Rozdział 22

518 42 20
                                    

Bill naprawdę by skorzystał z rady swojego taty i prawie to zrobił, gdyby nie to, że w pracy miał zbyt wiele roboty, a połowa czarodziejów, którzy z nimi pracowali była na chorobowym. W Anglii było w tym tygodniu naprawdę wyjątkowo zimno i padał lodowaty deszcz. Bill, który nei znosił takiej pogody i gdy padało wolał leżeć całe dnie w łóżku starał się może aby nadgonić ze wszystkim. Gobliny nie należały do najmilszych a on miał dość wyjaśnień, dlaczego tak wolno to idzie. To nie jego wina, że w jego pracy został on, David i Mary, którzy pracowali w pocie czoła aby dopiąć wszystko na ostatni guzik a potem zacząć od nowa. Bill był wściekły, robił nadgodziny a do domu wracał o późnych porach, odgrzewał obiad, brał prysznic i kładł się spać, po to by następnego dnia robić to samo. Nie miał nawet czasu zadzwonić do Scarlett by z nią porozmawiać, ani by iść do rodziców.

— Gdzie do cholery jest David? — zapytał Bill wchodząc do kuchni by zrobić sobie kolejną kawę.

— Na chorobowym. — warknęła Mary, najwidoczniej w tak dobrym humorze jak on. Jej blond włosy były spięte w naprawdę brzydkiego koka — Ale Sara wraca w przyszłym tygodniu, więc może jakoś damy radę. — powiedziała mieszając w swoim kubku — Aż kusi by dolać tu Ognistą Whisky.

— Chyba nie myślą, że damy radę z tym wszystkim tylko we dwóch! — powiedział Bill, a Mary przeklęła pod nosem.

— Otóż nie, William. Dali nam nawet określoną ilość czasu na nadrobienie wszystkiego! Myślisz, że damy radę do końca tygodnia czy już możemy popełnić samobójstwo? — zapytała.

— To są żarty? — zapytał z nadzieją, a ona pokręciła głową.

Potrzebował chwili wytchnienia i aż trochę żałował, że on wciąż był zdrowy, bo już wolałby pocierpieć trochę w łóżku. Żeby tego bylo mało lało tak okropnie, a deszcz był tak zimny, że wrócił do domu tak przemoczony, że musiał rzucić zaklęcie osuszające dwa razy. Zrobił sobie kolację i zjadł w ruchu, bo ciągle przeglądał to co dostał w pracy. Jakieś nudne dwadzieścia cztery strony z obu stron, w jego mieszkaniu panował taki bałagan, że powoli nie miał się gdzie ruszyć i na półki były pokryte kurzem. Gdy był na trzeciej stronie artykuły dotaczacego Bank Gringotta zadzwonił ktoś do drzwi, Bill wstał i otworzył drzwi wciąż czytając artykuł.

— Mogłabym być śmierciożercą a ty byś był już martwy. — usłyszał znajomy głos, który oderwał go od czytania, podniósł głowę i wytrzeszczył oczy.

— Scarlett, co ty tu robisz? — zapytał.

— Dziwię, że się jeszcze nie śpisz. — powiedziała, Bill spojrzał na zegarek, dochodziła północ.

— Straciłem poczucie czasu. — wyznał odkładając wszytkie pergaminy na stół i pocierając twarz dłonią — Nie mówiłaś, że zamierzasz mnie odwiedzić.

— Bo za każdym razem jak dzwoniłam to nie odbierałeś a ja myślałam, że jesteś zły...

— Przepraszam. Jestem teraz okropnie zajęty w pracy. — powiedział.

— Domyśliłam się. — powiedziała.

— Panuje jakaś grypa wśród czarodziejów u mnie w pracy zostałem ja i Mary. — powiedział.

— A jak ostatnim razem nie rozmawialiśmy to przypadkiem nie mówiłeś, że miałeś odpocząć, bo czujesz się jakby coś cie brało? — zapytała siadając na jego kanapie.

— No... tak, tak było. — westchnął — Ale to nie ma znaczenia, bo nie ma nawet opcji, że wezmę dzień wolny.

— A chociaż czujesz się lepiej? — zapytała, a Bill prychnął.

— Nie. — powiedział — Dobra! Jesteś głodna czy coś? Przepraszam, że mam taki bałagan, ale mam dużo na głowie...

— Jeśli chcesz to jutro rano...

— Nie! Nie wracaj do Egiptu, błagam. — powiedział.

— Okej, zostanę. Właściwie to chciałam zaoferować, że pójdę do hotelu albo do rodziców spać, bo to bez znaczenia, bo mieszkanie w Egipcie już jest sprzedane...

— Czyli... wprowadzasz się do mnie? — zapytał.

— Jeśli wciąż chcesz i nie masz żadnych sprzeciwów...

— Oczywiście, że wciąż chcę. — powiedział — Przepraszam cię, ale ja naprawdę powinienem już iść spać.

— Spokojnie, jakoś dam radę ze znalezieniem łazienki. — powiedziała całując go w policzek.

Następnego ranka, gdy się obudził Scarlett wciąż leżała obok niego i w pracy też nie było tak źle, bo wróciło już parę osób i nie musieli się tak spieszyć. Za to Mary też wylądowała na chorobowym, a Andrew, nieznośny współpracownik Billa, zaczął się zakładać z innymi kiedy to Bill też na nie trafi.

— A może powinieneś je wziąć. — powiedziała Scarlett — I skorzystać z rady taty.

— Chciałbym, ale nie mogę. — powiedział — Ale spokojnie, według Andrew za dwa dni mnie już tam nie będzie. Co dziś robiłaś? Nie zanudziłaś się?

— Nie. Posprzątałam Ci mieszkanie i wywietrzyłam, żebyś nie czuł żadnych płynów. — powiedziała — I w sumie to tyle...

— I zrobiłaś mi obiad.

— Siedziałeś w pracy, a z tego co zauważyłam w lodówce miałeś pustki...

— Więc byłaś też w sklepie? — zapytał.

— Aha...

— Ile mam Ci oddać?

— Nie musisz. Przecież od teraz mieszkamy razem. — powiedziała — Więc się tym dzielimy.

— Mogę wiedzieć skąd ta nagła decyzja o przeprowadzkę, ostatnio wcale nie byłaś taka pewna. — powiedział Bill.

— W Egipcie mi się już nudziło, poza tym... gdy wyjechałeś to bardzo mi ciebie brakowało i mieszkanie wydawało się być puste. — powiedziała — I mam rozmowę o pracę.

— Naprawdę? Gdzie? — zapytał.

— W Ministerwie Magii, w Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. — powiedziała.

— To świetnie. — powiedział Bill uśmiechając się do niej — Mój brat tam pracował... no a teraz w sumie to cholera wie co robi. Jeśli go zobaczysz to poślij mu mordercze spojrzenie.

The Night We Met | Bill Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz