Do dziesiątej jeszcze zostało. Co dawało trochę czasu dla Misaki na jej patrolu. Nie spodziewała się żadnych rewelacji, bo przecież od tygodnia nie miała o czym napisać w swoim raporcie, poza jednym kotem, którego uratowała przed przejechaniem przez rowerzystę. Z takim tempem przejdzie na emeryturę i nikt o niej nie usłyszy.
Zauważyła po drugiej stronie ulicy dosyć spore zamieszanie i kilka wozów policji, czyżby nadeszła właśnie jej chwila? Przebiegła przez jezdnię i wmieszała się w tłum żeby jak najszybciej dotrzeć do którego z funkcjonariuszy.
‒ To straszne, całe biuro księgowości jest zakładnikami.
‒ Całe szczęście udało nam się uciec, ale co z resztą?
‒ Gdzie są bohaterowie? Dlaczego nikt się jeszcze nie zjawił?
Tłum cały aż drżał od emocji związanej z jak widać napadem terrorystycznym na biuro. Nikt się jeszcze nie zjawił, to jej szansa.
‒ Ilu jest przeciwników? ‒ dopadła do pierwszego, lepszego funkcjonariusza.
‒ Nie wiadomo, jest pani bohaterką?
Jak to odkrył? Po jej stroju czy może po tym, że weszła poza taśmę policyjną? A może czytał jej w myślach, bo nie było to zbyt oczywiste, że właśnie byław pracy?
Z budynku wydobył się głośny huk, niepodobny do broni palnej, a do wybuchu. Wszyscy zebrani zaczęli krzyczeć i panikować. Policja starała się nad nimi zapanować. Misaki wiedziała, że nie miała czasu, musiała wkroczyć do akcji. Teraz.
Wbiegła do budynku i tylko słyszała za sobą krzyki innych policjantów. Nie miała czasu na wytłumaczenia, liczył się czas, bo zakładnikom może go za chwilę zabraknąć.
Hol był pusty, dział księgowości, na rozpisce widziała, że to siódme piętro, wysoko. Była winda, ale nie mogła przecież ot tak sobie wjechać do samego środka niebezpieczeństwa. Musiała wybrać schody.
Miała wrażenie, że każdy jej krok odbijał się tak głośnym echem na klatce, że złoczyńcy ją już słyszeli. Z każdym przebytym metrem w jej ciele zbierało się coraz więcej adrenaliny. To na tą chwilę czekała, nie tylko uratuje ludzi... udowodni, że była bohaterką, że była w stanie unieść to brzemię.
Zatrzymała się przed drzwiami do biura na siódmym piętrze. Księgowość. Nie mogła wparować od razu, jeśli szczęście jej dopisze to przestępcy kręcili się z dala od tych drzwi, a ona przemknie niezauważona. Pierwsze sekundy jej wystarczyły, aby zyskała odpowiednią przewagę.
Szczęście było po jej stronie, wemknęła niezauważona do biura w którym panował harmider.
‒ Szybciej Bloodster, bo za chwilę zlecą się bohaterzy.
‒ Proszę bardzo, bez pieniędzy się nie ruszę.
‒ Uparty jesteś, Welder działa przy sejfie, jeszcze jakieś dziesięć minut i cała kasa nasza.
‒ Dobrze, to tego czasu pilnuj zakładników, to nasza karta przetargowa żeby uciec bez schwytania.
Wychyliła się zza ściany, pięciu pracowników siedziało pod ścianą, mieli związane ręce i nogi, więc nie mieli nawet jak uciec jeśli ona wejdzie do akcji. Musiała na nich uważać, żeby nikt czasem nie ucierpiał.
Z tego co słyszała, były dwa głosy i jeden majstrował przy sejfie. Trzech na jedną i do tego nie znała ich darów. Spojrzała na zegar zawieszony na ścianie, czas jej się kończył, wizyta w U.A. zbliżała się wielkimi krokami, jednak to schodziło teraz na drugi plan.
Uratuje tych ludzi, schwyta przestępców i wypije herbatę z dyrektorem. Czekała cierpliwie w ukryciu i obserwowała, potrzebowała jednej sekundy, chwili, kiedy ta dwójka odwróci się od niej zupełnie plecami.
CZYTASZ
Shards of pain
FanficCiężko jest odnaleźć swoje miejsce. Chociaż obrałam ścieżkę bohaterki, cały czas trzymają mnie wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam tę posadę nauczycielki? Nie sądziłam, że mój były nauczyciel i denerwujący ptaszor tak bardzo wpłyną na moj...