światem, ze stresem i z wiedzą co ją czeka.
- Szyszymoro...-rozległo się cicho.
Black spojrzała w kierunku głosu, dostrzegając Narcyzę wraz z Draco. Malfoy wyglądał jak wrak człowieka. Sińce pod oczami, koścista twarz i blada cera, która zdawała się być bialuteńka w kontraście do jego czarnego garnituru. Tiana zdeptała papierosa, czekając jak blondyn do niej podejdzie. Kiedy to zrobił, stali przez chwilę naprzeciwko siebie.
Tiana i Draco mogli wydawać się kompletnie innymi osobami. Oczywiście było kilka cech, które łączyło to rodzeństwo. Jak inteligencja... Spryt... Wyrachowanie... Elegancja... Obycie... Talent w dziedzinie magii... Jednak nie tylko to ich łączyło. Płynęła w nich krew Black'ów. A jak powszechnie było wiadomo, wiele czarodziejów i czarownic, niezależnie od płci, wieku czy statusu krwi, padało na kolana przed tym rodem. Tak było od wieków i nic nie wskazywało na to, by kiedykolwiek doszło do zmian w przypadku tego rodu.
Nie musieli robić nic szczególnego, by nadal zwracać uwagę. Wystarczyło samo ich istnienie. Dlatego Harry śledził Tianę. Dlatego tak bardzo bolał go widok Dracona.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...