Chociaż to był dopiero pierwszy dzień Misaki, padła jak długa zaraz po zajęciach. Nagle jej łóżko, które wydawało się bardzo niewygodne zeszłej nocy, przypominało królewskie łoże. Z bólu pulsowały jej nawet opuszki palców.
Czuła cały ciężar ciała, miała wrażenie, że za chwilę po prostu wyzionie ducha. Aizawa nawet na sekundy nie dawał jej wytchnąć. Latała po szkole cały czas coś załatwiając i opiekowała się narwaną klasą 2-A, a on w tym momencie mógł się w spokoju wyspać. Też chciałaby sobie wślizgnąć się do śpiwora i nie myśleć o świecie. Jak on to powiedział? Miała być tylko do pomocy.
Ktoś zapukał do drzwi, przewróciła się na brzuch, nie miała siły na odwiedziny. Nie było jej, może jak nie odpowie to ten ktoś sobie pójdzie. Chciała po prostu iść spać.
‒ Widzę, że masz zapalone światło, otwieraj.
Skrzywiła się słysząc głos swojego współwychowawcy. Czego jeszcze chciał? Dzisiaj wystarczająco ją przeciągnął. Pukanie zmieniło się w walenie. Ten człowiek nie potrafił odpuścić, co?
Podniosła się z łóżka i mogłaby przysiąc, że słyszała jak coś strzela jej w płucach. Czy teraz umrze? Recovery Girl ją postawiła na nogach i nie było widać śladu po obrażeniach z dzisiejszego treningu, ale brak energii jej naprawdę doskwierał.
Zniecierpliwiony Aizawa zgromił ją spojrzeniem, jednak była zbyt zmęczona żeby się tym przejąć. Po prostu go wpuściła do środka, a sama uwaliła się na kanapie.
‒ Co znowu?
‒ Wyglądasz okropnie, powinnaś się umyć.
‒ Tylko po to przyszedłeś?
‒ Nie, przyniosłem kolejne raporty ‒ on chciał ją chyba nimi zabić ‒ masz w nich rozpiskę kto gdzie odbywał swój staż i kilka innych ciekawych rzeczy.
‒ Zostaw je na stoliku ‒ wskazała stolik do kawy obok kanapy.
Aizawa rzucił teczki, ale nie wyszedł, usiadł na fotelu i się w nią wgapiał. Denerwował ją, czego jeszcze chciał? Zakończyła swoje godziny pracy.
‒ Misaki ‒ no tak, po godzinach znów będzie się do niej zwracać po imieniu ‒ jak się czujesz?
‒ He? ‒ aż się podniosła na kanapie, to było ostatnie czego się po nim spodziewała. ‒ A ty co? Nagle taki miły? ‒ wyczuwała podstęp.
‒ Pytam, bo ty zawsze... wiesz co się działo.
Odwróciła od niego zażenowana wzrok. Nie była już tamtą Misaki, radziła sobie, kontrolowała to wszystko. Nie krzywdziła siebie, a co ważniejsze – nie krzywdziła innych.
‒ Nic mi nie jest ‒ na dowód wyciągnęła do niego swoje dłonie, które były gładkie niczym jedwab ‒ odpuść. Nie jestem już tamtą Misaki, nie jestem małą biedną dziewczynką, która nie wie co robi.
‒ Widzę...
‒ A jednak tutaj przyszedłeś się upewnić ‒ wyprostowała się, nagle ból przestał jej aż tak przeszkadzać ‒ musisz sprawdzić czy zawsze masz rację, prawda? Nie sądziłeś, że mogłam to opanować, dlatego tak naciskałeś na pielęgniarkę! ‒ puściły jej nerwy i delikatnie uniosła głos.
‒ Naciskałem na pielęgniarkę, bo miałaś rozwaloną połowę ust i nawet tego nie czułaś! Uważałaś, że to tylko zacięcie!
Oboje stali przed sobą i patrzyli sobie prosto w oczy. Misaki pierwszy raz nie odwróciła od niego wzorku, nie teraz, nie mogła. Musiała mu pokazać, że się go nie bała, nie był już jej nauczycielem i nie miał nad nią władzy. Mieli takie same uprawnienia w szkole i poza nią.
Z takiego bliska mogła lepiej przyjrzeć się jego twarzy, która tak bardzo zmieniła się odkąd ukończyła U.A. Te wszystkie szpetne blizny...
‒ Nie jestem twoją uczennicą, nie musisz się o mnie martwić ‒ odpowiedziała spokojnie, chociaż cała od środka drżała ‒ świetnie sobie sama radzę.
‒ Skoro tak, proszę bardzo ‒ Aizawa pierwszy odpuścił, wygrała ten chory konkurs na gapienie się ‒ tylko później nie płacz.
Wyszedł z jej mieszkania, zostawił ją samą z buzującymi emocjami. Co on sobie myślał, nie była już dzieckiem! Wściekła cisnęła papierami przez cały pokój. Kartki rozsypały się po całym salonie. Misaki wplotła palce w swoje włosy, dlaczego chociaż raz nie mógł jej docenić!? Całe swoje życie szkolne poświęciła żeby zaimponować temu człowiekowi, a nawet teraz, kiedy opanowała swoją moc do perfekcji, nie potrafił wykrztusić z siebie chociaż jednego, miłego słowa.
Oddychała ciężko, była wściekła, jak tak patrzyła na Aizawę miała ochotę uderzyć go prosto w twarz. Wyładować swoją całą frustrację z tych wszystkich lat.
Jej uwagę skupiła jedna, pojedyncza kartka, która leżała zaraz obok niej. Tokoyami miał ciekawy dar, którym jak widać zainteresował się Hawks, bo to właśnie w jego agencji chłopak odbywał najpierw praktyki, a potem staż. Zainteresowana tym faktem, na chwilę odsunęła Aizawę, który zepsuł jej doszczętnie ten wieczór.
Może to dlatego Hawks kręcił się w okolicy? Chociaż czy odłożyłby swoje obowiązki bohatera numer dwa na bok ze względu na jednego ucznia? Szczerze wątpiła, ten facet był zapatrzony w swoją pracę.
***
‒ Tokoyami, mogę cię porwać na sekundę? ‒ Misaki przerwała uczniom radosną rozmowę przy herbacie. ‒ Chciałabym pogadać o jednej sprawie.
‒ Tak, oczywiście ‒ chłopak odłożył swój kubek ‒ coś się stało? ‒ spytał, kiedy wyszli na zewnątrz. Wieczór był naprawdę ciepły.
‒ Miałeś staż u Hawksa, prawda?
‒ Tak.
‒ Więc pewnie wiesz, że kręci się w mieście.
‒ Tak, słyszałem z wiadomości.
‒ Czyli cię nie powiadomił? ‒ posmutniała, czyli Hawks nie był tu ze względu na ucznia.
‒ Czy... coś nie tak?
‒ Ależ nie ‒ niedbale machnęła ręką ‒ po prostu się tym zainteresowałam, wyczytałam w aktach, że uratowałeś mu życie.
Chłopak spochmurniał. Misaki widząc, że to drażliwy temat nie chciała go przeciągać.
‒ Wybacz, nie chciałam wywoływać bolesnych wspomnień.
‒ Nic nie szkodzi, wszystko w końcu się ułożyło... Jego skrzydła odrosły.
Tak, miał racje. Wszystko jakoś się ułożyło, ale jakim kosztem? Mogła sobie tylko wyobrażać jak wyglądał dla każdego powrót do normalności po wydarzeniach sprzed ponad roku.
‒ Przepraszam, że zabrałam ci czas, wracaj do reszty ‒ pożegnała się z chłopakiem i odeszła w stronę budynków nauczycieli.
Rozmowa z Tokoyamim nie poprawiła jej humoru. Liczyła, że Hawks przybył do ich miasta z błahego powodu, ale skoro to nie ze względu na Tokoyamiego... oznaczało, że znów szykowały się kłopoty. Co takiego dzieje się w Musutafu, że bohater numer dwa się w nim pojawił? Nie lubił tracić czasu, więc sprawa musiała być poważna.
Westchnęła cicho, a może po prostu niepotrzebnie panikowała? Przecież skoro byłby tak zapracowany, nie znalazłby czasu żeby ją szukać i kupować jedzenia. Jakoś jednak nie dawało jej to spokoju, czuła w środku, że zbliżały się jakieś kłopoty.
Zatrzymała się zaraz przed budynkiem nauczycieli. Światło w pokoju Aizawy nadal się świeciło.
CZYTASZ
Shards of pain
FanfictionCiężko jest odnaleźć swoje miejsce. Chociaż obrałam ścieżkę bohaterki, cały czas trzymają mnie wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam tę posadę nauczycielki? Nie sądziłam, że mój były nauczyciel i denerwujący ptaszor tak bardzo wpłyną na moj...