4. My voice just wants to lead u

1K 32 3
                                    

Poprawiłam materiał czarnego jak smoła płaszcza i jeszcze mocniej zacisnęłam na szyi szalik. Pogoda nie rozpieszczała nas tego weekendu, a ja obiecałam towarzyszyć Draco podczas dzisiejszej wyprawy do Hogsmeade. Włosy postanowiłam rozpuścić aby luźno opadały na moje ramiona, jednie wpięłam w nie złotą spinkę z perłami, która była pamiątka po mojej ukochanej babci- Florence- przekazywanej z pokolenia na pokolenie, jak to miało miejsce w rodzinach szlacheckich. Zrobiłam troszeczkę mocniejszy makijaż, założyłam szmaragdowy golf oraz czarne spodnie, na nogi zarzuciłam swoje ulubione czarne botki. Cały efekt podobał mi się bardziej niż się spodziewałam, byłam zadowolona z faktu, iż czułam się piękna, a towarzystwo Draco dodawało mi jeszcze więcej pewności.

Położyłam, wysadzaną klejnotami, szczotkę na szafkę obok lustra i ostatni raz poprawiłam swoje włosy. W tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi, jednak nie dane było mi je otworzyć ponieważ osoba, która próbowała się do mnie dostać odrazu weszła do środka.

Czyli pukanie dla zasady. Okej, zanotować.

— Długo jeszcze?—zapytał Draco.

Odwróciłam się w jego stronę i mogłam dostrzec, iż zatrzymał na mnie swoj wzrok dłużej niż do tej pory to robił. Dokładnie przeskanował rysy mojej twarzy, zatrzymując się dłużej na ustach, które zdobił jasno-różowy błyszczyk i zajął się oglądaniem mojej sylwetki. Mocniej przycisnęłam do swojego ciała płaszcz, ponieważ nagle poczułam się naga i skrępowana pod wpływem jego palącego spojrzenia.

— Jestem gotowa.—odparłam.— Wybacz, że musiałeś czekać, jakoś się zasiedziałam.

Chłopak dopiero teraz oderwał wzrok od mojej sylwetki i wrócił spojrzeniem na twarz. Malfoy na sobie miał czarne spodnie, eleganckie buty i przepiękny, drogi płaszcz, tak samo jak ja miał szalik Slytherinu.

Naprawdę wyglądaliśmy jak para, którą nigdy nie będziemy.

— Wszyscy już czekają na nas na dole.—powiedział nisko.

— Super, nie widziałam Carly cały dzień.—odparłam, a uśmiech zagościł na moich ustach.

Dziś nic ani nikt nie mógł zepsuć mojego nastroju. Uśmiechnęłam się do Draco, gdy ten przepuszczał mnie w drzwiach.

— Jakim cudem Ty masz tyle energii?—westchnął.

Schodziliśmy schodami do pokoju wspólnego, gdzie prawdopobnie znajdowali się już wszyscy moi przyjaciele.

— Mogę Ci jej trochę pożyczyć, ewidentnie jej potrzebujesz.—zaśmiałam się.— Uważaj, jest zaraźliwa.

Draco uśmiechnął się słabo na moje słowa, jednak mogłam dostrzec, iż mój dobry nastrój udzielał się także mu. Zależało mi aby i on spędził dziś miło czas w moim towarzystwie.

— Już wiem dlaczego nazywają Cię słońcem Slytherinu.—odparł.— Jak na ślizgonkę jesteś nazbyt miła.

— Kto mnie tak nazywa?—spytałam.

Myślałam, iż tylko Issac i Edward określali takim mianem, czasami może i Zabini, ale jeśli Draco tak mówił to ewidentnie musiało tak być. Chociaż wydawało mi się to dziwne, ponieważ nie rozmawiałam z dużą liczbą osób, ograniczyłam się do najbliższego grona.

— Przecież nie ja.—sarknął.— Dla mnie zawsze będziesz Greengrass.

To trochę wyprowadziło mnie z równowagi, jednak puściłam tą uwagę mimo uszu i odrazu przywitałam się z przyjaciółmi, którzy gdy tylko mnie zobaczyli odrazu uśmiechnęli się od ucha do ucha.

— Niemożliwe.—pisnęła Dafne.—wyszła z książek. Gratulacje, Draco.

Zaśmiałam się na komentarz siostry i mogłam poczuć, iż Malfoy lekko speszył się na komentarz Dafne, jednak zaraz zakrył to pod swoją klasyczną maską obojętności i pogonił nas do wyjścia. Uwielbiałam te jego zmienne nastroje, powinnam o tym napisać książkę.

Bound to fall in love| D. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz