59. Zdaje się, że masz wizytację

1.2K 103 2
                                    

Odgłos postukiwania obcasów słychać było na całym korytarzu. Odbijał się echem po ścianach, niwelując spokój i zastępując go chaosem.

- Lucjuszu-mówiła kobieta, truchtając za swoim mężem.-Może lepiej nie...
- Wiedziałem, że nie powinniśmy pozwalać Tianie na decydowanie o tak ważnej sprawie, Cyziu-mruknął mężczyzna, nadal krocząc po marmurowej posadzce i ani razu się nie zatrzymując.-Black nadal powinna być z nami, a nie mieszkać...
- Ciszej-syknęła Narcyza.-Ściany w Hogwarcie mają uszy i doskonale o tym wiesz. Jeżeli ktoś się dowie, będziemy skończeni, Lucjuszu-oznajmiła, gdy udało jej się zrównać krok z mężem.

Każdy obraz starał się wychwycić choćby słowo, które wypowiadali absolwenci domu Salazara. Jednak mówili na tyle cicho, że ciężko było cokolwiek zrozumieć. Nawet jeśli korytarz był całkowicie opustoszały.

Ostatnią lekcją drugiej klasy tego dnia były eliksiry. Uczniowie pracowali w pocie czoła (poza bliźniakami, którzy próbowali uprzykrzyć życie Tianie i jej przyjaciołom - nieskutecznie), chcąc wypaść jak najlepiej i zdobyć jak najwięcej punktów dla swojego domu.

Kiedy drzwi do klasy stanęły otworem, ukazując surową twarz nikogo innego jak Lucjusza Abraxasa Malfoy'a, w klasie zdawało się zrobić chłodniej, niż zazwyczaj. Adrian spojrzał na brunetkę obok, która nawet nie odwróciła się w tamtą stronę i nadal mieszała w swoim kociołku. Venus i Lucas również spojrzeli na dziewczynę, zauważając, że uśmiechała się pod nosem. Robiła to na tyle delikatnie, że gdyby jej nie znali, nie potrafiliby tego stwierdzić.

- Black-powiedział nauczyciel, podchodząc do dziewczyny.

Spojrzał wewnątrz jej kociołka, zdając sobie sprawę, że to ostatnia lekcja z eliksirem rozdymiającym i efekty mógł już z łatwością ocenić.

- Dostajesz W-dodał, ku uciesze ślizgonki.-I pięć punktów dla Slytherinu.
- Dziękuję, profesorze-odparła, czując znajome spojrzenie wbite w jej plecy.

Zdawała sobie sprawę z tego, że jej eliksir był najwyżej na poziomie Powyżej Oczekiwań, jednak zrozumiała, że odkąd wrobiła bliźniaków przed nauczycielem, patrzył na nią nie przez pryzmat ojca, a domu, do którego trafiła. Snape zaczął ją tolerować, co bardzo jej odpowiadało.

- Ale czy nie muszę go jeszcze dokończyć, żeby...-zaczęła.
- Nie-przerwał jej, patrząc nad jej głową.

Dwunastolatka miała wrażenie, że jej przyjaciele za kilka chwil wybuchną ze śmiechu. Zwłaszcza, gdy kątem oka widziała twarz Lucasa. Była cała czerwona od powstrzymywania śmiechu, a Venus cały czas szczypała puchona, samemu próbując powstrzymać się od śmiechu. Oczywiście, że znali ją na tyle dobrze, by zauważyć, że to co robiła, była zwykłą gierką.

- Za piętnaście minut i tak będę oceniał resztę eliksirów-Snape oznajmił surowo, gromiąc całą klasę wzrokiem.-Ale w większości przypadków od razu widać, czy eliksir wyszedł czy nie-dodał, wracając wzrokiem na twarz swojej podopiecznej.-Natomiast ty, Black... Zdaje się, że masz wizytację.

Brunetka odwróciła się w kierunku drzwi, widząc wuja Lucjusza. Wiedziała, że przybędzie do Hogwartu w ciągu miesiąca, jednak nie spodziewała się, że minie zaledwie tydzień. Gdzieś za nogą mężczyzny można było zauważyć ciemnozielony jedwab, co od razu potwierdziło podejrzenia ślizgonki, że w zamku była też jej ciotka.

Tiana podeszła do mężczyzny, uprzednio zabierając swoje rzeczy i żegnając się z profesorem (w międzyczasie, rzecz jasna, mrugnęła porozumiewawczo do Adriana). Skinęła głową, ukazując idealne, czystokrwiste maniery.

- Wuju-powiedziała, zwracając oczy na jego twarz.-Co sprowadza cię do Hogwartu? Do końca roku jeszcze trochę czasu.

Wiedziała, że był wyprowadzony z równowagi, ale doskonale to ukrywał. Widziała tą jedną zmarszczkę, która pojawiała się na jego czole gdy był wściekły. Lucjusz obrzucił ją spojrzeniem i również skinął jej głową.

- Myślę, że powinnaś za nami pójść, Tiano-oznajmił surowo, patrząc na nauczyciela.-Profesor Snape z przyjemnością ci to usprawiedliwi.
- Oczywiście-za plecami brunetki rozległ się monotonny głos, który świadczył o fakcie, że nie było to żadną przyjemnością.

Ślizgonka starała się nie uśmiechnąć. Jeszcze nie teraz. Na uśmiech zwycięstwa będzie jeszcze czas.

- Dobrze, wuju-powiedziała spokojnie, udając zagubioną w całej sytuacji.

Wyszli z klasy, kierując się w stronę pokoju wspólnego ślizgonów. Tiana spojrzała na ciotkę, która ani razu się do niej nie odezwała. Oczywistym było, że Lucjuszowi nie podobało się, że potomkini jednego z najszlachetniejszych rodów zamieszkała z „mieszańcem", jednak brunetka nie sądziła, że Narcyzie również będzie to przeszkadzać. Kiedy podejmowała decyzję, ciotką jak najbardziej ją wspierała. Tiana mogła mieć tylko nadzieję, że będzie tak i w tym przypadku.

- Czysta krew-wypowiedział Malfoy, a ściana ustąpiła.-Siadaj-dodał, wskazując na pustą kanapę.

Tiana wykonała polecenie, zauważając kątem oka, że Fineas pojawił się w obrazie. Merlinowi niech będą dzięki. Gdyby nie on, cała sytuacja mogłaby skończyć się o wiele gorzej.

- Dostałaś kategoryczny zakaz zadawania się z tymi ludźmi, Tiano-oznajmił sucho Lucjusz.-Ściągają cię na złą stronę, przez co tracisz w oczach czarodziejskiej społeczności.
- Tracę w oczach, bo zgodziłam się na jeden kawał?-spytała, unosząc brew w górę.
- Zgadza się-oznajmiła spokojnie Narcyza, czując, że brunetka miała jakiś plan.-Nie możemy pozwolić, by imię rodu Black ponownie zostało zhańbione. Nie po tym, co zrobił Syriusz. Dlatego wyjeżdżasz.
- Jeszcze dzisiaj-wciął się Malfoy, zarzucając z wściekłością swoimi długimi, jasnymi włosami.-Jutro zaczniesz naukę w Beauxbatons. Na Salazara, żeby jeszcze nie było za późno.
- Dlaczego mam wyjechać?-spytała Black, patrząc na nich z niezrozumieniem.-Przecież pierwszą czwórką uczniów w Hogwarcie była Adara. Mam opuścić miejsce, w którym moi przodkowie edukowali się od wieków i stawali się potężnymi czarodziejami dzięki właśnie tej edukacji?
- Ona nigdzie nie jedzie!-krzyknął Fineas, a w jego dłoni pojawiła się różdżka.

Tiana uśmiechnęła się nieznacznie. Jakby tak różdżka miała mu w czymkolwiek pomóc.

- Dom Salazara potrzebuje świeżej krwi mego rodu! Jej ojciec zhańbił mój dom trafiając do komnat tego oszusta Gryffindora, od siedmiu boleści!-awanturował się dalej.-Dom Salazara potrzebuje jej tutaj! Nigdzie nie jedzie!
- Nie masz głosu w tej sprawie-oznajmił Lucjusz.
- Ma-stwierdziła Narcyza, zadziwiając męża.-Ma, bo magia Black'ów jest zakorzeniona w wielu miejscach, nie tylko na Grimmauld Place, ale i w murach zamku czy Ministerstwa. W pewnym sensie Fineas jest ostatnią „nie martwą" osobą z rodu, poza Tianą. Dlatego może o niej decydować, a nasze zdanie...
- Nie będzie się liczyło-warknął pod nosem Lucjusz.-Przemyślałaś to... I rozegrałaś jak ślizgon.
- Tiara się nigdy nie myli, wuju-powiedziała z triumfalnym uśmiechem, na który w końcu mogła sobie pozwolić.-Poza tym, nie możecie zabronić mi rozmawiać z Venus. W końcu w jej żyłach też płynie krew Adary, prawda? Matką Adriana była Miranda Cremonesi, również szanowany ród. A Lucas... Do końca nie wiem, ale też jest czystokrwisty.

Malfoy wstał z kanapy, kierując się w stronę wyjścia. Rozważył wszystko, co powiedziała brunetka, rozumiejąc, że przegrał. Czy był z tego powodu zły? Może trochę. Pomimo tego czuł dumę. W końcu zrozumiał, że nawet mieszkanie z Lupinem nie zmieni jej sposobu bycia, który ukształtował się przez lata zamieszkiwania w dworze rodziny Malfoy.

- Brawo-powiedziała Narcyza, całując bratanicę w czoło i wychodząc za mężem.
- Plan godny Roweny, Tiano Adaro-uśmiechnął się Fineas.-A moje aktorstwo? Na najwyższym poziomie, rzecz jasna.
- Oczywiście, dziadku Fineasie-odparła z szerokim uśmiechem.

Wygrała. Wygrała, choć nie musiała robić zbyt wiele, by to osiągnąć. Udało jej się i choć wcześniej nie miała obaw względem tego planu, nadal była niepewna. Ale się udało.

Tiana Adara Black zostaje w Hogwarcie. Zostaje wśród swoich.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz