Wielkie przygotowania

84 12 0
                                    

Aizawa siedział niespokojnie na zebraniu. Rozglądał się po bohaterach, w tłumie wypatrzył swoich uczniów. Westchnął cicho, nie mieli się w to mieszać, przecież ich prosił. Znał zdanie na ten temat Misaki i wolałaby, gdyby trzymali się z dala od tej akcji.

‒ Z tego co wiemy posiadłość sekty ma tylko dwa piętra i piwnicę, jednak jest dość spora, dlatego zostaniecie podzieleni na cztery grupy, aby poszerzyć zakres działań ‒ jeden z członków komisji przełączył slajd na zdjęcie satelitarne ogromnej posiadłości. ‒ Naszym priorytetem jest odnalezienia ich tworu oraz odbicie Crystal. Nie możemy pozwolić, aby nam uciekli, to nasza jedyna szansa.

Aizawa się wyłączył, dobrze znał plan, bo przestudiował go na pamięć. Wgapiał się w slajdy prezentacji, ale myślami był daleko stąd. Cały czas myślał o Misaki, w jakim była stanie, co jej robili, czy jeszcze żyła? Niewiedza go dobijała i nie pozwalała skupić się na codziennych czynnościach. Nie wspominając o spaniu, które przerodziło się w czuwanie.

Po zakończonym zebraniu, podszedł do swoich uczniów. Midoryia, Todoroki, Bakugo, Kirishima, Uraraka i Asui nie mogliby przegapić okazji do ratowania innych, zwłaszcza swojej wychowawczyni, która szybko stała się im bliska.

Chociaż Komisja jasno określiła, że nie muszą podejmować się akcji, też im tego nie zabronili. Uczniowie z licencjami mogli zgłosić się do planu dobrowolnie. Nie mógł ich winić, poczuwali się jako uczniowie i jako bohaterowie do ratowania Misaki. Byli gotowi, a ostatnie lata to świetnie udowodniły. Byli na poziomie profesjonalistów, a może i nawet wyżej.

‒ Dziękuję za pomoc ‒ podszedł do swoich uczniów. ‒ Kesshou na pewno to doceni.

‒ Raczej urwie nam głowy ‒ Midoryia zaśmiał się nerwowo. ‒ Nie chciała żebyśmy brali w tym udziału, ale nie potrafię siedzieć bezczynnie.

‒ Dbała o nasze bezpieczeństwo i nie możemy pozwolić, aby coś jej się stało ‒ Todoroki dodał.

‒ Jesteśmy gotowi dla niej walczyć ‒ Uraraka przybrała bojowy nastrój.

‒ Dobre z was dzieciaki ‒ pochwalił swoich uczniów ‒ do zobaczenia jutro.

***

Misaki leżała na wielkim łóżku nie wiedząc gdzie góra, a gdzie dół. Na zmianę było jej zimno i gorąco, miała wrażenie że głowę jej za chwilę rozsadzi. Co chwilę miała halucynacje, słyszała głosy i czuła jakby ktoś dyszał jej na kark.

Usłyszała, że ktoś wszedł do pokoju. Kolejna halucynacja czy może faktycznie ktoś ją odwiedził? Nie wiedziała już co było prawdą, a co złudzeniem. Nie potrafiła zaufać samej sobie. Narkotyki od Dabiego w jej ciele buzowały i sprawiały, że była bezbronna.

Dabi stanął przy łóżku i patrzył na nią z góry, wyglądała żałośnie. Jakby za chwilę miała się rozpaść na kawałki. Patrzyła na niego wielkimi oczami, niczym zagubione zwierzę.

‒ Idziemy ‒ pociągnął ją za ramię, aby wstała ‒ musisz być gotowa na wielki dzień.

Czuła jak cała drżała, znów było jej niewyobrażalnie zimno. Przebierała ociężale nogami i pewnie gdyby nie Dabi, który ją podtrzymywał, już dawno padłaby na podłogę.

Zaprowadził ją do łazienki, zmrużyła oczy przed jasnym światłem, które raziło jej wrażliwe oczy. Ostatnie godziny, a może dni, spędziła w ciemnym pokoju z zasłoniętymi oknami i bez słońca czy nawet lampki. Teraz, kiedy jasne światło żarówki oświetlało elegancką łazienkę, nie była w stanie w pełni otworzyć oczu.

