‒ W końcu wyglądasz jak człowiek ‒ Dabi wszedł do pokoju.
Misaki siedziała na fotelu w szatach sekty. Wokół niej skakali kultyści, którzy zaplatali jej włosy i upewniali się, że była pod każdym względem gotowa. Nawet zadbali, aby zjadła coś porządnego. Miła odmiana po ostatnim czasie, kiedy była faszerowana narkotykami i nawet nie pamiętała czy coś miała w ustach.
Kajdanki na jej kostkach i nadgarstkach skutecznie uniemożliwiały jej ucieczkę, siedziała posłusznie i pozwalała im na wszystko. Kończył jej się czas, do transferu jej ciała z Diamentis pozostawało coraz mniej czasu, a po jej ratunku ani śladu. Nie wiedziała czy nawet jakiś plan powstał czy wiedzieli gdzie była. A co jeśli nadajnik zawiódł i nie mogli odnaleźć jej lokalizacji?
Obiecała sobie, że jeśli zrobi się zbyt gorąco to zacznie walczyć. Nie musiała ich pokonać, musiała tylko uciec i przeżyć. Pomimo swojego zmęczenia to chyba była w stanie to zrobić. Narkotyki przestały działać i czuła jasność umysłu.
‒ Pora na wielką chwilę ‒ Dabi wyciągnął do niej dłoń ‒ gotowa?
Bez słowa podała mu rękę i dała się prowadzić przez posiadłość. Przeszli do lewego skrzydła i zeszli do piwnicy, która przypominała bardziej schron. Pochodnie na ścianach sprawiały, że Misaki czuła jakby cofnęli się w czasie. Długi korytarz wydawał się być nieskończony.
‒ Mam dla ciebie niespodziankę ‒ pchnął ciężkie drzwi ‒ skoro za chwilę i tak umrzesz, może chcesz zobaczyć co cię przegapi?
‒ To jest ‒ spojrzała na wielkie cielsko leżące podpięte pod liczne kable ‒ To?
‒ Nasz ideał ‒ przejechał palcami po potworze ‒ który niedługo będzie gotowy, a z Diamentis na pewno ziszczę plan!
‒ Jesteś szalony ‒ bała się podejść bliżej, jakby potwór miał ją za chwilę pożreć ‒ chcecie mieć władzę nad czymś takim!?
‒ Władzę? o nie, nie, nie ‒ pokręcił głową ‒ to on ma mieć władzę nad nami.
Kolejny raz udowadniał jej, że wyzbył się w pełni swojego człowieczeństwa. Był gotów zniszczyć świat, doprowadzić go do ruiny, a on będzie na to wszystko patrzeć z pierwszego rzędu. Idealnie nadawał się do tej sekty, bo zupełnie postradał zmysły.
Wyszli z sali i ruszyli dalej korytarzem. Na Misaki też czekał jej własny pokoik, pełen dziwnych maszyn, które już się rozgrzewały. Dwaj kultyści latali od licznika do licznika i kręcili różnymi pokrętłami. Przełknęła ciężko ślinę, kiedy zobaczyła fotel pośrodku tego wszystkiego. Jej fotel śmierci.
Dabi ją posadził i przypiął prawą stopę. W momencie, kiedy sięgnął po kolejny pas, aby przypiąć drugą nogę, poczuli drgania. Żyrandol nad ich głowami się zakołysał. Misaki uśmiechnęła się.
***
Dworek, który niegdyś należał do wielkiego potentata wyrobów tytoniowych, idealnie nadawał się na kryjówkę dla wielkiej sekty, która liczyła członków w setkach. Do tego cisza i spokój otaczającego lasu i jezior sprawiała, że nikt nie chciał się tutaj zapuszczać, bo nie było po co.
Hawks przeciągnął się i rozpostarł skrzydła. Wszyscy w gotowości ruszyli szarżą na posiadłość. Sekta się nie spodziewała, że odnajdą ich kryjówkę, więc mieli przewagę. Pierwsi strażnicy nie stawiali praktycznie żadnego oporu i od razu wkroczyli do środka. Tu sprawy zaczęły się komplikować ze względu na liczebność.
Chociaż mogli liczyć na wsparcie bohaterów z innych miast, nadal sekta wydawała się mieć przewagę liczebną, a ich podkręcone dary robiły wrażenie. Byli szaleni, ale potrafili walczyć. Nie bali się ucierpieć w walce, kult skutecznie wyprał im mózgi i byli gotowi na wszelkie poświęcenia, aby chronić ich boga.
Przebili się w głąb budynku, spojrzał na ekran małego urządzenia, które odbierało sygnał Misaki. Gdzieś tutaj była, w lewej części. Uskoczył przed pociskiem, który drasnął jego policzek. Stróżka krwi spłynęła ze świeżej rany, nie mógł się rozpraszać, bo jak tak dalej pójdzie, nie dotrze do niej żywy.
‒ Aizawa! ‒ dostrzegł go niedaleko siebie. ‒ Musimy się przebić na lewe skrzydło, tam ją mają!
‒ Daj mi pięć minut! ‒ znokautował kolejnego przeciwnika. ‒ Musimy się przegrupować! Daj znać ekipie pilnującej tyły.
***
‒ Mówiłam, że po mnie przyjdą ‒ Misaki uśmiechnęła się zwycięsko.
Korzystając, że miała jeszcze wolne ręce, zmaterializowała na nich swoje kryształy i z całych sił uderzyła w twarz Dabiego. Czekała na to bardzo długo, należało mu się za to wszystko co musiała tutaj przeżyć.
Dabi zatoczył się do tyłu, a dwaj poddani dobiegli do niego. Zupełnie się nią nie przejęli i to dało jej potrzebny czas, który poświęciła na przecięcie pasów, którymi miała skrępowane stopy.
‒ Zajmijcie się nią, a nie mną! ‒ ryknął na nich. ‒ Ucieka!
Czuła jak narkotyki wyniszczyły jej organizm i wymęczyły. Nawet proste wzmocnienie pięści sprawiło, że czuła jakby przebiegła maraton. Podniosła się z fotela, nie upadła, twardo stała i nie zamierzała się poddać. Na drodze do jej wolności stał Dabi i dwóch kultystów. Tak mało brakowało.
Uskoczyła przed pięścią pierwszego z nich, która była pokryta dziwną mazią. Wolała nie sprawdzać co się stanie, jeśli jej dotknie. Mogła ją poparzyć, sparaliżować, zabić, nieważne która teoria okazałaby się trafna, każda jej się nie podobała.
Drugi kultysta dzielnie trwał przy swoim bogu, który z obtartym policzkiem otrzepywał się. Nie docenił jej i możliwości bohaterów, którzy znaleźli jakiś sposób na zlokalizowanie jej. Sądził, że byli tu bezpieczni, bo dawno nikt się nie zapuszczał w to miejsce, teraz byli zmuszeni do walki.
Zaklął wściekły, byli blisko, Diamentis prawie do nich wróciła, a istota idealna czekała tylko na ich znak, brakowało tylko trochę esencji, a jej moc i ofiara na pewno wystarczyłaby na ożywienie potężnego giganta. Upór Misaki jednak skutecznie im to wszystko utrudniał od samego początku.
Pomimo swojego złego samopoczucia, udało jej się unieruchomić przeciwnika z podejrzanym śluzem na dłoniach. Poczuła ukłucie w żebrach, musiała się streszczać, bo za chwilę nie będzie w stanie się ruszać. Musiała wyjść na powierzchnię. Bała się, że jeśli tutaj upadnie, to już nikt jej nie znajdzie.
‒ Nie tak szybko ‒ płomienie Dabiego ją dosięgnęły ‒ nigdzie się nie wybierasz.
‒ Tak łatwo mnie nie dostaniecie ‒ złapała się za sparzone ramię.
‒ To się okaże.
Drzwi do pomieszczenia otwarły się na oścież. Jej wybawcy wpadli do środka, a wśród nich zauważyła Aizawę i Hawksa. Widząc ten czerwony błysk pierwszy raz nie czuła strachu i ścisku w żołądku, poczuła ulgę i radość. Chciała znaleźć się już w jego ramionach.
Głośny huk wystrzału był ogłuszający. A zaraz po nim rozdzierający ból w udzie. Misaki spojrzała na swoją nogę, wielka dziura z której lała się obficie krew i kultysta z pistoletem wycelowanym w jej stronę.
Upadła na kolana, trzymając się za ranę. Wrzasnęła, rozdzierający ból był nie do opisania, promieniował od rany do samego mózgu sprawiając, że całe ciało jej drętwiało. Widziała jak kultysta poprawia pistolet i unosi go nieco wyżej. Celował prosto w jej głowę.
Pociągnął za spust, a pokój wypełnił kolejny, ogłuszający huk.
CZYTASZ
Shards of pain
Fiksi PenggemarCiężko jest odnaleźć swoje miejsce. Chociaż obrałam ścieżkę bohaterki, cały czas trzymają mnie wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam tę posadę nauczycielki? Nie sądziłam, że mój były nauczyciel i denerwujący ptaszor tak bardzo wpłyną na moj...