Rok 1992
Nerwowo trzymałam za dłonią moją straszą siostrę- Dafne- gdy stanęłam w progu, tak zwanej, Wielkiej Sali. Słyszałam naprawdę dużo opowieści o tej wspaniałej szkole, które siostra opowiadała mi w wakacje i naprawdę pragnęłam tu być z całego serca, jednak bałam się. Bałam się, iż nie znajdę przyjaciół, miłości, wszystkich tych rzeczy, które pragnęłam będąc tak naprawdę jeszcze dzieckiem. Zawsze zazdrościłam Dafne sposobu w jaki potrafiła jednać sobie ludzi, naprawdę podziwiałam ją za to, iż była taka wesoła, radosna i utalentowana.
Ja mogłam jej jedynie pozazdrościć.
— Teraz muszę iść do stołu Slytherinu, po przydziale spotkamy się w Pokoju Wspólnym, dobrze?—szepnęła do mnie.
Odrazu mocniej złapałam jej dłoń, aby nie pozostawiała mnie samej w środku ogromnego pomieszczenia, ale ona jedynie uśmiechnęła się do mnie i przykucnęła przy mnie, dając mi niesamowite oparcie.
— Po ceremonii zawsze pierwszoroczni zostają w Sali dłużej, aby bardziej się poznać.—wytłumaczyła.— Na pewno znajdziesz wielu przyjaciół.
— Jesteś taka urocza.—dodała.
Analizowałam jej twarz i nie mogłam stwierdzić, iż kłamie. Mówiła prawdę i naprawdę wierzyła w fakt, iż uda mi się zbudować w Hogwarcie coś na rodzaj drugiego domu, jednak ja nie podzielałam jej pewności.
— Co jeśli nie Slytherin? Tata mnie skrzywdzi?—pisnęłam.
Dziewczyna przyłożyła dłoń do mojego policzka i uśmiechnęła się promiennie, chcąc dodać mi wsparcia. W jakimś stopniu na pewno jej się to udało, ponieważ nagle nie poczułam się tak samotna jak rzeczywiście byłam.
— To zawsze był i będzie Slytherin, tego możesz być pewna.—szepnęła.
Poczułam jak rozluźnia uścisk naszych dłoni i oddala się w kierunku swoich przyjaciół, a miała ich naprawdę wielu. Usiadła obok czarnoskórego chłopaka, który odrazu z uśmiechem przytulił ją do swojego boku. Zauważyłam jak Draco Malfoy, którego znałam dość dobrze, z uwagi na fakt, iż nasi rodzice przyjaźnili się ze sobą od czasów ich wspólnej nauki w Hogwarcie, przypatruje się mojej osobie, nie wyrażając przy tym żadnych emocji. Dlatego też szybko oderwałam od niego wzrok i dołączyłam do grupy uczniów stojących przy mównicy dyrektora Dumbledoora.
Po chwili, obok mnie pojawiła się, niesamowicie piękna dziewczyna o kosztownych włosach, której urody mogłam jej jedynie pozazdrościć. Gdy tylko dostrzegła, iż się jej przypatruje uśmiechnęła się do mnie uroczo.
— Carlotta Forbes.—powiedziała formalnie i wyciągnęła ku mnie dłoń.
Popatrzyłam na nią raz jeszcze, a zaraz potem znów na wyciągniętą w kierunku do mnie dłoń i niepewnie ją uścisnęłam.
— Astoria Greengrass.—powiedziałam niepewnie.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, gdy tylko usłyszała moje nazwisko, co było spowodowane faktem, iż o moim rodzie krążyły naprawdę namiętne pogłoski w świecie Magii. Po pierwsze, ze względu na to, iż kiedyś moi rodzice służyli Czarnemu Panu, a po drugie z uwagi na fakt, iż byliśmy genetycznie jedną z najczystych rodzin czarodziejów w historii.
— Ah, słyszałam o Was.—powiedziała uprzejmie.— Wasza rodzina ma piękną historie.
— Jeżeli uważasz służbę u Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać za coś pięknego to zaiste tak jest.—powiedziałam obojętnie.
CZYTASZ
Bound to fall in love| D. M
Fanfiction- Rodzina Malfyów to nasi przyjaciele od dawna.-usprawiedliwiła się matka.- Nie możemy oddać Cię w ręce byle kogo. - Ale Draco Malfoy to właśnie byle kto!-pisnęłam lekko zirytowana. A tricky guy who doesn't like anyone ...