5. Mysterious Romunia

949 23 0
                                    

— Puść mnie bo zacznę krzyczeć.—warknęłam w stronę Draco.

Blondyn, ciągnął mnie za nadgarstek w kierunku stadionu, nie zważając na moje protesty i prośby. Typowy Malfoy, nic się dla niego nie liczyło, tylko to czego on pragnął.

Wszystko w normie.

— Nawet mnie nie denerwuj, Greengrass.

Szarpałam się najsilniej jak tylko mogłam, podczas gdy Draco dalej ciągnął mnie na stadion. Byliśmy już w połowie drogi, gdzie słychać było okrzyki i wiwaty, a ja dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo wkurwiony był na mnie.

— Strój do cholery!—mruknęłam.

Blondyn zaprzestał swoich ruchów i stanął ze mną twarzą w twarz. Po jego rysach twarzy mogłam dostrzec, że jest naprawdę, ale to naprawdę zdenerwowany.

— Bądź chociaż raz posłuszna i nie sprzeciwiaj mi się.—powiedział spokojnie, ale ostro.— Za to unikanie i tak powinnaś dostać karę.

Zmarszczyłam brwi na jego słowa. Co go tak interesowało, że nie zamierzałam się do niego odzywać? Myślałam, iż to, że jestem od niego daleko jest mu na rękę, a teraz nagle mu to przeszkadzało?

— Czemu Cię to tak boli?—warknęłam.

— Bo robisz z takiej gównianej sytuacji niewiadomo co.—westchnął.

Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Gówniana sytuacja? Tak myślałam, że to dla niego nic nie znaczyło, ale usłyszeć od niego to, prosto z mostu, było dla mnie czymś kompletnie innym.

— A więc tak.—prychnęłam.— Nic nie znaczyło.

— A co innego myślałaś?—sarknął.— Przestań tak to przezywać i zachowuj się w końcu.

Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. Po tych słowach nie musiał mnie już ciągnąć siłą, podążałam przy jego boku, jednak psychicznie byłam kompletnie gdzie indziej. Zachowywałam się jak żałosna nastolatka. Z jednej strony spodziewałam się takiego zachowania po jego osobie, ale z drugiej, chyba wewnątrz siebie, łudziłam się, iż jest inaczej.

Gdy tylko weszliśmy na stadion momentalnie ogłuchłam. Wiwaty, krzyki, muzyka i ryk smoków. Te wszystkie dźwięki zwodziły moje zmysły. Cała arena ozdobiona była w rożnego rodzaju flagi, wstęgi, a to wszystko mieniła mi się w oczach niesamowicie. Z tego całego zamieszania wyrwała mnie dłoń Draco na moim łokciu.

— Chodź, tam stoi mój ojciec.—powiedział sztywno.

Wraz z chłopakiem podeszłam do Lucjusza Malfoya, który zawzięcie rozmawiał wraz z Ministrem Magii. Gdy tylko nas zobaczył na jego twarz wpłynął sztuczny uśmiech, a ja w duchu przeklnęłam.

W jaką rodzine ja się wpakowałam?

— Ojcze.—skinął Draco.

Jego zachowanie uległo zmianie o 180 stopni. Momentalnie stracił pewność siebie. Postanowiłam na chwile, zapomnieć o naszej rozmowie sprzed chwili i subtelnie chwyciłam go za ramie, wtulając się w jego bok. Malfoy lekko spiął się na mój gest, jednak dalej postanowił grać przed swoim ojcem tak samo jak ja.

— Witam, Panie Malfoy.—powiedziałam.— Ministrze Magii.—skinęłam.

Draco wymienił uścisk dłoni ze wcześniej wspomnianymi osobami. Jakie to wszystko było sztywne i formalne?

— Mam nadzieje, że Panowie mają się świetnie.—powiedziałam.

— Wyśmienicie.—odparł Minister Magii.

Bound to fall in love| D. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz