2. Favor, Goblet of Fire, Hufflepuff

1.2K 34 2
                                    

Od imprezy głównej w naszym dormitorium minął już tydzień. Po całym incydencie z Draco jeszcze bardziej się od siebie oddaliliśmy i teraz nawet na siebie nie spoglądamy, ku uciesze Pansy. Ta za to namiętnie szuka Draco zawsze gdy nie ma go w jej pobliżu więcej niż minutę, co jest dla mnie naprawdę żałosne. Chciałam zapaść się po ziemię i już nigdy nie zamienić chociaż słowa z Draco i jego przyjaciółmi, nigdy do nich nie pasowałam i nigdy nie będę częścią jego świata. Był to przykry fakt, jednak musiałam to zaakceptować. W pewnym stopniu pociągała mnie jego osoba i chciałam zgłębić  tajemnice jego duszy, która wydawała mi się bardzo mroczna i głęboka, jednak nigdy nie będzie mi to dane. Draco nie chce mnie przy sobie oraz nigdy nie będę u jego boku z jego własnej nieprzymuszonej woli, a z obowiązku.

Ta myśl raniła moje serce.

Siedziałam właśnie w ławce wraz z Carly. Aktualnie odbywała się lekcja, która zawsze wywoływała grymas na moich ustach: starożytne runy. Obiecałyśmy sobie, iż wybierzemy takie same przedmioty dodatkowe abyśmy mogły spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu. Carly nieustannie próbowała odciągnąć mojego myśli od Draco i ostatnich wydarzeń, jednak gdy tylko przestawała do mnie mówić, jak na zawołanie wracałam myślami do przystojnego blondyna i jego ust niespełna milimetr od moich.

Starożytne runy wcale nie takie trudne.— wyrecytowała Carly spoglądając na okładkę podręcznika.— Ależ mnie to zachęciło.

Uśmiechnęłam się pod nosem na komentarz przyjaciółki, kartkując przy tym podręcznik.

— Nie wydaje się skompilowane.—pisnęłam.

— Astoria, jesteś najlepsza z naszego rocznika.—uśmiechnęła się i ujęła moją dłoń.— Więc wcale mnie to nie dziwi.

Zerkałam na strony podręcznika, podczas gdy w klasie ucichło, a do sali wszedł profesor Bathsheda Babbling. Wyglądał na dość surową postać, więc odrazu wyprostowałam się w ławce i zamoczyłam pióro w atramencie gotowa nabyć wiedzę.

— Witam wszystkich zgromadzonych.—odparł przyjacielsko.— Cieszę się, że akurat ten przedmiot zwrócił Waszą uwagę. Zajęcia odbywają się w każdy poniedziałek o 13:30.—wyjaśnił.

— Dlatego nienawidzę poniedziałków.—prychnął Edward.

Edward Blossom był moim dobrym przyjacielem z roku i często razem pomagaliśmy sobie w nauce. Edward pochodził z rodziny czarodziei, jednak był on pół krwi. Jego niesamowite poczucie humoru oraz charyzma sprawiała, iż nie dało się nie dążyć go sympatią. Wraz z Carly trzymaliśmy się we czwórkę. Do naszego grona należał jeszcze Isaac Lahey, czarodziej pochodzenia mugolskiego, miał wybitne oceny i często rywalizowaliśmy o stopnie, jednak była to czysta i przyjacielska wojna. Krótko korespondowałam z chłopcami w wakacje, ponieważ zależało mi na kontakcie z nimi. Oprócz mojego wąskiego grona przyjaciół z roku i siostry nie miałam za dużo znajomych.

Pielęgnowała szczere relacje.

— Otwórzcie na stronie szastanej.— odparł nauczyciel, a klasa wykonała polecenie.— Na głos czytamy tekst pierwszy i będziemy zajmować się zadaniem trzecim.

Issac i Edward siedzieli naprzeciwko nas w ławce niedaleko końca. Nie byłam jedną z tych osób, które wyrywały się na sam początek.

— Jezu, o co w tym wszystkim chodzi?—mruknął Issac i odkręcił się do nas.

— Jak się skupisz to może zrozumiesz.— szepnęłam w jego kierunku.

— Auć.—prychnął i złapał się za serce.— Pani Malfoy, nie tak ostro.

Wykrzywiłam usta w grymasie i z całej siły uderzyłam go podręcznikiem w ramie, przez co cała nasza czwórka wybuchła śmiechem.

— Widzę, że bardzo Państwu wesoło.—zauważył profesor.— Panie Blossom, proszę zacząć czytać.

Bound to fall in love| D. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz