47. Oh, you better be joking

373 11 0
                                    

Ready Or Not, Here I Come, You Can't Hide Gonna Find You and Take it Slowly

Pachniało przyrodą.

Znajdowaliśmy się w lesie, nie wiedziałam w jakim celu i dlaczego późną nocą, jednak czułam się niezwykle bezpiecznie. Może była to zasługa różdżki, którą dzierżyłam w swojej dłoni czy obecność chłopaka, który szedł ze mną ramię w ramię, co chwile zerkająca za nasze plecy, jakby w obawie, iż ktoś mógłby nas śledzić. Las był tego wieczora bardzo spokojny, liście poruszały się pod wpływem wiatru, a odgłosy zwierząt pozwalały mi jeszcze bardziej zidentyfikować się z przyrodą. Hukanie sowy, która znajdowała się nad moją głową skutecznie usypiała moją czujność.

Orionis obserwował mnie przez ramię, a cień uśmiechu przemknął przez jego usta, gdy zauważył, iż trzymam dłoń na różdżce, a mój pierścionek zaręczynowy pobłyskiwał w świetle księżyca.

— Zaaranżowane małżeństwo.—powiedział, jakby sam do siebie.— Niefajnie, niefajnie.

Zmarszczyłam brwi gdy skręciliśmy w prawą stroje dróżki, która wydawała się jakby wydeptana, jakby ktoś nią kiedyś podążał. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednak zapewne tak jak reszta zwolenników, poszukiwaliśmy Harrego Potter.

— Co Ty możesz wiedzieć?—prychnęłam, poprawiając kaptur czarnej peleryny.— Nie znasz mnie.

Chłopak znów zaśmiał się na moje słowa i zwiesił głowę ku dole, jakby starając się opanować rozbawienie. Byliśmy mieszanką wybuchową, ja byłam rozzłoszczona do granic możliwości, ponieważ zostałam zabrana z ciepłego domu i od bliskich mi osób, których nie widziałam naprawdę długo, a on bawił się w najlepsze w tropiciela.

— Bycie z kimś tylko i wyłączanie dlatego, że Twoi starsi tego chcieli, to musi być przejebane.—powiedział.

Wyszliśmy z lasu na otwartą polane, która była widoczna pod wpływem blasku księżyca. Orionis usiadł na jednym z pieńku drewna, a ja stanęłam nad nim, zakładając ręce na piersi. To tyle? Poznawcza wędrówka po lesie?

— Czy to koniec? Możesz mnie przeteleportować do domu?—powiedziałam zła.

— Chciałaś tego?—spytał, patrząc na mnie.

Zamurowało mnie.

Nigdy nikt nie zadał mi tego pytania. Tak naprawdę każdy z góry założył, iż było normalne, że mogłam wyjść za kogoś do kogo nic nie czułam, jakby takie było moje przeznaczenie, jednak nikt nigdy nie zainteresował się tym, czego ja potrzebuje i czy jest to dla mnie odpowiednie, zwłaszcza w wieku w jakim byłam. Nigdy nie planowałam przeciwstawić się w jakikolwiek sposób moim rodzicom, bałam się nawet na ten temat pomyśleć, więc odpowiedź na pytanie chłopaka była dla mnie więcej niż trudna.

— Um, na początku nie.—powiedziałam, stojąca w tej samej pozycji.— Z czasem przekonałam się do Dracona i do tego jaki może dla mnie być.

Znów ten sam uśmiech zagościł na jego ustach. Chłopak wskazał dłonią pień niedaleko niego i nakazał mi na nim usiąść. Byłam dość zmarznięta, dlatego zrobiłam to co mi nakazał, szczelniej opatulając się peleryną.

— Uważam, że Twoje uczucia do niego są raczej z powinności, niźli z serca.—stwierdził, patrząc w moje oczy.

Prychnęłam.

Bound to fall in love| D. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz