— Powtórz.—powiedziałam aby się upewnić.— Gwardia czego?
— Gwardia Dumbledoore'a.—odparł Draco.
Właśnie jedliśmy obiad w Wielkiej Sali w przerwie między zajęciami. Od jakiegoś czasu stało się tą naszą małą tradycją. Zajmowaliśmy swoje stałe miejsce, dzieląc sporą porcje mięsa na pół.
Wszystko jedliśmy na pół, a zwłaszcza desery, ponieważ Draco nie przepadał za słodkościami, a przynajmniej tak mi powtarzał. Chociaż zawsze wyjadał i moją porcje słodkości, nie mając przy tym najmniejszych wyrzutów sumienia.— W opozycji do?—zapytałam.
— Brygady Inkwizycyjnej.—powiedział, nabierając porcje na widelec.
Chłopak został zakwalifikowany do drużyny, którą stworzyła profesor Umbridge aby zlikwidować wszystkie samodzielne organizacje uczniowskie, a zwłaszcza te które wspierają dyrektora Dumbledoore'a i jego pupili, to znaczy złotą trójkę.
— Na mnie nie licz.—powiedziałam odrazu.— Nie zamierzam się w to bawić, jeszcze mi życie miłe.
Chłopak westchnął na moje słowa i nabił na widelec kawałek kalafiora, którego tak bardzo uwielbiałam. Jak wielkie mogło być moje zdziwienie, iż zamiast sam go skonsumować, nakierował go prosto na moje usta? Popatrzyłam na niego jak na kompletnego idiotę, jednak jego wyraz twarzy prezentował jedynie upór, dlatego westchnęłam i otworzyłam buzie, a ulubione warzywo odrazu zostało ochoczo przywitanie przez moje kubki smakowe.
— Widzisz? Można było tak odrazu.—powiedział rozbawiony.
Uśmiech wpłynął na moje słowa, gdy Draco troszczył się o mnie w tak uroczy sposób. Od wydarzenia na Wieży Astronomicznej bardzo dbał o to jak spałam i co jadłam oraz abym za bardzo nie zajmowała się nauką.
— Wszyscy na nas patrzą.—jęknęłam zła.— Frustruje mnie to.
— Musisz nauczyć się mieć to gdzieś, ja przywykłem.—odparł.
Draco Malfoy był niesamowicie popularny i szanowany w Hogwarcie. Większość uczniów miała do niego respekt i bardzo obawiała się chłopaka, a przecież był taki potulny i momentami naprawdę bezbronny. Lubiłam gdy przestawał udawać chłodną jednostkę i po prostu stawał się moim Draco.
Czy mogłam go tak nazwać? Zdecydowanie nie, ale zrobiłam to i nie miałam cholernych wyrzutów sumienia.
— Jesteś Księciem Slytherinu, zatem wcale mnie nie dziwi to, że uwielbiasz atencję.—powiedziałam pod nosem.
— Co tam mruczysz?—prychnął.
Chłopak szturchnął mnie w bok, co sprawiło iż lekko się zaśmiałam ponieważ bardziej mnie to łaskotało, niż faktycznie sprawiało jakikolwiek ból. Dlatego odrazu pacnęłam go w ramię aby więcej nie żartował ze mnie w taki właśnie sposób.
— Nic, co powinno zaprzątać Twoją piękną główkę.—sarknęłam.
— Moja słowa przeciwko mnie.—powiedział, łapiąc się za pierś.
— Masz świetną pamięć.—dodał.
W tym samym czasie znów zajęliśmy się konsumowaniem naszego wspólnego obiadu. Gdy nasz spokój został zmącony przez pewną, młodą krukonkę, która podeszła do naszego stołu.
— Tak?—powiedziałam niepewnie.
— Mam sprawę do Draco.—odparła po chwili.
Zmarszczyłam brwi na słowa dziewczyny, czując lekkie ukucie zazdrości w piersi. Moja natura odrazu pchnęła mnie ku temu by bardziej się jej przyjrzeć i na moje nieszczęście— była piękna. Jej długie, czarne włosy, subtelnie odbijały światło w Wielkiej Sali, a równie ciemne oczy i rzęsy zalotnie spoglądały na Draco. Jej uroda pchnęła mnie ku temu, iż złapałam pasemko swoich kasztanowych włosów z zazdrością porównując je do majestatycznych pulki dziewczyny.
CZYTASZ
Bound to fall in love| D. M
Fanfiction- Rodzina Malfyów to nasi przyjaciele od dawna.-usprawiedliwiła się matka.- Nie możemy oddać Cię w ręce byle kogo. - Ale Draco Malfoy to właśnie byle kto!-pisnęłam lekko zirytowana. A tricky guy who doesn't like anyone ...