Nie wiedziała ile czasu minęło, ile siedziała w zamknięciu, nafaszerowana różnymi świństwami. Może dzień, może kilka, a może tylko kilka godzin. Czuła się niczym zawieszona w czasie, jedyne czego pragnęła w tym momencie to poznać która godzina.

‒ Na co czekasz? ‒ Dabi zaczął napuszczać wody do głębokiej wanny. ‒ Rozbieraj się.

Misaki zakryła się dłońmi jakby już stała przed nim naga. Chyba sobie żartował z niej, była odcięta, ale nie aż tak. Nie chciała żeby taki potwór na nią patrzył w tak upokarzającej chwili.

‒ Mam ci pomóc? - warknął zirytowany. - Rozbieraj się i właź do tej wanny, nie mam całego dnia.

Odwróciła od niego wzrok i powoli zsunęła z siebie spodnie i koszulkę, która nawet nie należała do niej. Ostatnia została rozerwana przez napalonego kultystę, który postanowił się na nią rzucić. Dabi nie spuścił z niej wzroku, nawet, kiedy była zupełnie naga. Cała czerwona na twarzy weszła do wanny.

‒ Dobrze, ogarnij się, bo nie chcemy żeby Diamentis wróciła do zapoconego ciała z tłustymi włosami.

‒ Jak tak przedstawiasz sprawę to jakoś nie mam ochoty na kąpiel.

‒ Nie masz zbytniego wyboru ‒ złapał za jej włosy ‒ przypominam po co tu jesteś, laleczko.

‒ To boli – jęknęła.

‒ Dopiero może zacząć ‒ puścił ją ‒ streszczaj się.

‒ Nie mogę jak na mnie patrzysz ‒ zakryła się bardziej rękoma.

‒ Ciesz się, że w ogóle cię rozwiązałem ‒ oparł się o umywalkę ‒ no dalej, chyba nie chcesz żebym zrobił tego za ciebie?

Wzdrygnęła się na samo wyobrażenie Dabiego, który ją dotykał. Jej nagiego ciała, które wcześniej dotykały tylko wybrane osoby. Tylko ci którym pozwoliła się zbliżyć na tyle, aby posiąść ją całą.

Sięgnęła po mydło i powoli zaczęła szorować skórę. Starał się ignorować osobę Dabiego i to, że cały czas na nią patrzył. Czuła, że nie potrafiła nad sobą zapanować, w oczach pojawiły się łzy. Sama się na to zgodziła, ale nie była gotowa na aż takie upokorzenie. Chciała żeby było już po wszystkim, żeby Aizawa już był obok i mogła poczuć jak ją do siebie przyciąga. Usłyszeć jego zapewnienia, że wszystko będzie dobre.

Łzy spłynęły same po jej policzkach i zmieszały się z mętną wodą od mydła. Było jej już wszystko obojętne, nagle poczuła niesamowitą niemoc, jakby nie była w stanie sama o siebie zadbać. Musiała skończyć w tej sytuacji, bo kult był dla niej zbyt silnym przeciwnikiem.

Gdyby tylko była wystarczająco silna, to teraz nie musiałaby angażować innych w ratowanie jej. Sama rozprawiłaby się z własnymi demonami przeszłości, ale zamiast tego siedziała zaryczana w wannie, a Dabi na to wszystko patrzył. Jakby naprawdę była tylko lalką, którą wszyscy ustawiali pod siebie. Musiała zawsze być dla czyjegoś użytku, nigdy dla samej siebie.

Chłopak kucnął przy wannie i otarł jej policzki.

‒ Nie płacz ‒ uśmiechnął się ‒ niedługo będzie po wszystkim.

Był pewien swoich słów, swojego planu, który uważał za nienawodny. Przegapił tylko jedno, Misaki miała trochę więcej rozumu w głowie. Nie była na tyle głupia, aby poddać się bez walki, pewnie w tym momencie zbiera się armia, która miała ją odbić. Musiała wytrzymać jeszcze trochę.

‒ Zabiją cię ‒ powiedziała, patrząc mu prosto w oczy ‒ Aizawa i Hawks. 

Shards of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz