Kiedy Harry, wrócił do domu, zaczął szukać Sary. Nie mógł, jej znaleźć...
Odwrócił głowę, zauważając kartkę leżącą na stoliku.
Niepewnym krokiem do niej podszedł.Harry,
Kiedy to czytasz, ja jestem już daleko stąd.
Przepraszam.
Jego serce na moment stanęło.
Kartka wypadła z jego rąk, bardzo powoli opadając na podłogę.
-To nie jest prawda - szepnął sam do siebie i pokręcił głową.
Łzy spływały już strumieniami po jego policzkach.
- Sara! - Zaczął wołać ją ponownie. - Wiem, że się tylko zgrywasz, gdzie jesteś? - bredził, zaczynając przeszukiwać każdy, najmniejszy kąt pokoju.
-Kochanie, proszę, to już nie jest śmieszne, słyszysz? Błagam, wyjdź - kontynuował, otwierając nawet idiotycznie wszystkie szuflady.
-Kurwa nie! - Uderzył pięścią w ścianę, wybuchając głośnym płaczem. - Kochanie, wyjdź - powtórzył, opierając się o ścianę i głośno płacząc.
Osunął się na podłogę, podnosząc kartkę, którą wcześniej upuścił.Musiałam to zrobić, nie mogłam postąpić inaczej.
Chcę, żebyś wiedział, że kocham Cię najmocniej na świecie i nigdy nie przestanę.
Jesteś moją, jedyną, prawdziwą miłością i nikt, nigdy nie zajmie twojego miejsca w moim sercu.
Byłeś i wciąż jesteś dla mnie wszystkim.
Błagam Cię tylko o dwie rzeczy.
Proszę, nie szukaj mnie. Zapomnij o mnie i nie rób nic głupiego.
Obiecaj mi, że podniesiesz się i ułożysz swoje życia beze mnie.
Przysięgnij na naszą miłość.
Zostawiam Ci moje mieszkanie i serce, możesz zrobić z nimi co zechcesz.
Dziękuję Bogu, że mi Ciebie zesłał.
Jesteś moim aniołem.
Dziękuję za każdą spędzoną z Tobą chwilę.
Dziękuję za sprawienie, że moje życie przypominało bajkę.
Nigdy o Tobie nie zapomnę.
Kocham Cię najmocniej,
Sara.
W jego oczach pojawił się obłęd. Gwałtownie podniósł się z podłogi, zaczynając rzucać wszystkim, co tylko wpadło mu pod rękę.
Kaleczył swoje dłonie, rozbijając każde, małe szyby znajdujące się w szafkach.
Wszedł do łazienki, po czym z całej swojej siły uderzył dłonią w lustro.
Po jego dłoniach zaczęła uporczywie spływać krew.
Już nie było z nim dziewczyny, która opatrzyłaby jego ranę.
Zdawało się, że w ogóle nie czuł bólu.
Ból psychiczny zagłuszał teraz każdą, cielesną ranę.
Chłopak wrócił do pokoju, po czym klęknął przy kartce, biorąc ją do ręki.
-Kochanie, proszę powiedz, że to żart - szeptał, dociskając dłoń, w której trzymał kartkę - do serca.
- Wróć, słyszysz? - Zanosił się łzami. - Nie chcę żyć bez ciebie.
-Wróć - wyszeptał słabym, zapłakanym głosem. - Obiecałaś, że nie zostawisz mnie samego, obiecałaś. - Ponownie wybuchnął głośnym płaczem.
Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz. Obiecaj mi, że pomimo tego jak bardzo mnie nienawidzisz, nigdy nie zostawisz mnie samego.
*
**
*
*Epilog!!!
Koniec, trochę przykro!
Dziękuję, że byliście ze mną!
Dziękuję!
Za wszystko! Za każdy wspaniały komentarz...
Za każdą gwiazdkę!
Za to, że nie odeszliście kiedy to dodawałam rzadko rozdziały.