Z lotu ptaka

262 21 0
                                    

Wyciągnęła w jego stronę rękę, próbowała go dosięgnąć, jednak był za daleko. Spadała w bezduszną przepaść, zepchnięta ze szczytu wieży przez bohatera numer dwa. A on tylko patrzył, z założonymi rękoma, jego złote oczy nie zdradziły nawet chwili zawahania.

Nie zdołała wydusić słowa, nie wiedziała czy chciała go wołać o pomoc czy wykląć go i jego całą rodzinę, cztery pokolenia dalej.

Nie było dla niej szans, przy takiej wysokości od razu zginie. Może chociaż nie poczuje bólu, miała nauczkę za szwendanie się po nocy. Mogła po prostu kupić jakieś tabletki nasenne, zamiast wybierać się na spacer. 

Hawks spojrzał w dół, darła się jak trzymał ją w ramionach, a teraz spadała w ciszy? Co za dziewczyna. Rozpostarł skrzydła i rzucił się w jej stronę. W jednej sekundzie, złapał ją i wzbił ponownie w górę.

‒ Puszczaj mnie ptasi łbie! ‒ wierzgała.

‒ Wtedy znów zaczniesz spadać.

‒ Co to do cholery miało być!? Do reszty ci odbiło!?

‒ Złapałem cię ‒ jakby zapomniał przez kogo spadała ‒ chciałem ci pokazać, że ze mną jesteś bezpieczna.

‒ Spychając mnie w dół?!

‒ Ale zobacz jak spokojnie siedzisz, wcześniej trzęsłaś się jak galareta.

‒ Bo latanie nie jest dla mnie naturalne! ‒ wrzasnęła na niego ‒ jakbyś nie zauważył to nie mam skrzydeł!

‒ No dobrze przepraszam ‒ uśmiechnął się do niej ‒ skończę z zrzucaniem z budynków.

‒ Naprawdę się wystraszyłam ‒ trochę się rozluźniła.

‒ Nie pozwolę żebyś znów tego doświadczyła, zawszę cię złapię, co ty na to?

‒ Tak ‒ miała wrażenie, że coś się w nim zmieniło, jego wyraz twarzy, jego spojrzenie... stały się jakieś takie szczersze, jakby dopiero patrzyła na prawdziwego Hawska, a może patrzyła na chłopaka, który na co dzień był Hawksem? ‒ Tak, to brzmi... dobrze.

Chociaż ta terapia szokowa jej się nie spodobała i chciała udusić Hawksa za ten stres na który ją naraził. Dostrzegła jej plus, po pierwsze nie stresowała się już tak lotem. Siedziała spokojnie w jego ramionach i podziwiała świat z lotu ptaka. Dodatkowo na chwilę się wyciszyła i zapomniała o swoim stresie związanym z Aizawą i jej ciągłych wątpliwościach co do swoich życiowych wyborów. 

Kto by przypuszczał, że w powietrzu będzie jej tak dobrze, tak błogo i tak... spokojnie. Gdyby to od niej zależało, ta chwila trwała by wiecznie. Chciałaby tak pozostać na zawsze, z dala od swojego życia, obowiązków i kłopotów. Po prostu szybować.

Ta chwila nie mogła trwać wiecznie. Musiała w końcu znaleźć swój koniec i znalazła, w momencie kiedy w oddali zamajaczyły mury ogrodzenia U.A. Hawks stopniowo zniżał tor lotu aż w końcu wylądowali zaraz przed wejściem na teren szkoły. Tutaj musiał ją zostawić, dalej musiała już sobie poradzić sama. Na własnych nogach, z własnymi problemami, z własnym życiem. Nie miała nikogo kto chociaż na chwilę wziąłby ją od tego wszystkiego. Hawks był jednym z nielicznych przy których chociaż na chwilę zapomniała o zmartwieniach.

‒ Pani przystanek ‒ ukłonił się teatralnie ‒ jeszcze raz przepraszam za zrzucenie z budynku.

‒ Jak jeszcze raz to zrobisz ‒ czuła jak żyłka złości wyszła na jej czole ‒ to oskubie ci te skrzydła do zera ‒ zagroziła mu pięścią.

‒ Czyli przewidujesz kolejną rundkę nad miastem? Chyba wyleczyłem twój strach przed lataniem.

Zerwał się mocniejszy wiatr, kilka piór Hawksa się mu poddało i pofrunęły w nocne niebo. Misaki poczuła jak chłodne powietrze przeszyło jej skórę pomimo bluzy.

‒ Tak ‒ odpowiada cicho, nawet nie była pewna czy Hawks ją usłyszał ‒ chciałabym jeszcze polecieć.

Hawks bez słowa się odwrócił na pięcie, ostatni raz okazał jej skrzydła w pełnej okazałości i po chwili był już wysoko w górze. Kilka pojedynczych piór spadło na ziemię. Jakiś koszmar z nimi, wolała nie wiedzieć jak wyglądało jego mieszkanie, a co gorsza łóżko. Pewnie wszędzie walało się czerwone pierze. 

Wróciła do U.A., tyle emocji na jedną noc jej wystarczyło, pewnie jak tylko jej głowie dotknie poduszki to automatycznie uśnie. Czuła jak jej powieki robiły się coraz cięższe, mogłaby nawet usnąć w miejscu gdzie stała, ale wolała nie narażać uczniów na oglądanie śpiącej nauczycielki na trawniku. Raczej nie taki przykład chciała dawać.

‒ Misaki? ‒ westchnęła ciężko, naprawdę? Teraz? ‒ Nie powinnaś spać?

‒ O to samo mogłabym zapytać ciebie ‒ odwróciła, stał przed schodami, miło było patrzeć na niego z góry. ‒ Aizawa.

‒ Pierwszy zadałem pytanie ‒ wspiął się po schodach i stanął przy niej, teraz to on patrzył na nią z góry ‒ byłaś w końcu taka zmęczona.

Nie musiała się mu z niczego tłumaczyć. Zmrużyła oczy, dlaczego tak bardzo chciał ją kontrolować?

‒ Nie mogłam spać to się przeszłam ‒ wzruszyła ramionami ‒ nie wolno mi? ‒ odwróciła się i złapała za klamkę ‒ Nadal trenujesz po nocach?

Myślała, że się zmienił, ale chyba się myliła. Nadal był tym samym Aizawą, który jej nie trawił i utrudniał jej życie, który pół nocy spędza na treningach, aby w walce nie czuć się bezużyteczny. Chociaż na takiego nie wygląda... Naprawdę wziął sobie do serca Plus Ultra.

‒ Nadal ‒ Aizawa wgapił się w czerwone pióro, które wplątało się w jej kosmyki włosów. Była z nim? ‒ Po tym lepiej śpię.

Och to na pewno, zwłaszcza w ciągu dnia, kiedy ona musiała ogarniać jego obowiązki. Mieli wspólnie się opiekować 2-A, a aktualnie ona robiła wszystko, czuła się jak jego sekretarka, a nie współwychowawca.

‒ Dobranoc, Aizawa ‒ wślizgnęła się do środka.

‒ Dobranoc.

Misaki szybkim krokiem ruszyła do swojego mieszkania. Dlaczego musiała na niego wpaść, nie mógł skończyć treningu pięć minut później albo szybciej? Cały czas świat musiał go na nią zsyłać. To nie sprawi, że przestanie się przed nim trząść. Może nie dawała tego po sobie poznać, starała się brzmieć chłodno, jakby jego osoba w ogóle w niej nie wzbudzała emocji, ale tak naprawdę to robiło jej się gorąco jak tylko obok niej stanął. Stres ją od razu zjadał, a ona chciała się zapaść pod ziemię byle tylko uniknąć tego jego wzroku.

Zatrzasnęła się w swoim mieszkaniu i od razu popędziła do łóżka. Zegar pokazywał grubo po trzeciej, miała mniej niż cztery godziny snu, za dnia będzie żałować swojego włóczenia się. Teraz jednak kładła się z pustą głową, bez zmartwień i obaw, nawet po rozmowie z Aizawą, jej umysł nadal pozostawał niewzruszony.

Położyła głowę na poduszkę i od razu ją podniosła, wplotła palce w swoje włosy i wyciągnęła z nich czerwone pióro, którego lotka wbiła się w jej głowę. Spojrzała na pióro Hawksa, chyba się nie obrazi jak sobie je zatrzyma?

Przejechała po nim delikatnie palcami, było naprawdę przyjemne w dotyku.

Shards of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz