CZERWIEC
Powrót do normalności był trudny, a już zdecydowanie po stracie Freda. Bill spędził tygodnie w łóżku ledwo mając siłę aby wstać do łazienki albo zjeść cokolwiek, a Scarlett go nie poganiała. Zdawała sobie sprawę, że potrzebuje trochę czasu zanim znów zacznie pracować.
W połowie czerwca Bill był w stanie wyjść z łóżka i pomagał Scarlett w drobnych obowiązkach domowych, ale wciąż nie był gotowy by wrócić do pracy i słuchać wszystkich kondolencji. Czuł się winny mimo, że nie było go przy śmierci Freda.
— Dobrze spałeś?— zapytała Scarlett. Bill wzruszył ramionami odkładając gazetę na stół.
— Nie. — powiedział Bill — Zbliża się pełnią. Bolą mnie kości. — dodał cicho. Scarlett złapała go za rękę i ścisnęła.
— Dziś po pracy idę na kawę z Josephine. — powiedziała Scarlett.
— Masz jakiś kontakt z Shey? Pisałem do niej... chcę wiedzieć jak się czuje, ale nie odpisuje. — powiedziała.
— Nie mam kontaktu z Shey, ale widziałam Aidana Lewisa w pracy i powiedział, że na razie od wszystkiego się odcina. Musimy dać jej trochę więcej czasu. Minęło półtorej miesiąca. — Bill przytaknął — Co ty zamierzasz dziś robić?
— Przejdę się do Freda. Na cmentarz. — wymamrotał — Posiedzę z nim trochę.
Scarlett pocałowała Billa w policzek i wyszła z domu. Teleportowała się przed Ministerstwo Magii i weszła do środka. Nie było tam za wiele osób, osoby które straciły kogoś na wojnie dostały długie wolne na przyswojenie strat. Scarlett nie miała też tyle obowiązków na głowie więc mogła wyjść szybciej i spotkać się z Jo w kawiarni od razu po pracy.
— Jak się Bill czuje? — zapytała Jo gdy Scarlett usiadła.
— Nie ma poprawy. A Charlie? — zapytała.
— Zdaje mi się, że...tak samo jak w maju. — powiedziała — Ale wstał z łóżka w tym tygodniu. — dodała.
— Byłam u Molly i Artura. Przedwczoraj. — powiedziała Scarlett — Słyszałaś, że Ron zamierza pomóc Hermionie w szukaniu rodziców? Ona i Jonah nalegają, żeby został i, że we dwójkę dadzą sobie radę, ale Ron się uparł. — dodała.
— Nie byłam w Norze od tygodni. — wyznała Jo — Nie chcę zostawiać Charliego. Nie lubię myśleć, że gdy ja jestem w pracy on siedzi w domu i Bóg wie co robi. Wiem, że obwinia się o śmierć Freda i martwię się co żałoba może z nim zrobić. — dodała.
— Bill... dużo czasu spędza na cmentarzu. — powiedziała Scarlett — Czasem opisuje to tak jakby...
—...był z nim?
— Tak. — powiedziała Scarlett.
— A Georgie? Wiadomo co z nim?
— On i Heather się rozstali. — powiedziała Scarlett — Oboje nie dają sobie rady z żałobą
SIERPIEŃBill wrócił do pracy. Zaczynał powoli i trochę się ociągał, ale wyglądało, że nikt nie ma mu tego za złe. Był wdzięczny za wsparcie jakie okazywała mu Scarlett, za jej cierpliwość. Był pewny, że nie każdy miałby tyle cierpliwości. Wciąż ciężko było mu wejść do Nory i usłyszeć tylko ciszę.
— Nie chcę wrócić do szkoły.— powiedziała Ginny — Ron nie wrócił na ostatni rok.
— Ron miał ważniejsze sprawy na głowie i został za to wynagrodzony. — powiedziała Molly — Ginny, nie chcę mieć znów tej kłótni. Będziesz miała Matthiasa.
— Ale...
— Skarbie, mama chce powiedzieć, że to ważne żebyś skończyła szkołę. Tak, Ron jej nie skończył, ale rok temu sprawy wyglądały inaczej. Wiemy, że jest ciężko... ale może łatwiej będzie Ci to przetrawić gdy będziesz w szkole. — powiedział Artur.
— Co z tego jak i tak wrócę, a go nie będzie. — powiedziała cicho Ginny.
— Bill? — zapytała Molly z nadzieją.
— Czy jest szansa, że nie chcesz skończyć szkoły, bo Fred tego nie zrobił?— zapytał Bill siadając obok siostry, która posłała mu spojrzenie — Jesteś do niego wystarczająco podobna, nie musisz tego udowadniać. — powiedział — To ostatni rok. Szybko minie.
— Artur, pójdziesz zapytać George'a czy będzie jadł? — zapytała Molly — Nie jadł śniadania ani obiadu, kolację powinien zjeść.
Artur wrócił do pięciu minutach, a za nich z pokoju wyszedł George. Bill rzadko go widywał z racji tego, że prawie w ogóle nie opuszczał swojego pokoju. Był zdecydowanie chudszy I ubrania na nim wręcz wisiały. Usiadł przy stole i się skrzywił na widok jedzenia. Molly wcisnęła w niego dwie bułki, a potem uciekł znów do swojego pokoju.
— Ja już nie mam pojęcia co mam z nim zrobić. Wszyscy kiedyś musimy zacząć od funkcjonować. — powiedziała Molly gdy drzwi Nory się otworzyły i wszedł Percy, a zaraz za nim Scarlett — Co tak długo?
— W Ministerstwie panuje chaos. — powiedział Percy siadając przy stole i nakładając sobie jedzenia na talerz.
— Nie wszyscy wrocili. Jest dużo nowych pracowników i wszystko wymaga więcej pracy. — powiedziała Scarlett siadając obok Billa.
— Myślą czy Scarlett nie potrzebuje pomocy. — powiedział Percy.
— Odmówiłam. Świetnie sobie radzę sama. — powiedziała Scarlett.
WRZESIEŃ
Bill już dawna chciał poruszyć ten temat ze Scarlett. Jeszcze przed bitwą o Hogwart. Rozmawiali o tym, ale wtedy jutro było wielką niewiadomą. Oboje chcieli powiększyć rodzinę, a on chciał porozmawiać ze Scarlett aby zaczęli się starać, ale nie wiedział kiedy biorąc pod uwagę, że z pracy wracała poirytowana.
— Nie potrzebuje współpracownika. — powiedziała gdy znów wrócił temat nowego pracownika na tym samym stanowisko co Scarlett.
— Kochanie, wybacz, że zapytam, ale... czy myślałaś o tym co będzie jeśli będziesz w ciąży?
— Co?
— Będą musieli znaleźć kogoś na zastępstwo. — powiedział Bill.
— Tak, ale... nie jestem w ciąży. Problem nie istnieje.
— Chciałem z tobą o tym porozmawiać. — powiedział Bill — Chciałbym abyśmy zaczęli się starać nad powiększeniem rodziny.
— Poważnie? — zapytała.
— Wiem, że ostatnio... nie byłem zbytnio sobą, ale chcę mieć dzieci i myślę, że to idealny moment by się zacząć o nie starać. — powiedział Bill.
— Okej. — powiedziała Scarlett — Rozumiem. Też chcę dzieci, ale sądziłam, że no nie wiem... poczekamy.
— Czemu mielibyśmy czekać? — zapytał.
— Nie sądzisz chyba, że teraz wskoczę Ci do łóżka, nie?
— Nie, oczywiście, że nie, ale przemyśl to.
CZYTASZ
The Night We Met | Bill Weasley
FanfictionScarlett wiedziała co to znaczy strata swojego ukochanego, dlatego od tej pory uważała i bardzo się zmieniła. Po czasie jednak dochodziła do wniosków, że ona i jej były były narzeczony są bardzo się spieszyli a jej ona pokochała długowłosego rudziel...