Pod ziemią

165 10 0
                                    

‒ Dabi, sparaliżowało cię? ‒ Kira zawołał za nim. ‒ Idziesz?

‒ Ta ‒ odwrócił się plecami do Hawksa ‒ już idę.

Zniknął z oczu bohaterowi w ciemnej uliczce. Uśmiechnął się do siebie, a mógł go zabić jak była okazja. Jego cholerne piórka odrosły i znów się panoszył, jakby nie pamiętał co zrobił. Zgrywał wielkiego bohatera chociaż tak naprawdę był tylko posłusznym psem systemu.

Kucnął przy jednej ze studzienek i zszedł pod ziemię. Kira już czekał, zniecierpliwiony bujał się w miejscu.

‒ Ile można na ciebie czekać? Wracajmy już.

‒ Uspokój się, gdzie ci tak śpieszno?

‒ Do wielkiej wanny i wygodnego łóżka, a nie ‒ Kira z obrzydzeniem spojrzał na szczura, który przebiegł obok jego buta. ‒ Nie chcę w tych obrzydliwych kanałach spędzić ani minuty dłużej.

‒ Wygodny się stałeś.

‒ Lubię luksus, nie lubię tego brudu ‒ zamaszystym ruchem ręki wskazał ścieki.

Dabi też go nie lubił, ale się do niego przyzwyczaił. Chowając się przed ludźmi i co gorsza - bohaterami, musiał dużo czasu spędzać pod ziemią. Ścieki były idealne do ukrycia się, a do tego mógł przejść całe miasto bez potrzeby jakiś przebieranek.

Kira nie podzielał jego zdania. Najchętniej to nie zapuszczałby się pod ziemię, bo smród i szczury skutecznie go odrzucały, jednak aktualnie nie miał wyjścia. W przeciwieństwie do niego, praktycznie każdy człowiek na ulicy znał Dabiego. Nie mógł ryzykować rozpoznaniem, jeszcze na to za wcześnie.

Zatrzymali się nad oznaczonym wejściem. Czerwona wstążka przywiązana do drabinki swobodnie zwisała, niby zaczepiona przez przypadek. Dabi wszedł pierwszy i odsunął pokrywę. W piwnicy było ciemno, westchnął cicho, tyle razy powtarzał żeby tego światła nie gasili.

Otrzepał się i podał rękę Kirze żeby pomóc mu się wdrapać. Zasunęli studzienkę i opuścili piwnicę. O tej porze praktycznie cały kult spał, zostali tylko strażnicy, którzy grzecznie ukłonili się przed Dabim jak go zauważyli. On powtórzył gest i poszedł dalej.

Przeciągnął się, jedno co musiał przyznać Kirze, też miał ochotę już wejść do dużej wanny i potem położyć się do wygodnego łóżka. Tak, przyzwyczaił się do brudu i niewygody, ale polubił komfortowe życie. Wolał szlajać się po rezydencji niż ściekach.

Zamknął się w swoim pokoju i od razu przeszedł do łazienki. Rzucił niedbale płaszczem, który spadł na ziemię. Pomasował obolały kark, był zły. Nie podobało mu się, że Misaki im uciekła i nie wiedzieli gdzie teraz była. Musieli jak najszybciej się dowiedzieć.

Spojrzał na swoje odbicie w lustrze, tamta dziewczyna nieźle go poharatała, jej ostre pazury dosięgnęły nawet jego twarzy. Gdyby wiedział, że była nieprzydatna i niczego nie wiedziała, od razu zabiłby ją na miejscu i nie musiałby się szarpać.

Uśmiechnął się do siebie samego, jeszcze ją dopadnie, tak samo jak Hawksa. Ten zasrany ptaszor będzie żałować, że jego skrzydła odrosły. Lepiej dla niego jakby po prostu zdechł w szpitalu.

***

Misaki przetarła zmęczone oczy. Ostatnia noc nie była najlepsza, koszmary z sektą w roli głównej nie dawały jej spokoju. Była w stanie chociaż kilka godzin przespać w momencie, kiedy Aizawa wrócił ze swojego nocnego treningu i wślizgnął się do jej łóżka. Dopiero wtedy zdołała się odprężyć, nadal męczyły ją koszmary, ale chociaż po przebudzeniu się nie panikowała. Była spokojniejsza z nim obok.

Teraz jednak ledwo stała na nogach. Kubek z kawą był jej jedyną nadzieją, ale nawet to wystarczało tylko na chwilę. Patrzyła na swoją klasę, która pełna zapału i energii dalej ćwiczyła swoje moce na sali treningowej. Aizawa stał przy Shinso, który znów poplątał swoje szale, patrzyła na nich delikatnie się uśmiechając. Wydawał się mocno zirytowany kolejnym niepowodzeniem skrępowania kukły.

Upiła łyk kawy, zauważyła Midorye, który siedział pod ścianą i obserwował swoją klasę. Wydawał się nieobecny, zupełnie jak nie on. Podeszła do niego i usiadła obok.

‒ Opuszczasz trening?

‒ Pani Kesshou! ‒ spanikował. ‒ to nie tak!

‒ Uspokój się, nie jestem Aizawą ‒ uśmiechnęła się do niego ‒ coś cię trapi? Wyglądasz na zmartwionego.

‒ Można powiedzieć, że przechodzę kryzys egzystencjalny ‒ opuścił głowę ‒ coraz częściej o tym myślę i ‒ spojrzał na swoje dłonie ‒ mój dar zaczyna mnie przerażać ‒ zacisnął pięści ‒ wiem, że to nie ma sensu, ale im dłużej nim władam, im lepiej go znam, mam wrażenie że łatwiej mi stracić kontrolę ‒ spojrzał na nią ‒ głupie, prawda?

‒ Nie wydaje mi się to głupie ‒ jak nikt rozumiała jego obawy ‒ naprawdę to rozumiem, twój dar objawił się bardzo późno, prawda?

‒ Um... tak, chwilę przed zakończeniem gimnazjum, pojawił się... tak nagle ‒ wrócił wspomnieniami do miłych czasów. ‒ Musiałem mocno nad nią pracować, bo długo się nią raniłem.

‒ To nic złego, że twój dar cię przeraża ‒ wyciągnęła swoją dłoń na której znajdowało się pełno blizn ‒ ważne, aby strach nie wygrał. Coś o tym wiem.

‒ Pani Kesshou...

‒ Witam w klubie ‒ zaśmiała się ‒ chociaż ja swój dar tak naprawdę przejęłam ‒ powieka jej drgnęła jak pomyślała o Diamentis ‒ kiedyś należał do kogoś innego.

‒ Kogoś innego!? ‒ Midorya aż podskoczył w miejscu. ‒ Ktoś oddał pani swój dar!? ‒ mogłaby przysiąc, że widziała w jego oczach iskierki.

‒ To długa historia ‒ upiła kolejny łyk kawy ‒ jeśli jesteś zainteresowany, może wpadniesz do mnie na herbatę dzisiaj, po zajęciach?

‒ Jeśli to nie problem!

‒ Oczywiście, że nie ‒ machnęła ręką ‒ idź ćwiczyć i uwierz mi, wszystko z twoim darem jest w porządku. Należy do ciebie.

‒ Bardzo dziękuję! ‒ poderwał się z ziemi i popędził w stronę przyjaciół.

Misaki jeszcze została na ziemi, oparła głowę o ścianę i na chwilę zamknęła oczy, które niewyobrażalnie ją piekły. Miała wrażenie, że szumy, które słyszała za chwilę rozsadzą jej głowę i będą musieli zeskrobywać jej mózg ze ściany.

‒ Dajesz radę? ‒ Aizawa pojawił się obok niej tak nagle.

‒ Tak, trochę tylko doskwiera mi zmęczenie.

Dźwignęła się z ziemi, przez chwilę zakołysała się na nogach, ale utrzymała równowagę. Przeczesała włosy palcami, bardzo chciała teraz się do niego przytulić. Oprzeć głowę o jego klatkę piersiową i przełożyć cały ciężar na niego.

Obiecali sobie jednak, że nie będą się obnosić ze sobą w pracy, a zwłaszcza przy uczniach. Byli profesjonalistami i nie chcieli rozpraszać innych swoim zachowaniem. Zdążyła już poznać swoją klasę, raz nawet podsłuchała jak Mina w rozmowie z Asui i Jiro im dopingowała, bo według niej, pasowali do siebie.

Spojrzała na Aizawę, naprawdę do siebie pasowali? 

Shards of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz